Szkoły językowe zaczynają kusić coraz młodsze dzieci. Do niedawna uczyły te szkolne, teraz coraz chętniej wchodzą do przedszkoli
Szkoły językowe zaczynają kusić coraz młodsze dzieci. Do niedawna uczyły te szkolne, teraz coraz chętniej wchodzą do przedszkoli
Na rynku jest nawet szkoła, która przekonuje, że angielskiego potrafi nauczyć 3-miesięczne niemowlęta. – Nasze nauczanie oparte jest na praktykowanej od 26 lat autorskiej metodzie osłuchiwania się z językiem – podkreśla Barbara Jurga z Helen Doron Early English.
Zaczynanie nauki w tak młodym wieku to świetny sposób na związanie klienta. Jurga podkreśla, że w swojej ofercie szkoła ma 10 programów nauczania dostosowanych do różnego wieku dziecka. Dzięki temu rodzic, który z nim przyjdzie, zostanie prawdopodobnie stałym klientem.
Znajduje to potwierdzenie w danych. Ta największa sieć na naszym rynku pochodząca z Wielkiej Brytanii jeszcze dwa lata miała 160 franczyzobiorców uczących pod marką HDEE. Dziś ma ich 176. I nie zamierza na tym poprzestać. – W każdym 100-tys. mieście można liczyć rocznie na ok. 350 dzieci, które rodzice chcą wysłać na lekcje języka – wyjaśnia Barbara Jurga z HDEE.
Szkoły sięgają po coraz młodszych klientów, bo konkurencja na rynku jest bardzo duża. Kolejną niszą są przedszkola językowe. Na taki pomysł wpadł Robert Pieczkowski, współzałożyciel sieci szkół językowych British School. BS już obecnie uczy 30 tys. dzieci z gimnazjów i liceów, którzy stanowią ok. 70 proc. wszystkich klientów. Choć sieć założył już 15 lat temu, a corocznie przybywa mu kilka placówek, postanowił skupić się na rozwoju przedszkoli.
– Obecnie działa jedno. W najbliższym czasie otwierają się cztery nowe, a w przyszłym roku dziewięć – mówi Pieczkowski.
Skąd takie tempo rozwoju? Biznes jest po prostu zyskowny. Przeciętna miesięczna opłata za dziecko wynosi 500 zł. Drugie tyle dorzuca gmina. Do właścicieli przedszkola po odjęciu kosztów trafia nawet 40 proc. przychodów. – Nauczanie dzieci w przedszkolach zwraca się dużo szybciej od prowadzenia klasycznej szkoły językowej – mówi Pieczkowski. Nad poszerzeniem oferty językowej o przedszkola myśli także Magdalena Karwicka-Staśkiewicz, właścicielka szkoły Abrakadabra.
Należy jednak pamiętać, że rozpoczęcie działalności wymaga dużych kosztów początkowych związanych z pozyskaniem i adaptacją lokalu. Do tego dochodzi cena licencji na korzystanie ze znanej marki. W wypadku HDEE kosztuje to 20 tys. zł, w BS – 100 tys. zł.
Jak sprawdzić przedszkole czy szkołę językową, do których chcemy posłać dziecko?
Takie elementy jak odpowiednie wykształcenie językowe i pedagogiczne nauczycieli to standard. Wiele sieci przeprowadza też wewnętrzne sprawdziany dla nauczycieli. Jednak, jak mówi Magdalena Karwicka-Staśkiewicz, najlepiej, jeśli rodzice pójdą z dzieckiem na próbne zajęcia i porozmawiają z rodzicami tych dzieci, które już uczestniczą w lekcjach.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama