Pojawiła się konkurencja dla sklepów spożywczych i mleczarń. Coraz więcej rolników sprzedaje mleko za pośrednictwem automatów, czyli tzw. mlekomatów.

Firm oferujących mlekomaty jest coraz więcej. W samym woj. dolnośląskim jest ich kilka, m.in. Eko-mleko i Tmleko. Takie maszyny kupują np. przetwórcy owocowo-warzywni. W warszawskim centrum handlowym na Skoroszach mlekomat umieściła Dawtona, producent m.in. groszku w puszce i keczupu.

Jednak najpopularniejsze są wśród rolników. Agnieszka Lapczyk z Cieszyna pierwszy automat postawiła już rok temu. Dlaczego zdecydowała się na taki ruch? Chciała znaleźć nowe kanały sprzedaży mleka ze swojego gospodarstwa rolnego. Pomysł szybko chwycił.

Dziś ma już sześć takich automatów. Jednak popularność, jaką mlekomaty zaczęły zyskiwać, podsunęła jej kolejną myśl: takie maszyny może mieć każdy rolnik. Nawiązała więc stałą współpracę z włoskim producentem maszyn, stając się ich dystrybutorem w naszym kraju.

Do tej pory udało się jej sprzedać w Polsce aż 21 takich maszyn. Niemal połowa, bo aż 12, zlokalizowanych jest w woj. dolnośląskim, a siedem trafiło do woj. śląskiego. To duży sukces, bo inwestycja nie jest tania.

Jedna maszyna kosztuje od 32 tys. do nawet 120 tys. zł netto. Cena zależy od tego, czy automat będzie postawiony na dworze, czy też pod dachem. Najtańsze i najmniejsze gabarytowo są automaty przeznaczone do pomieszczeń o stałej temperaturze, choć jeśli rolnik chce mieć na bieżąco informację o wielkości sprzedaży, musi dołożyć kolejne 2 tys. zł.

Dużo większym wydatkiem jest zakup maszyny, którą można postawić pod chmurką. Ta bowiem musi być wyposażona w specjalną klimatyzację, która utrzymuje stałą temperaturę mleka niezależnie od warunków zewnętrznych. Taka wersja kosztuje nawet 120 tys. zł netto.

To znaczna kwota dla rolników. Firmy oferujące mlekomaty od razu proponują więc kredyt bądź leasing na zakup sprzętu. Czy jednak inwestycja ma szansę się zwrócić?

Litr mleka z automatu kosztuje nawet 3 zł, tj. około 50 proc. więcej od mleka sprzedawanego w tradycyjnych sklepach i znacznie więcej, niż wynosi cena skupu (1,2 – 1,3 zł). Do tego klient jeszcze musi zapłacić złotówkę za butelkę. Atutem takiego mleka jest to, że trafia ono do sprzedaży bezpośrednio od producenta, a więc jest niepasteryzowane.