Zatory płatnicze stają się coraz poważniejszym problemem polskich firm. W pierwszych pięciu miesiącach tego roku przeterminowane płatności przedsiębiorstw budowlanych, spożywczych, transportowych, kosmetycznych, metalowych oraz z branży RTV i AGD osiągnęły wartość ponad 3,3 mld zł. Było to o 17,9 proc. więcej niż przed rokiem, podczas gdy w tym samym okresie 2010 r. wzrost ten wyniósł w skali roku tylko 6,2 proc. – wynika z najnowszych danych wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet Poland. Zwiększyła się też liczba przedsiębiorstw, które zgłaszają posiadanie przeterminowanych faktur – do prawie 65 z 60 tys. w roku ubiegłym.
Narastanie zatorów płatniczych potwierdzają przedsiębiorcy. – Przybywa firm, które nie chcą zapłacić za towar, który im dostarczyłem. Dotyczy to zarówno małych, jak i dużych przedsiębiorstw – mówi Jerzy Furtak, właściciel zakładu wędliniarskiego. A Bogdan Raszewski, szef firmy Disa specjalizującej się w układaniu posadzek w różnego typu obiektach przemysłowych, mówi: – Straciłem duże pieniądze. Są one nie do odzyskania, ponieważ nie chcę się włóczyć po sądach. Właściciele innych firm mają podobne problemy. – Jeden z kontrahentów przez pół roku zalegał z zapłatą 600 tys. zł, ale w końcu je odzyskałem – mówi Zenon Heimowski, szef firmy branży budowlanej Nordipol. Dodaje, że przy tego typu sprawach traci czas. Zaległości płatnicze odzyskuje dzięki perswazji, angażowaniu prawników i wysyłaniu pism przedsądowych.
Oburzenia nie kryje Dariusz Szostak, właściciel przedsiębiorstwa transportowego Trans Dar. – Nieuczciwych kontrahentów jest tak wielu, że mam wrażenie, iż działam na rynku oszustów – mówi. Dodaje, że dwie sprawy z tym związane rozstrzygane są już w sądach, a trzecia jest w drodze do sądu.
Taką drogę odzyskiwania należności wybiera jednak niewielu przedsiębiorców. Najczęściej decydują się na cierpliwe czekanie i perswazję. Eksperci nie mają wątpliwości, że to nie brak pieniędzy jest najczęstszym powodem zaległości. – Przedsiębiorstwa są na ogół w dobrej kondycji finansowej. Świadczą o tym ich bardzo duże depozyty w bankach – ocenia dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan. Według NBP wyniosły one w maju ponad 175,3 mld zł. Zdaniem Starczewskiej-Krzysztoszek część przedsiębiorców celowo zwleka z regulowaniem zobowiązań wobec kontrahentów i oszczędza na wszelki wypadek, bo zwiększa się niepewność działalności gospodarczej podsycana informacjami z Grecji i Włoch.
Zatorom płatniczym sprzyja też system podatkowy. – Przedsiębiorca, który wystawi fakturę, musi w ciągu 30 dni zapłacić VAT niezależnie od tego, czy partner ureguluje zobowiązanie. Równocześnie kontrahent, który otrzymuje fakturę, nawet jeśli jej nie zapłaci, wpisuje ją w koszty i obniża sobie podstawę do opodatkowania. To może zachęcać do opóźniania płatności – wyjaśnia Starczewska-Krzysztoszek.
Zdaniem Jacka Santorskiego, psychologa biznesu, przedsiębiorcy będą cierpieć z powodu zatorów płatniczych dopóty, dopóki nie zbudują kultury wspólnoty i współodpowiedzialności. Powinni tworzyć środowiskowe formy nacisku, które mogłyby eliminować z biznesu nieodpowiedzialnych partnerów. – Przedsiębiorcy mieliby mniej problemów z przeterminowanymi płatnościami, gdyby byli bardziej przewidywalni, częściej korzystali z faktoringu i możliwości ubezpieczenia transakcji – zaznacza Santorski. Na powstawanie zaległości ma też wpływ niewydolność sądów. Na egzekucję należności firmy czekają średnio kilkaset dni.
Opóźnianie płatności to nie tylko polski problem. Na przykład w Portugalii zaledwie 21,4 proc. faktur płaconych jest na czas, a w Wielkiej Brytanii tylko 24,7 proc. Najlepiej jest w Szwajcarii, gdzie ponad 68 proc. zobowiązań regulowanych jest w terminie.
Mamy dużo płatności zalegających ponad cztery miesiące. Gorzej jest w Hiszpanii
Tomasz Starzyk | ekspert Dun & Bradstreet Poland
Zatory płatnicze należą do głównych problemów polskich firm. Coraz więcej z nich ma do czynienia z zaległymi płatnościami. Najmocniej odczuwają to małe firmy, które z tego powodu narażone są na utratę płynności finansowej. Niepokojąca jest skala zjawiska. Z naszych badań wynika, że w ubiegłym roku w Polsce zaledwie co trzecia faktura była płacona w terminie. A na przykład w Niemczech ponad 60 proc. faktur jest regulowanych na czas.
Ponadto Polska jest w Europie jednym z trzech krajów, w których odnotowuje się najwięcej zaległych płatności powyżej 120 dni. Pod tym względem gorzej jest tylko w Hiszpanii, a tuż za nami jest Portugalia. Sytuację na Półwyspie Iberyjskim można jednak wytłumaczyć kryzysem. U nas przyczyny są zgoła inne. Jedną z nich jest to, że część firm celowo zwleka z uregulowaniem zobowiązań, żeby mieć do dyspozycji więcej pieniędzy. W taki sposób kredytują sobie bieżącą działalność.
Najgorzej jest w branży spożywczej, najmniej zalegają transportowcy / DGP