Rząd chce naprawić handel i regulować relacje sklep – dostawca. Kraje, które to zrobiły, teraz się z tego wycofują, bo spowodowało to wzrost cen żywności, a sieci unikają miejscowych producentów.
Producenci żywności obawiają się wprowadzenia sztywnych rządowych regulacji dotyczących relacji między sklepami a dostawcami. Mówią, że kilka miesięcy to za mało, aby opracować solidny projekt ustawy. W pracach nad nim powinni uczestniczyć też handlowcy i dostawcy.
Coraz częstsze sprzeciwy ze strony producentów dotyczące pobieranych od nich przez sklepy opłat, sięgających według ich wyliczeń 25 – 30 proc. wartości dostarczonych produktów, sprawiły, że rząd podejmie próbę rozwiązania tego problemu. W zeszłym roku już około 100 spraw rozpatrywanych w polskich sądach dotyczyło tej kwestii.
Co więcej, zastrzeżenia do sieci, które nie tylko pobierają coraz to nowe opłaty, niemające w opinii producentów uzasadnienia, ale i coraz bardziej wydłużają terminy płatności, zaczęła mieć też branża budowlana. Efektem tego było wtoczenie przez firmę K.K.K. sprawy przeciwko Leroy Merlin, który nie płacił za towary nawet przez 250 dni.
Jak dowiedział się „DGP”, uregulowanie relacji między dostawcami a sklepami ma nastąpić jeszcze w tym roku. Międzyresortowy Zespół ds. Zwiększenia Przejrzystości Rynku Artykułów Rolno-Spożywczych i Poprawy Funkcjonowania Łańcucha Żywnościowego, powołany w styczniu 2010 r., chce w opracowywaniu projektu oprzeć się na rozwiązaniach zastosowanych już w innych krajach. Mowa o Rumunii, Słowacji, Czechach i Węgrzech, gdzie ustalono m.in. zapłaty za towary w terminie 30 dni, zakazano pobierania od dostawców opłat półkowych oraz na reklamę i marketing oferowanych przez nich towarów.
Jak podkreśla Kazimierz Plocke, wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi oraz szef międzyresortowego zespołu, ostateczne założenia projektu będą znane po zgłoszeniu poprawek przez różne resorty, czyli najwcześniej w maju tego roku. Branża spożywcza, w tym zwłaszcza producenci, obawia się jednak, że tak szybkie tempo może doprowadzić do stworzenia bubla prawnego. Tak stało się w innych krajach – tam ustawy zostały zaskarżone do tamtejszych trybunałów konstytucyjnych lub mają być wycofane w tym roku.
Polscy producenci obawiają się ponadto, że u nas może stać się podobnie i w rezultacie powstanie nikomu niesłużący bubel prawny.
– Zwłaszcza jeśli zajmą się tym wyłącznie urzędnicy. Nawet jeśli mają bardzo dobre intencje. Tylko handlowcy i producenci wiedzą, czego im potrzeba – uważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny Federacji Producentów Żywności.
Podkreśla przy tym, że w polskim prawie już jest zakazane pobieranie przez sieci handlowe innych opłat niż marża handlowa.
Zdaniem producentów lepszym rozwiązaniem niż ich kolejne zakazywanie byłoby jasne wskazanie, za co można je pobierać. Bo wsparcie sprzedaży w sklepach służy nie tylko sieciom, ale i producentom, którzy mogą liczyć na większe obroty.
Zagranica wycofuje się z regulacji
● CZECHY – wprowadziły ustawę nakładającą obowiązek zapłaty przez sklep w ciągu 30 dni, zakazały opłat półkowych, audytu dostawców, tzw. rabatów retro (premie za sprzedaż), prowizji wzajemnych. Spowodowało to m.in. spadek zakupów u rodzimych producentów, spory sądowe, skargę do UE. Nowy rząd zadeklarował uchylenie ustawy wiosną 2011 roku.
● SŁOWACJA – wprowadziła zakaz premii za ekspozycję produktu, współfinansowania gazetek i innych informacji promocyjno-reklamowych, audytów i analiz produktów na koszt producenta. Skutki są podobne do czeskich, rząd wycofuje się z tych rozwiązań.
● WĘGRY – wprowadziły m.in. zakaz opłat za przyjęcie do sprzedaży (półkowe), za atrakcyjną ekspozycję, dodatkowe opłaty dla sklepów. Przez to powstają zmowy cenowe producentów, protesty do UOKiK, wzrósł import, problemy mają krajowi dostawcy. Złożona jest skarga konstytucyjna na dyskryminację.
● RUMUNIA – wprowadziła 30-dniowy termin płatności, zakaz opłat za promocję produktu. Trwają prace nad uchyleniem ustawy, która może zniknąć w tym roku.