Samorządy masowo rezygnują z inwestycji w drogi lokalne. W tegorocznym naborze o dofinansowanie gminy i powiaty złożyły o połowę mniej wniosków niż przed rokiem. Powód? Nie stać ich na 70-proc. wkład własny.
O 44 proc. spadła liczba wniosków o
dofinansowanie inwestycji w drogi lokalne. Tak wynika z informacji otrzymanych przez „DGP” z dziewięciu województw.
Samorządowcy przyznają, że do składania wniosków zniechęciły ich niekorzystne warunki
dofinansowania. Do tej pory z narodowego programu przebudowy dróg lokalnych gminy i powiaty otrzymywały dotację z budżetu państwa w wysokości 50 proc. inwestycji. Od 2012 r. będą musiały wyłożyć 70 proc. środków własnych. Tego nie wytrzymają ich budżety.
Urzędy wojewódzkie przyjmowały wnioski o
dofinansowanie lokalnych projektów drogowych na 2012 r. do 5 października. Teraz czekają jedynie na te, które z powodu ewentualnych opóźnień na poczcie nie doszły na czas. W województwie mazowieckim gminy i powiaty złożyły 150 wniosków na ponad 81 mln zł. W zeszłym roku do urzędu wojewódzkiego spłynęło 236 wniosków o łącznej wartości 296 mln zł. Podobnie jest w innych województwach. W woj. kujawsko-pomorskim liczba złożonych wniosków spadła ze 103 do zaledwie 53, na Śląsku – ze 134 do 78, a w woj. zachodniopomorskim – z 77 do 36.
– W tym roku nie złożyliśmy wniosku. Mieliśmy projekt budowy ponaddwukilometrowej trasy łączącej drogę powiatową z wojewódzką za 1,6 mln zł. Ale gminy nie stać na wyłożenie ponad miliona złotych – mówi Bogdan Doliński, wójt gminy Grębków (woj. mazowieckie).
W poprzedniej edycji programu (2008 – 2011)
samorządy zmodernizowały lub zbudowały od podstaw ponad 6 tys. km dróg. Państwo dołożyło do tego 3 mld zł. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji planuje, że w tej edycji – do końca roku 2015 – program obejmie 13 tys. km jezdni. Ale z powodu zmiany zasad finansowania z osiągnięciem tego wyniku samorządy mogą mieć problem. Co gorsza, w 2012 r. dofinansowanie nie może być większe niż 1 mln zł (w latach 2013 – 2015 co najwyżej 3 mln zł). A powiaty, które do tej pory mogły realizować dwa zadania drogowe, w przyszłym roku będą mogły wykonać tylko jedno. W 2012 r. rząd przekaże samorządom na realizację zadań drogowych 200 mln zł, a w latach 2013 – 2015 będą to 3 mld zł (po miliard w każdym roku), co oznacza łączne dofinansowanie na poziomie 3,2 mld zł.
Mniej dróg to mniej pracy dla lokalnych przedsiębiorstw budowlanych. – W tym roku przeprowadziliśmy z gminami i powiatami kilka projektów – mówi Krzysztof Filip, właściciel podkarpackiej firmy Drogbud. Dodaje, że mniej publicznych przetargów oraz presja ze strony branżowych gigantów, wypierających małe firmy z rynków lokalnych, mogą spowodować kryzys w branży. A to oznacza
zwolnienia.
Zdaniem ekspertów na inwestycyjnym zastoju ucierpią lokalne rynki pracy. – Oznacza to mniej pracy dla małych i średnich firm budowlanych oraz dostawców materiałów – tłumaczy Piotr Rogowiecki, ekspert Pracodawców RP. Dodaje, że jeśli w ciągu kilku najbliższych lat sytuacja na krajowym rynku pracy się pogorszy, to przedsiębiorcy lokalni odczują to jeszcze dotkliwiej.
Z badań przedstawionych w sierpniu przez PBS DGA aż 75 proc. Polaków za priorytetowe w ciągu najbliższych 10 lat uznaje inwestycje w infrastrukturę drogową. Co istotne, dla większości ankietowanych ważniejsza jest modernizacja dróg lokalnych (31 proc. wskazań) niż budowa autostrad (26 proc.). Z kolei niemal co czwarty badany jako najważniejsze inwestycje drogowe wskazywał obwodnice miast.
– Bliższa koszula ciału. Ludzie chcą widzieć lepszą jakość swoich dróg, nie tylko autostrad – komentuje Henryk Klimkiewicz, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Ale zaraz dodaje, że trzeba myśleć racjonalnie. – W krajach skandynawskich drogi na terenach mniej zaludnionych są szutrowe – mówi.
Jednak brak nowych dróg i modernizacji starych oznacza, że ich stan będzie się pogarszał. To odbije się na bezpieczeństwie. – Choć najsłabszym ogniwem przy większości wypadków pozostaje człowiek, to jednak stan techniczny dróg ma także spore znaczenie – dodaje Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego KGP w Warszawie. Raport NIK z ubiegłego roku właśnie fatalne drogi wskazał jako główne źródło wypadków.