Inflacja w lipcu spadła do 2,2 proc. – szacują ekonomiści, z którymi rozmawialiśmy. Niższej inflacji w tym roku już nie będzie.
GUS jutro poda dane o wzroście cen w lipcu. Analitycy uważają, że był on nieco niższy niż w czerwcu, kiedy to wyniósł 2,3 proc. Być może niska inflacja utrzyma się jeszcze w sierpniu, ale na tym koniec. Od września przyspieszy. Według Dariusza Winka, głównego ekonomisty BGŻ, na koniec roku możemy mieć 2,6 – 2,7-proc. inflację. I jest to jedna z bardziej optymistycznych prognoz.
– Według naszych prognoz inflacja na koniec roku wyniesie 2,9 – 3 proc. – mówi Marta Petka-Zagajewska z Raiffeisen Banku.
Analitycy są zgodni, że wzrost inflacji w kolejnych miesiącach będzie wynikał przede wszystkim z efektu niskiej bazy z ubiegłego roku. Ale nie tylko. W tym roku w lecie nie mieliśmy tradycyjnego dużego spadku cen żywności. Najpierw powodzie, a potem susza ograniczyły jej podaż, przez co ceny żywności zaczęły rosnąć. Widać to było już w danych za czerwiec. Droga żywność będzie ciągnąć inflację w górę także na początku przyszłego roku.
– Wcześniej było tak, że niższe zbiory w kraju można było rekompensować tanią żywnością z importu. Teraz problemy podobne do naszych mają kraje ościenne, więc nie ma co liczyć na niskie ceny u nich. Chyba że pomoże nam kurs walutowy – mówi Jarosław Janecki, ekonomista Societe Generale.
Analityk wymienia też inne powody, dla których inflacja może wzrosnąć, np. wydłużające się terminy dostaw w przemyśle. – To cecha charakterystyczna dla rozpędzającej się gospodarki. Wydłużają się terminy dostawy produktów, jednocześnie spadają zapasy w firmach. Jeśli to się utrzyma dłużej, będzie rodziło dodatkową presję inflacyjną – mówi Janecki. Dariusz Winek dorzuca też inny czynnik: wzrost VAT. Choć podatek będzie podniesiony tylko o 1 pkt proc., może spowodować znacznie większe podwyżki cen.
Według większości ekonomistów Rada Polityki Pieniężnej nie będzie mogła obojętnie spoglądać na wzrost inflacji.
– Podniesienie stóp będzie niezbędne, bo już na przełomie tego i przyszłego roku przekroczymy cel inflacyjny – mówi Dariusz Winek. Według niego do lutego przyszłego roku RPP zwiększy stopy o 75 pkt bazowych. A pierwsza podwyżka o 50 pkt bazowych może być już w październiku.
Marta Petka-Zagajewska nie wierzy w taki scenariusz. Według niej RPP poczeka z podwyżkami do przyszłego roku. Jej zdaniem RPP będzie chciała się przekonać, czy dzisiejsze alarmistyczne prognozy dotyczące cen żywności się sprawdzą
– To kategoria bardzo zmienna. Przed wybuchem ostatniego kryzysu żywność też była gorącym tematem. Było jej mało i miała wywołać wybuch światowej inflacji. Dziś już nikt o tym nie pamięta – mówi. I dodaje, że nawet jeśli żywność zdrożeje, RPP wcale nie musi brać tego pod uwagę, bo stopy procentowe nie mają wpływu na jej ceny.
RPP będzie ostrożna, bo wyższe stopy mogą spowolnić wzrost gospodarczy. Jeśli podwyżka stóp nie zahamuje wzrostu inflacji, to w polskiej gospodarce mogłoby wystąpić zjawisko stagflacji – czyli wzrostu cen w warunkach słabej dynamiki PKB. Ekonomiści, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że na razie jest to mało prawdopodobne. A to dlatego że nadal jednym z ważniejszych czynników generujących wzrost gospodarczy jest eksport, który nie zależy od wielkości popytu wewnętrznego. Z opublikowanych wczoraj danych NBP wynika, że w czerwcu wartość sprzedaży polskich towarów za granicę wzrosła o 28,6 proc., za to import rósł wolniej, bo o 27,8 proc. To pozwoliło zmniejszyć deficyt handlowy do 287 mln euro, choć rynek spodziewał się 480 mln euro.
– Poza tym prawdopodobnie nadal będą rosnąć inwestycje infrastrukturalne, które są finansowane głównie przez środki unijne. To będzie ważny element napędzający poprawę koniunktury. Podwyżka stóp tego nie zmieni – mówi Dariusz Winek.