Przedstawiciele krajów G20, czyli największych gospodarek świata, porozumieli się na konferencji w Paryżu w sprawie metod pomiaru destabilizujących nierówności w globalnej gospodarce, które przyczyniają się do pogłębiania skutków kryzysu finansowego.

Ministrowie finansów i szefowie banków centralnych z grupy 20 najbogatszych i rozwijających się państw uzgodnili na zakończonym w niedzielę spotkaniu listę kryteriów, na podstawie których oceniane będą destabilizujące nierówności w globalnej gospodarce.

By nakłonić do współpracy Chiny, złagodzono kryteria pomiaru nadwyżek na rachunku obrotów bieżących. Pekin, który oskarżany jest o kumulowanie ogromnych rezerw walutowych, przeciwstawiał się koncepcji ich pomiaru.

Do pomiaru wewnętrznych czynników destabilizujących w danym kraju pod uwagę brane będą: dług publiczny, deficyt budżetowy i oszczędności prywatne.

Ponadto brane będą pod uwagę następujące kryteria: połączenie wskaźnika dotyczącego rachunku obrotów bieżących i wskaźnika wymiany handlowej, rezerwy walutowe i realne kursy wymiany walutowej.

Uczestnicy konferencji porozumieli się też w kwestii poprawienia przejrzystości transakcji na rynkach towarowych.

Osiągnięte podczas konferencji kompromisy są w dużej mierze sukcesem Francji, która w tym roku sprawuje rotacyjne przewodnictwo grupy. Jednak trudniejsze ustalenia - tzn. na jakim poziomie globalne nierówności stają się rzeczywiście groźne i jak je ograniczać - zostaną podjęte dopiero na następnych spotkaniach G20.

Francuska minister finansów Christine Lagarde ostrzegała uczestników konferencji, że brak kompromisu może doprowadzić szybko do kolejnego światowego kryzysu finansowego, a prezydent Francji Nicolas Sarkozy powiedział, że brak reakcji na takie zagrożenia ze strony niektórych rządów może doprowadzić do rozpadu G20.

Jak komentuje Associated Press, wśród uczestników konferencji panowała zgoda co do konieczności zaprowadzenia pewnych zmian w międzynarodowym porządku gospodarczym; uznano np., że po wybuchu globalnego kryzysu finansowego musi się zmienić system, w którym USA importują towary z reszty świata, kreując kolosalny deficyt handlowy, a takie kraje jak Chiny, Niemcy i Japonia kumulują nadwyżki. Dyskutowano też o koniecznych zmianach w takich gospodarkach jak chińska, które powinny zwiększyć konsumpcję i wzmocnić swe waluty, by zmniejszyć swe uzależnienie od eksportu - ale pytania o to, jak i kiedy przeprowadzić takie zmiany, podzieliły uczestników konferencji.

Biorący w niej udział szef Banku Światowego Robert Zoellick ostrzegł w sobotę, że gwałtowny wzrost cen produktów żywnościowych osiągnął poziom alarmujący i stanowi obecnie zagrożenie dla stabilności wielu krajów.