Prof. Paprocki tłumaczył, dlaczego wizja miliona aut elektrycznych na naszych drogach nie ma szans na szybkie urzeczywistnienie i w jakiej perspektywie osiągniemy pełną elektromobilność w transporcie.
Problemem są nie tylko stacje ładowania
Według naukowca mówienie o milionie samochodów elektrycznych na polskich drogach nie było żadną wizją, a jedynie marzeniem, które nie miało prawo się spełnić. Głównie dlatego, że nie jesteśmy na to przygotowani. I nie chodzi tylko infrastrukturę elektroenergetyczną, która nie pozwala na montowanie stacji szybkiego ładowania praktycznie w każdym miejscu i kiedy na decyzję o przyłączu energetycznym czeka się w Europie dwa lata. Kierowcy rozumieją, ile benzyny spala ich auto, ale nie potrafią tego porównać do zużycia energii elektrycznej. Nie wiedzą też, jakiej mocy potrzebują u siebie w domu, by doładować baterię do elektryka.
– Jeżeli ci, którzy mają realizować tę wizję, a więc kupujący samochody, nie rozumieją jej elementów, to taka wizja jest nic nie warta – stwierdził prof. Paprocki.
I dodał, że nie rozumieją tego także politycy, którzy bez wiedzy i racjonalnego uzasadnienia wyznaczają terminy końca samochodów spalinowych.
Auta elektryczne nie zastąpią na razie spalinowych
Zdaniem prof. Paprockiego, pełna elektromobilność transportu, czyli wyłącznie samochody elektryczne w użyciu, to perspektywa roku... 2085.
– Może pomyliłem się o 5 lat – zaznaczył naukowiec.
Jak dodał, w perspektywie 15, 20 lat pewna dość dużą grupa konsumentów zdecyduje się na zakup samochodu elektrycznego, ale i wtedy wciąż będzie to mniejszość w stosunku do posiadaczy aut spalinowych.