Polskie gwiazdy YouTube’a będą zarabiać na reklamach emitowanych przy swoich filmikach. Jak dowiedział się „DGP”, Google – właściciel tego serwisu wideo – właśnie uruchomił w Polsce program partnerski dla użytkowników portalu. Nikt na razie nie jest w stanie określić, ile otrzymają najpopularniejsi w sieci artyści.
Polskie gwiazdy YouTube’a będą zarabiać na reklamach emitowanych przy swoich filmikach. Jak dowiedział się „DGP”, Google – właściciel tego serwisu wideo – właśnie uruchomił w Polsce program partnerski dla użytkowników portalu. Nikt na razie nie jest w stanie określić, ile otrzymają najpopularniejsi w sieci artyści.
Baśka TiVi, czyli kanał na YouTube, na którym Barbara Kwarc, emerytowana garderobiana, umieszcza filmy, komentując w nich rzeczywistość, został do tej pory odwiedzony blisko 700 tysięcy razy, a filmy na nim umieszczone obejrzano ponad 9,5 mln razy. Podobnych twórców: muzyków, komików czy autorów wideopamiętników – są w polskiej wersji YouTube’a tysiące. To oni w znacznej części odpowiadają za popularność tego serwisu, a niektórzy z nich zdobyli już sobie sporą popularność w sieci. Nic dziwnego więc, że serwis zaproponował im właśnie współpracę w zarabianiu na reklamach.
Żyć z YouTube’a
Już ruszyła specjalna strona programu partnerskiego YouTube.
– Danie naszym użytkownikom możliwości zarabiania na materiałach wideo powinno sprawić, że w serwisie pojawi się więcej interesujących i wysokiej jakości treści. Reklamodawcy będą mieli szanse na dotarcie do jeszcze większej liczby zaangażowanych odbiorców – mówi Tomasz Czudowski, odpowiedzialny za działania YouTube’a w Polsce.
Wymagania stawiane użytkownikom chcącym włączyć się do programu partnerskiego są spore. Muszą tworzyć oryginalne, autorskie materiały wideo, mieć prawa do ich warstwy wizualnej i dźwiękowej oraz nowe nagrania zamieszczać regularnie. Jednak Google nie precyzuje, jak bardzo te nagrania muszą być popularne ani jak często muszą być zamieszczane nowe. Wszystko będzie oceniane indywidualnie w przypadku każdego chętnego. A tych może być sporo, bo Google jeszcze przed startem programu dostawał zapytania o taką możliwość współpracy.
Nic dziwnego, bo system ten działa od dwóch latach w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i kilkunastu innych państwach. I choć potentat z Palo Alto nie ujawnia, ile dzięki niemu zarabiają użytkownicy, to potwierdza, że coraz większa jest grupa ludzi, którzy praktycznie utrzymują się ze swojej części zarobków z YouTube. Analitycy firmy TubeMogul w ubiegłym roku podliczyli, że na współpracy z YouTube’em przynajmniej dziesięciu amatorów zarobiło ponad 100 tys. dol. Najlepiej zarabiającym użytkownikiem okazał się 22-letni Shane Dawson z USA. Na publikacji krótkich skeczy, często zresztą dosyć kontrowersyjnych, miał między lipcem 2009 i lipcem 2010 roku zarobić aż 315 tys. dol. Wszystko dlatego, że w ciągu roku miały w sumie blisko 432 mln odsłon.
Prosto z Google’a
Google nie ujawnia też, jak będą szczegółowo wyglądały kontrakty zawierane z gwiazdami amatorami w Polsce.
– Na pewno jednak będą oni dostawać więcej niż połowę zysków ze sprzedanych reklam oraz będą mogli mieć wpływ na to, jaki rodzaj reklamy i przy których umieszczanych przez nich filmach się znajdzie – tłumaczy Piotr Zalewski z Google Polska.
W Polsce Google sprzedaje trzy rodzaje reklam: pree-roll, czyli 15-sekundowe niemożliwe do ominięcia spoty przed filmikiem, reklamy wizualne w prawym górnym rogu strony WWW oraz inVideo, czyli reklamę w dolnym pasku filmu, którą widz może zamknąć. Cena reklam jest zależna nie tylko od popularności danego nagrania, lecz także od liczby reklamodawców chętnych ją wykupić.
Google Polska w tym roku chciałby podpisać umowy z kilkuset polskimi twórcami amatorami. Do tej pory wszedł w podobne układy z kilkoma profesjonalnymi parterami. Umowy na podział zysków z reklam na oficjalnych kanałach ma z WP.pl, TVP i Iplą. Kilka dni temu podpisał też pierwszą umowę z polskim wydawcą muzycznym. Filmy zamieszone na Prosto.TV, czyli kanale hip-hopowej wytwórni założonej przez znanego rapera Sokoła, zostały obejrzane już ponad 106 mln razy, więc mogą liczyć na całkiem spore zyski z reklam.
PRAWO
Prawa autorskie
Od swojego początku w 2005 r. YouTube jest oskarżany o łamanie praw autorskich. By uregulować sytuację i móc szerzej sprzedawać reklamy, serwis od dwóch lat zawiera umowy z organizacjami zbiorowego zarządzania prawami autorskimi w całej Europie. Podpisał je m.in. z organizacjami PRS for Music w Wielkiej Brytanii, BUMA Stemra w Holandii, SGAE w Hiszpanii, SIAE we Włoszech, IMRO/MCSPI w Irlandii. Kilka dni temu podobna umowa została podpisana w Polsce z ZAiKS-em.
Dodatkowo wprowadził dla użytkowników bazę blisko 30 tys. utworów muzycznych, z których mogą legalnie korzystać w tworzeniu swoich amatorskich filmów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama