Komisja Europejska szykuje rewolucję w polityce rolnej. Kwota pomocy ma zostać ograniczona do 300 tys. euro.
Komisja Europejska szykuje rewolucję w polityce rolnej. Kwota pomocy ma zostać ograniczona do 300 tys. euro.
Bruksela zamierza ograniczyć dotacje dla najbogatszych rolników w ramach największej od lat reformy wspólnej polityki rolnej. Szczegóły w październiku poda komisarz rolnictwa Dacian Ciolos. Ostra walka w Radzie UE o ostateczny kształt zmian związana jest z negocjowaną perspektywą budżetową po 2013 roku.
Główne założenia reformy opisuje brytyjska prasa. To do niej najpierw trafiają przecieki z rozmów o wydatkach w nowym budżecie UE po 2013 roku, bo Londyn jest najbardziej aktywny w propozycjach ich cięć. Najpoważniejszą zmianą ma być wprowadzenie limitu przysługujących dotacji. Od 2014 r. żadna farma nie otrzyma więcej niż 300 tys. euro (łącznie dopłat i innych świadczeń). Ograniczenia mają być wprowadzone od pułapu 150 tys. euro. Dzięki temu UE miałaby zaoszczędzić nawet 2,5 mld euro. To kluczowa sprawa, ponieważ na rolnictwo przypada aż 40 proc. unijnego budżetu.
Rumuński komisarz chce w ten sposób wykorzystać kryzys, który motywuje europejskie rządy do cięć, by zlikwidować jeden z najbardziej kontrowersyjnych przejawów wspólnej polityki rolnej. Jej największymi beneficjentami są bowiem koncerny, a nie rolnicy gospodarujący na kilku hektarach, którym w założeniu miano pomóc poprzez WPR. W większości państw ich nazwiska i kwoty są utajnione. Jednym z wyjątków jest Wielka Brytania. Przed tygodniem ujawniono dane z Irlandii Płn., obrazujące skalę nierówności. W 2010 r. rekordowy przelew otrzymała firma mleczarska TMC Dairies (NI). Opiewał on na 2,7 mln funtów (12,7 mln zł), co stanowiło aż 13 proc. ogólnej sumy dopłat dla północnoirlandzkich rolników.
W czerwcu Trybunał Obrachunkowy podał wyniki audytu WPR. Kontrolerzy wypunktowali wady systemu, wśród których naczelne miejsce zajął fakt, że większa część środków trafia do ludzi, którzy nie żyją bynajmniej z pracy na roli. Co więcej, każdy kraj stosuje odrębne zasady stosowania dopłat, co czyni system zbyt złożonym.
Ciolos liczy, że uda mu się przełamać opór państw, którym zależy na utrzymaniu obecnego modelu polityki rolnej, zwłaszcza Francji. Paryż już raz, w 2007 r., utrącił podobne pomysły. Było to jednak jeszcze przed kryzysem. Obecnie nastroje oszczędnościowe są znacznie silniejsze. Nicolasowi Sarkozy’emu trudno będzie bronić obecnego kształtu WPR, jednocześnie nawołując państwa południa Europy do cięć.
Janusz Lewandowski, komisarz ds. budżetu, twierdzi, że Unia nie może zapewnić jednolitej stawki dopłat do hektara, bo to dramatycznie pogorszyłoby pozycję płatników netto. – Ale możemy ograniczać kolosalne różnice w dopłatach – tłumaczył w rozmowie z „DGP”.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama