Deputowani PE opowiedzieli się za powołaniem konwentu, który będzie przekonywał płatników netto do projektu Lewandowskiego i Barroso. Ma on obradować w Warszawie, która przewodzi koalicji popierającej plany Komisji.
Polska zyskuje wpływowego sojusznika w walce o utrzymanie przez kolejne siedem lat odpowiednio wysokich funduszy strukturalnych. Wczoraj przytłaczającą większością 506 głosów za, 48 przeciw i 101 wstrzymujących się Parlament Europejski poparł propozycję Komisji Europejskiej przeznaczenia aż 376 mld euro na politykę spójności. Z tej kwoty Polska otrzymałaby najwięcej ze wszystkich państw Wspólnoty (80 mld euro). Byłoby to także więcej, niż dostaliśmy w obecnej siedmiolatce (68 mld euro w latach 2007 – 2013).
Stanowisko europarlamentu jest kluczowe, bo od wejścia w życie traktatu lizbońskiego bez zgody zgromadzenia w Strasburgu porozumienie o nowym budżecie nie może wejść w życie. W trakcie wczorajszej debaty rezolucję poparli nawet posłowie krajów, które dążą do ograniczenia budżetu Brukseli – Niemiec i Wielkiej Brytanii.
– Unia musi pozostać wspólnotą solidarności i rzecznikiem interesów regionów – argumentował deputowany niemieckiej CDU Markus Pieper, sprawozdawca raportu. – Fundusze strukturalne są szansą na rozwój takich regionów jak Walia i nie mogą być ograniczane – uznał brytyjski socjalista Derek Vaughan.
W przyjętej rezolucji parlament wskazał, że dzięki funduszom strukturalnym w minionych siedmiu latach dysproporcje między bogatymi i biednymi krajami Unii wyraźnie się zmniejszyły, wszędzie też znacząco zwiększyła się wydajność pracy. Zdaniem autorów dokumentu fundusze są także korzystne dla najbogatszych krajów UE, bo pośrednio zwiększają popyt na ich towary i usługi.
Parlament sprzyja Polsce w walce o politykę spójności. Wczoraj przedstawił strategię przekonywania przeciwników budżetu KE. Szef komisji budżetowej Alain Lamassoure zaproponował w imieniu największych klubów europarlamentu powołanie specjalnego konwentu, który doprowadzi do uzgodnienia projektu wydatków Brukseli na nadchodzące 7 lat. Idea jest wzorowana na podobnej instytucji, która w latach 2001 – 2003 opracowała projekt europejskiej konstytucji. W jej skład wchodzili przedstawiciele parlamentów i rządów narodowych. Zdaniem Lamassoure’a pomysł został uzgodniony z Donaldem Tuskiem. Obrady konwentu miałyby się odbywać w Warszawie.
Aby zapewnić sobie poparcie płatników netto, Komisja zaproponowała również osobny fundusz na rozwój sieci transportowej i ochronę środowiska o wartości 40 miliardów euro w nadchodzących 7 latach. Mogłyby z niego korzystać te regiony, których poziom zamożności mieści się między 75 i 90 proc. średniej europejskiej i które już utraciły prawo do korzystania z funduszy strukturalnych.
Polacy uchodzą w Unii za egoistycznych graczy. Przy budżecie na tym skorzystają
Jorge Nuniez | ekspert Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS)
Komisja Europejska zaproponowała korzystny dla Polski budżet Unii Europejskiej na lata 2014 – 2020. Mamy z niego otrzymać 80 mld euro na kluczowe dla nas fundusze strukturalne. Polski rząd zdoła obronić te pieniądze w negocjacjach w Radzie UE?
Pewne cięcia będą konieczne, bo zależy na nich największym płatnikom netto, zwłaszcza Wielkiej Brytanii, Holandii, Danii, Szwecji. Jednak z pewnością Polska nie otrzyma na pomoc strukturalną mniej niż w obecnym budżecie (68 mld euro). Polska w Brukseli od dawna wyrobiła sobie opinię niezwykle twardego, wręcz egoistycznego negocjatora. Z pewnością za premierem Tuskiem staną wszystkie nowe kraje członkowskie, które takich możliwości negocjacyjnych nie mają. Sojusznikiem Polski będą też Grecja i Portugalia, którym podobają się zapisy o zwiększeniu współczynnika finansowania z funduszy strukturalnych dla krajów, które przeżywają kryzys. Bardziej dwuznaczne jest natomiast stanowisko Hiszpanii, która w nowym budżecie po raz pierwszy stanie się płatnikiem netto.
Stanowiska Komisji Europejskiej i PE zdają się sprzyjać Polsce?
Unijne instytucje zawsze wspierają dużą skalę funduszy strukturalnych, bo to jednocześnie wzmacnia ich rolę. Jednak po 2014 roku KE chce wyśrubowywać warunki przyznawania funduszy. Kraje, które je otrzymają, będą musiały udowodnić, że nie doszło do defraudacji, oraz wypełnić konkretne cele, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy i spadek bezrobocia. Inaczej mogą stracić część pieniędzy. Na to Polska musi zwrócić szczególną uwagę.
Wielka Brytania ma jednak prawo weta w tych negocjacjach. Nie wymusi cięć?
Tego się nie obawiam. Londyn jest w tej sprawie zupełnie izolowany, bo występuje ze skrajnymi żądaniami i nie przedstawia żadnego alternatywnego pomysłu na budżet. Większe znaczenie ma stanowisko Niemiec, które uważają, że fundusze strukturalne powinny być utrzymane na dotychczasowym poziomie, a ich wielkość nie może przekraczać 2,5 proc. PKB kraju beneficjenta.