Wojna waluta wciąż grozi światu. Ministrowie finansów krajów G20 nie zdołali podczas sobotniego spotkania w Korei Południowej ustalić konkretnego sposobu na wzmocnienie wartości chińskiego juana i powstrzymanie spadku kursu dolara. Ograniczyli się do jedynie do wzniosłych deklaracji.
Wojna waluta wciąż grozi światu. Ministrowie finansów krajów G20 nie zdołali podczas sobotniego spotkania w Korei Południowej ustalić konkretnego sposobu na wzmocnienie wartości chińskiego juana i powstrzymanie spadku kursu dolara. Ograniczyli się do jedynie do wzniosłych deklaracji.
Amerykański sekretarz skarbu Timothy F. Geithner zaproponował, aby największe potęgi gospodarcze świata zobowiązały się do ograniczenia nadwyżki rachunku bieżącego do 4 proc. PKB. To w szczególności zmusiłoby Chiny do zwiększenia konsumpcji wewnętrznej i poluzowania kursu juana, aby ograniczyć tempo wzrostu eksportu.
Jednak na spotkaniu w Gyeongju amerykański pomysł poparły tylko te kraje, które tak jak USA mają poważny deficyt handlowy: Wielka Brytania, Australia, Kanada i Francja. Zdecydowanie przeciw były natomiast Chiny (z nadwyżką rachunku bieżącego 4,7 proc. PKB), Niemcy (6,1 proc. PKB) i Rosja (4,7 proc. PKB).
Sami Amerykanie znaleźli się natomiast pod obstrzałem tych państw, które obawiają się, że dalszy spadek wartości dolara utrudni im eksport. Na początku listopada Rezerwa Federalna ma ponownie zacząć kupować obligacje Skarbu Państwa USA na masową skalę, co oznacza wprowadzenie na rynek pustego pieniądza i obniżenie wartości banknotu z Waszyngtonem.
– Nadmierne, stałe zwiększanie wielkości pieniądza na rynku oznacza w mojej ocenie manipulację kursem walutowym – uznał niemiecki minister gospodarki Rainer Bruederle.
Zdaniem brytyjskiego „The Economist” porażka spotkania w Gyeongju pokazuje, że interesy krajów G20 są w zbyt dużym stopniu sprzeczne, aby instytucja ta mogła sprawnie zarządzać międzynarodowym systemem gospodarczym. W tej sytuacji, uważa tygodnik, w budowę nowego ładu powinny być zaangażowane wszystkie znaczące państwa świata.
Inną opcją jest jednak przyznanie takiej roli MFW. Ministrowie finansów G20 zgodzili się, aby przekazać 6 procent udziałów w zarządzaniu funduszem krajom wschodzącym. Najbardziej skorzystały na tym Chiny, stając się trzecim, po USA i Japonii, najbardziej wpływowym państwem w tej instytucji. Do tej pory więcej głosów od ChRL miały Niemcy, Francja i Wielka Brytania. Dodatkowe udziały uzyskały także m.in. Indie.
– Jeśli nie doszłoby do tej zmiany, wiarygodność MFW zostałaby osłabiona – zwraca uwagę indyjski minister finansów Pranab Mukherjee.
Jeden z pomysłów na zapobieżenie wojnie walutowej zakłada, że MFW będzie publikował regularne raporty o polityce kursowej największych potęg gospodarczych i ewentualnie ogłaszał rekomendacje, jak ją zmieniać.
Amerykanie są jednak sceptyczni, czy takie stanowisko będzie brane poważnie pod uwagę. I wolą bezpośrednio porozumieć się z Chinami. Wczoraj Timothy Geithner niespodziewanie spotkał się na lotnisku miasta Qingdao we wschodnich Chinach z wicepremierem Wang Qishanem odpowiedzialnym za sprawy gospodarcze. Ostatnie spotkanie obu polityków w czerwcu doprowadziło do niewielkiego (2,5 proc.), ale jednak umocnienia kursu juana do dolara. Teraz Geithner ma poważniejszą broń: w listopadzie Senat ostatecznie będzie głosował nad ustawą, która pozwoli na nałożenie zaporowych ceł na import chińskich towarów do USA, jeśli kurs juana nie zostanie wzmocniony.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama