Dzieci w wieku od 3 miesięcy do 5 lat to nowa fala kursantów w szkołach językowych.
W Polsce działa już około 1 tys. szkół językowych. Mimo, że rynek jest mocno nasycony wciąż przybywa nowych placówek, średnio około 50-80 rocznie.
– W skali roku ich liczba rośnie o około 20 proc. To dużo lepszy wynik, niż kilka lat temu, gdy notowane były przyrosty na poziomie 40 proc. Wówczas jednak dopiero tworzył się rynek szkół językowych dla dzieci i jedną placówkę odwiedzało 30 maluchów. Dziś jest to ponad 200 – wyjaśnia Magdalena Karwicka Staśkiewicz z Abrakadabra Centrum Języków Obcych dla Dzieci.
Jak tłumaczą eksperci, wyścig rodziców o zapewnienie jak najlepszego wykształcenia dla swoich dzieci, w ostatnich dwóch latach bardzo się zaostrzył. To przekłada się na wzrost zainteresowania wszelkimi dodatkowymi kursami, w tym językowymi. Szczególnie, że wielu przedszkolach wprowadzono już naukę angielskiego. Rodzice, których pociechy nie mają dostępu do takich kursów w swojej placówce, szukają ich na zewnątrz.
– To powoduje, że do szkół językowych trafiają już dzieci w wieku od 3 miesięcy – mówi Grzegorz Grabiec z Helen Doron Early English, która w Polsce naucza poprzez swoje placówki 26 tys. dzieci.
Wzbogacenie przedszkoli o kurs angielskiego powoduje też, że rodzice chcą zapisać swoje maluchy na naukę jeszcze jednego języka. Co ciekawe drugim popularnym językiem nie jest już niemiecki. Jak wynika z naszych rozmów ze szkołami językowymi wyprzedził go hiszpański.
Rozpoczęcie działalności na rynku szkół dla dzieci nie jest jednak proste. Eksperci przestrzegają więc, by dobrze się do tego przygotować, zanim podejmie się taką decyzję. Bo jak zaznaczają nie wystarczy w szkole, do której uczęszczają na kurs osoby dorosłe wydzielić tylko pomieszczenia dla maluchów. Miejsce musi być przystosowane dla nich pod każdym względem zarówno wyposażenia sali, jak i łazienek, czy szatni – zupełnie jak w przedszkolu. Wówczas maluchy będą czuły się bezpieczne, co pomoże w ich nauce.
– Trzeba też zatrudnić kadrę przygotowaną w nauczaniu dzieci oraz zgłębić metodę nauki. Dzieci, w przeciwieństwie do dorosłych naucza się bowiem poprzez zabawę – zauważa Magdalena Karwicka Staśkiewicz.
Dlatego, jak podkreślają praktycy, zakładając szkołę z kursami dla maluchów warto sięgnąć po sprawdzony już koncept oraz po podręczniki i materiały przeznaczone tylko dla najmłodszych. Na rynku działa już pięć firm, które są gotowe odsprzedać swoje know-how.
Koszt otwarcia szkoły językowej dla dzieci z pomocą doświadczonej firmy to wydatek od 6 do 45 tys. zł.
Jak przekonują eksperci, warto zainwestować dodatkowe pieniądze w zakup przepisu na biznes. Opracowanie autorskiego programu nauczania kończy się często zamknięciem placówki po roku, maksymalnie dwóch.
Pozostałe warunki konieczne do otwarcia placówki są takie same, jak w przypadku szkół dla dorosłych. A to oznacza, że nie trzeba ubiegać o zezwolenie na prowadzenie działalności w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Wystarczy tylko zawiadomić Urząd Miasta, ZUS.
Można też jeszcze zgłosić placówkę w rejestrze prowadzonym przez Ministerstwo Nauki, co zagwarantuje nam większą wiarygodność.
Cena miesięcznego kursu jest niższa niż w przypadku osoby dorosłej, która miesięcznie musi zapłacić ok. 250 zł. Najczęściej jest to 120-150 zł. Pozwala to przy 40-50 kursantach osiągnąć zyski z prowadzenia placówki na poziomie 4-5 tys. zł.
Na koniec warto wspomnieć o jeszcze nowym trendzie. Mowa o mobilnym prowadzeniu placówki. Wielu rodziców, w natłoku codziennych obowiązków, coraz bardziej stawia na nauczycieli, którzy poprowadzą kurs w domu. By taki pomysł prowadzenia działalności się powiódł trzeba zainwestować kilka tysięcy złotych w reklamę i marketing.