Złoty idzie do góry od połowy lipca. Wzrostowego trendu nie zatrzymał nawet mało ambitny plan fiskalny rządu. Podwyżki VAT rynek odebrał jako determinację rządu w obronie budżetu.
Po dobrych wynikach stress testów dla banków europejskich oraz uspokojeniu sytuacji w Grecji i Hiszpanii inwestorzy przestali bać się o przyszłość strefy euro. Nabrali apetytu na ryzyko i szukają zyskownych miejsc do lokowania kapitału.
Polska się do tego świetnie nadaje. Nasze aktywa – jak choćby rządowe obligacje – dają solidny zysk przy stosunkowo niewielkim ryzyku. Perspektywy gospodarki są dobre, stopy procentowe wyższe od tych na rozwiniętych rynkach. Problemy z budżetem też nie większe niż w innych krajach UE.
W efekcie euro od kilku już dni kosztuje mniej niż 4 zł, dolar lada moment spadnie poniżej 3 zł. Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK, uważa, że w najbliższych miesiącach czeka nas umocnienie złotego o 20 groszy wobec euro i mniej więcej tyle samo względem dolara.
Umacniający się złoty to tańszy kredyt w obcych walutach. Na przykład rata 30-letniej pożyczki we frankach szwajcarskich o wartości 300 tys. zł – która została wzięta 1 lipca tego roku – dziś wynosi 1390 zł (wg Home Broker). Prawie o 120 zł mniej niż w lipcu, bo frank potaniał od tamtego czasu o 25 groszy.