O osiągnięciach Polskiej Organizacji Turystycznej (POT) w mediach bywa głośno. A to o otwarciu kolejnego przedstawicielstwa w Chinach, a to o spocie promującym Polskę, który zdobył pierwsze miejsce podczas prestiżowego festiwalu filmowego The Golden City Gate, na międzynarodowych targach turystycznych ITB w Berlinie. Branża turystyczna, na rzecz której ma działać ta instytucja, patrzy na POT trochę inaczej.

Zamiast nagród oczekuje konkretnych efektów w postaci zwiększonego ruchu turystycznego. Tymczasem ten maleje – jeszcze w 2006 roku odwiedziło nas 15,7 mln osób, w 2009 roku już 11,9 mln. Odbicie przyszło dopiero w 2010 roku – przyjechało do nas 12,5 mln turystów.

Branża zarzuca POT, że działania w zakresie promowania Polski prowadzi nieumiejętnie. O rejsie żaglowca Fryderyk Chopin, z udziałem którego w kilkunastu europejskich portach miały odbywać się eventy promujące nasz kraj, stało się głośno tylko dlatego, że burza połamała mu maszty. A na ten cel poszła gigantyczna kwota 24,1 mln zł. – O rejsie miała dowiedzieć się głównie zagranica. Tam rejs Fryderyka Chopina był dobrze oceniony – broni się przedstawiciel POT.

Zapewne przyjdzie nam też jeszcze poczekać na efekty zorganizowanych w tym roku targów ITB 2011 w Berlinie, na które w ramach projektu unijnego wydano 13,8 mln zł. – Przynajmniej 2 – 3 lata potrzeba, aby przełożyło się to na ożywienie ruchu turystycznego – tłumaczy wydatki Katarzyna Draba z POT.

Mimo że organizacja działa od 1 stycznia 2000 r., Polska jak była, tak jest w drugiej dziesiątce krajów atrakcyjnych turystycznie w Europie.

– Turystka jak każdy produkt wymaga wypromowania, jednak wizerunek powinien być spójny. Powinno na niego pracować także Ministerstwo Gospodarki, Spraw Zagranicznych czy Kultury i Sztuki. Tymczasem każdy z tych resortów wysyła w świat sprzeczne informacje o Polsce – uważa Andrzej Kozłowski, były szef POT, obecnie dyrektor ds. sprzedaży i marketingu Zakładu Leczniczego „Uzdrowisko Nałęczów”. Kozłowski nie zgadza się z krytyczną oceną działalności POT. – Zawsze znajdą się niezadowoleni – mówi.

Zdaniem biur podróży zamiast wizerunku powinien być promowany produkt.

– I to taki, który jest dostępny w sprzedaży. W zeszłym roku Polska była promowana przez POT w ramach obchodów roku Chopina. Co z tego, jak nie można było kupić biletów na imprezę. Podobnie jest z Euro 2012 – mówi Dariusz Pałecki z biura Polish Travel Quo Vadis. Pyta, dlaczego w świat nie idzie np. informacja o polskich ośrodkach spa czy uzdrowiskach.

– To byłoby z korzyścią dla biur żyjących z turystyki przyjazdowej. Obecnie są na wymarciu – podkreśla.

Nawet Polska Agencja Inwestycji Zagranicznych, która też powinna czerpać zyski z tego, że o Polsce jest coraz głośniej w świecie, nie jest w stanie określić, jakie efekty przynosi działalność POT.

– Obserwujemy większy napływ inwestorów z Chin. Od listopada ubiegłego roku było już 17 delegacji. Kolejne dwie są zaplanowane. Trudno jednak powiedzieć, czy jest to efektem targów w Szanghaju – mówi Agnieszka Ciećwierz z PAIZ.

Co roku POT dostaje z budżetu 38 mln zł. Z tego około 30 mln idzie na promocję, a 8 na utrzymanie 80 pracowników w biurze warszawskim oraz kilkunastu w 14 przedstawicielstwach za granicą. Od 2002 roku organizacja dysponowała kwotą na poziomie około 30 mln zł, a w 2000 r. – 40 mln zł. Teraz jednak budżet POT jest zwiększany o środki z UE. Na lata 2007 – 2013 otrzymał w sumie 36 mln euro.

– W 2010 r. wydaliśmy 88,4 mln zł, w tym 37,7 mln zł – mówi Katarzyna Draba. I dodaje, że trudno jest przekładać wydatki na efekty. – Można wydać ogromne środki na promowanie Polski, które się nie zwrócą, bo pył wulkaniczny sparaliżuje ruch turystyczny – zauważa.