Zdaniem Rileya, do wybuchu sporu dot. dostaw gazu pomiędzy Rosją i Ukrainą w styczniu 2009 r. większość mieszkańców Europy Zachodniej nie rozumiała problemu bezpieczeństwa dostaw tego surowca.
"Nawet w latach 80. XX w., czyli w szczytowym momencie napięć zimnowojennych, Rosja jawiła się jako wiarygodny i bezproblemowy dostawca gazu do Europy. Wbrew temu przekonaniu, wizerunek tego kraju jako rzetelnego dostawcy był zawsze mitem. (...) Publikacja przygotowana przez szwedzką Agencję Badania Obronności (Swedish Defence Research Agency) dokumentuje ponad 40 przerw w dostawach energii (najczęściej gazu, czasem ropy) w latach 1991-2004, które motywowane były politycznie" - uważa ekspert.
Kraje Bałtyckie, Słowacja i Bułgaria pokrywają 100 proc. swojego zapotrzebowania na gaz z dostaw od rosyjskiego Gazpromu. W Rumunii i Czechach dostawy rosyjskiego koncernu pokrywają ponad 70 proc. zapotrzebowania, a na Węgrzech, Słowenii i w Polsce ponad 60 proc. "Taka sytuacja daje Gazpromowi zarówno znaczącą siłę rynkową, jak i przewagę polityczną w całym regionie" - wskazuje Riley.
Podkreśla, że uzależnienie od odstaw rosyjskiego gazu ogranicza politycznie działania rządów tych państw. "Do niedawna sytuację łagodził brak alternatywy uzyskania przez rosyjski koncern dostępu do atrakcyjnych rynków Europy Zachodniej z pominięciem krajów Europy Środkowo-Wschodniej. (...) Niestety, budowa Nord Stream stworzyła możliwość bezpośredniego dostępu do rynku poprzez Morze Bałtyckie do Niemiec i ponownie wzmocniła zagrożenie przerwami w dostawach gazu" - uważa.
Jego zdaniem, ostatnie decyzje rządu niemieckiego dotyczące zamknięcia do roku 2022 wszystkich znajdujących się na terenie kraju elektrowni atomowych, prawdopodobnie wzmocnią zależność Niemiec od Rosji. Dlatego - zauważa - do 2013-2014 r. Nord Stream zostanie rozbudowany tak, aby można nim było przesyłać do 55 mld m sześc. gazu rocznie. "Niemieckie zapotrzebowanie w związku z zastąpieniem elektrowni atomowych energią gazową prawdopodobnie przyczyni się do konstrukcji większej ilości gazociągów omijających Europę Środkowo-Wschodnią i umożliwiających bezpośredni transfer surowca rosyjskiego do Niemiec" - uważa. To sprawi, że zależność krajów Europy Środkowo-Wschodniej od rosyjskiego gazu zamiast maleć - wzrasta.
Riley zastanawia się też, czy Gazprom posiada faktyczną zdolność do zapewnienia dostaw odpowiednich ilości gazu, skoro największe złoża koncernu, Nadym Pur Taz, wyczerpują się. Ostatnie badania wykazują, że poziom inwestycji w nowe złoża jest niewystarczający" - podkreśla.
Szansą dla Europy może być gaz łupkowy
Ekspert uważa, że w tej sytuacji szansą dla Europy może być gaz łupkowy. Rozwój wydobycia gazu niekonwencjonalnego w USA miał ogromny wpływ na Europę - na spadek cen gazu na europejskich rynkach spot. W efekcie, aby utrzymać swój udział w rynku, Gazprom zmuszony został do obniżenia cen gazu dla niektórych ze swoich europejskich klientów.
Jego zdaniem na rynku europejskim utrzymują się wysokie ceny gazu ziemnego, dlatego można spodziewać się dalszego rozwoju produkcji LNG. Niedawno władze amerykańskie wydały oficjalne zezwolenie na eksport gazu łupkowego w postaci LNG (skroplonego) i surowiec w tej postaci został już dwa razy dostarczony na rynek brytyjski. Biorąc pod uwagę różnice w zyskach ze sprzedaży taniego gazu amerykańskiego, a drogiego gazu europejskiego, eksport LNG z łupków z USA na rynek europejski ma szansę na spory wzrost produkcji w latach 2015-2020.
Riley podkreślił jednak, że tym, co wzmocni europejskie bezpieczeństwo energetyczne, będzie możliwość wykorzystania własnych pokaźnych zasobów gazu niekonwencjonalnego.
Ekspert przypomniał, że raport Cambridge Energy Research Associate (CERA) szacuje złoża gazu łupkowego w Europie na 173 bln m sześc. "W rzeczywistości jednak należy pohamować entuzjazm. (...) Dane dotyczące gazu wymieniane w raporcie CERA dotyczą +zasobów łupków+, a nie gotowych do komercyjnego wykorzystania złóż, które prawdopodobnie są dużo mniejsze. Niemniej jednak, nawet możliwość wydobycia 10 proc. z szacowanych zasobów, tj. 17 bln m sześc. byłaby dla UE ogromnym wkładem w zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego" - zaznaczył.
By eksploatować gaz łupkowy w Europie na większą skale, niezbędna jest - jego zdaniem - faktyczna liberalizacji rynku gazu w Europie i uwzględnienie surowca w unijnej strategii ograniczania emisji CO2. "Potrzebujemy jedynie rozwinąć wydobycie własnych złóż, by wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej mogły cieszyć się niekończącymi się dostawami gazu. Problemy z zależnością energetyczną od Gazpromu, przerwy w dostawie gazu czy jego wysokie ceny przestaną być dla nas zmartwieniem" - uważa.
Riley uważa jednak, że zliberalizować rynek może tylko rozbudowa infrastruktury przesyłowej
Podkreśla, że obecnie Europa nie posiada połączeń międzysystemowych na linii Zachód-Wschód ani Północ-Południe, co praktycznie uniemożliwia powstanie jednolitego rynku gazu. Brak infrastruktury jest szczególnie zły krajów Europy Środkowo-Wschodniej oraz krajów bałtyckich, gdyż rosyjskie gazociągi ze Wschodu na Zachód skutecznie dzielą gazowy rynek UE aż do linii na Odrze i Nysie.
"Jeżeli Europa (...) zdecyduje się na eksploatację gazu łupkowego, utworzenie otwartego na gaz rynku energetycznego oraz dostosowanie swojej polityki klimatycznej, to gaz niekonwencjonalny będzie w stanie odegrać znaczącą rolę w ograniczeniu uzależnienia od dostaw gazu z Rosji" - podsumował.