Najwięksi odbiorcy energii elektrycznej w Polsce negocjują kupno energii elektrycznej na Ukrainie. Prąd ze Wschodu może być nawet o 25 proc. tańszy.
Najwięksi odbiorcy energii elektrycznej w Polsce negocjują kupno energii elektrycznej na Ukrainie. Prąd ze Wschodu może być nawet o 25 proc. tańszy.
Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu (FOEEiG), które skupia takich gigantów, jak KGHM, Orlen, Anwil, Police czy CMC Zawiercie, negocjuje dostawy energii ze Wschodu. – Chcemy kupować energię z Ukrainy. Rozmowy się toczą – mówi „DGP” Henryk Kaliś, przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu.
Prowadzone negocjacje objęte są klauzulą poufności, wiadomo jednak, że wielki przemysł chciałby kupować prąd po stawkach nawet o 25 proc. niższych niż w Polsce. Jednak gra toczy się nie tylko o mniejsze koszty. Według prognoz polskie elektrownie niedługo nie będą nadążać z produkcją prądu. Tym bardziej że do 2016 r. w odstawkę pójdą najstarsze bloki węglowe. Eksperci nie mają złudzeń: prądu będzie brakować, bo koncerny energetyczne mogą nie zdążyć z inwestycjami.
Dlatego polskie firmy myślą o tym, żeby z Ukrainy sprowadzać nawet 5 terawatogodzin, czyli blisko 5 proc. rocznego zużycia polskiego przemysłu.
Problemem w szybkim rozpoczęciu dostaw tańszego prądu może okazać się infrastruktura. Odcinek transgraniczny linii energetycznej Chmielnicki-Rzeszów, należący do PSE-Operator, powinien zostać zmodernizowany. Potężnych nakładów wymaga także linia po drugiej stronie granicy. Według Dariusza Chomki, rzecznika PSE Operator, dostosowanie ukraińskiej części połączenia do europejskich norm i podłączenie do unijnego systemu może pochłonąć nawet 500 mln zł.
Jak przyznaje Henryk Kaliś, polski przemysł chętnie sięgnąłby także po energię z Białorusi. Ale i tutaj problemem jest stan połączeń transgranicznych. – W tej chwili tańszą energię moglibyśmy kupować nawet w Niemczech, ale z tym krajem łączą nas tylko dwie linie – mówi szef FOEEiG.
Firmy szukają alternatywnych dostawców energii, bo nie po drodze im z polskim sektorem elektroenergetycznym. Wiele o relacjach energetyki i przemysłu mówi nierozstrzygnieta czwartkowa aukcja energii. O 876 tys. megawatogodzin energii, czyli ok. 0,6 proc. łącznego zużycia w kraju z dostawą przez cały 2011 r., walczyło 11 wielkich przedsiębiorstw. Mimo że zlecenia kupna aż pięciokrotnie przekroczyły podaż energii zaoferowanej na aukcji, firmy musiały odejść z kwitkiem. Limit ceny określony przez oferenta wyniósł 195 zł/MWh przy maksymalnej ofercie kupna 194,19 zł/MWh. Izba zrzeszająca polski przemysł szans na ratunek nie widzi także w obowiązku sprzedaży prądu na giełdzie. Firmy uważają, że dopóki nie będzie energii z zewnątrz, ceny nie spadną.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama