Producenci kuszą napędami elektrycznymi, które mają zapewnić przyjazność firmowych samochodów dla środowiska. Jednak eksperci uważają, że te innowacje są dziś zbyt drogie, by stały się powszechne.
Producenci kuszą napędami elektrycznymi, które mają zapewnić przyjazność firmowych samochodów dla środowiska. Jednak eksperci uważają, że te innowacje są dziś zbyt drogie, by stały się powszechne.
– Zdecydowanie jesteśmy jeszcze daleko od samochodu elektrycznego dla masowego odbiorcy – przyznaje Stephen Glaister, dyrektor Royal Automobile Club. W niedawno opublikowanym raporcie eksperci KPMG twierdzą, że ceny pojazdów elektrycznych spadną na tyle, żeby ich kupno było opłacalne, najwcześniej za pięć lat.
Leaf (Leading Environmentally-friendly Affordable Family Car), czyli – jak utrzymuje Nissan – pierwszy produkowany na masową skalę samochód elektryczny, dostępny jest już w Stanach Zjednoczonych i kosztuje 33 tys. dol. Jeszcze gorzej pod tym względem wypada auto oferowane w sprzedaży na polskim rynku, czyli Mitsubishi i-MiEV. Samochód kosztuje 160 tys. zł, a więc równowartość dwóch – trzech samochodów z napędem tradycyjnym. Dotąd sprzedano w naszym kraju tylko 29 takich aut.
Importer japońskiej marki zapewnia, że warto skorzystać z oferty. Koszt przejechania 100 km to ok. 6 zł. Przy rocznym przebiegu auta na poziomie około 40 tys. km koszt eksploatacji zamyka się więc kwotą 2,4 tys. zł. Rachunek jest sześciokrotnie niższy w porównaniu do samochodu z silnikiem benzynowym ze średnim spalaniem 7 litrów na 100 km. Ale to nie zmienia faktu, że przy cenie tradycyjnego auta rzędu 60 tys. zł tańsza eksploatacja niweluje różnice w cenie dopiero po ośmiu latach.
Dlatego już dziś sprzedawcy samochodów elektrycznych myślą o dodatkowych bonusach, np. wydłużonej gwarancji. Nie inaczej jest z Mitsubishi i-MiEV, które ma 5-letnią gwarancję. Taką ofertę na rynku może przebić tylko Kia, która daje siedem lat. Tyle że choć niewielu sprzedawców samochodów z napędem tradycyjnym może przebić tę ofertę, to ograniczenie przebiegu dla i-Miev do 100 tys. km, czyli oferty dostępnej w większości salonów, powoduje, że ta propozycja japońskiego koncernu traci na wartości.
Na razie dużą przeszkodą w upowszechnieniu samochodów elektrycznych jest też brak odpowiedniej infrastruktury umożliwiającej szybkie ładowanie baterii i równie sprawną płatność za usługę kartą kredytową czy SMS-em. I-MiEV po pełnym naładowaniu może pokonać co prawda 150 km, ale ładowanie baterii w standardowym gniazdku o mocy 230 V trwa aż 6 godzin. Rozwiązaniem sprawy są stacje szybkiego ładowania dla samochodów elektrycznych wyposażone w trójfazowe wyjście o mocy 22kW oraz prądu stałego o mocy 50 kW. W nich można uzupełnić energię w samochodzie elektrycznym w 30 minut. Co z tego, skoro w naszym kraju działa zaledwie kilka takich punktów, a posiadacze aut elektrycznych jeszcze przez długie lata będą skazani na ładowanie takich samochodów w swoich garażach.
– Rozwój rynku samochodów elektrycznych czy też szerzej ekologicznych nakręciłyby zapewne zachęty podatkowe oferowane przy zakupie takich aut – mówi Andrzej Halarewicz, szef JATO Dynamics w Polsce.
Ale na to w Polsce też się nie zanosi. Polski rząd – w przeciwieństwie do 17 innych krajów Unii – nie kwapi się np. z wprowadzeniem podatku ekologicznego, który obciąża kieszenie użytkowników starszych i bardziej szkodliwych dla środowiska samochodów, a promuje tych, którzy mają auta ekologiczne.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama