Zarząd NBP zwycięsko zakończył potyczkę z Radą Polityki Pieniężnej o wysokość zysku banku centralnego za 2009 r.
Teraz zapewne wykona gest dobrej woli i poprze rządowy wniosek o elastyczną linię kredytową z MFW. A stopy procentowe nie drgnęły.
Rada przyjęła sprawozdanie NBP, w którym zapisano zysk w wysokości niespełna 4,2 mld zł – czyli w wersji, jaką przygotował zarząd jeszcze pod kierownictwem prezesa Sławomira Skrzypka. Po kilku tygodniach kłótni RPP częściowo wycofała się ze swojej uchwały, która zmienia zasady liczenia rezerwy na ryzyko kursowe. To od wielkości tej rezerwy zależy zysk. Rada uznała, że uchwała nie może obowiązywać przy sporządzaniu bilansu za ubiegły rok. W praktyce oznaczało to koniec sporu o zysk. Teraz obie jego strony starają się zatrzeć złe wrażenie, jakie cała awantura wywarła na analitykach rynkowych. – Współpraca zarządu z radą w ostatnich tygodniach była znacznie lepsza, niż relacjonowały to media. O tym, że rada zgodziła się na wersję zarządu, zdecydowały merytoryczna dyskusja i głębokie analizy – zapewniał wczoraj Piotr Wiesiołek, p.o. prezes NBP. – Spór o zysk to historia. Nasze relacje się docierają, udało się wypracować kompromis – dodawała prof. Elżbieta Chojna-Duch z RPP.
Ten kompromis może polegać na tym, że zarząd banku centralnego poprze rządowy wniosek o przedłużenie elastycznej linii kredytowej z MFW (FCL – Flexible Line Credity). Prezes Wiesiołek oficjalnie podtrzymuje stanowisko NBP – że linia nie jest nam potrzebna, bo mamy dobrą sytuację makroekonomiczną i spory wzrost rezerw walutowych banku centralnego w ostatnich miesiącach. – To stanowisko obowiązuje, ale rozmawiamy z RPP i Ministerstwem Finansów na temat linii kredytowej i w najbliższych dniach zapadną decyzje – powiedział szef NBP.
Bankowi centralnemu łatwo byłoby uzasadnić zmianę zdania. Kolejna odsłona greckiego kryzysu zwiększyła niepewność na światowych rynkach do tego stopnia, że na wartości zaczęły tracić złoty i obligacje. A to właśnie umocnienie złotego było koronnym argumentem przeciwko FCL.



Rząd dąży do przedłużenia linii wartej 20 mld dol., bo chce mieć dodatkową gwarancję bezpieczeństwa na wypadek destabilizacji systemu finansowego. Poza tym awaryjnie może z FCL finansować potrzeby budżetu, gdyby państwowej kasie groziła utrata płynności. Na razie takiego ryzyka nie ma. Mimo że wpłata z NBP do państwowej kasy będzie mniejsza, niż chciała tego RPP i spodziewał się nieoficjalnie rząd, to i tak istotnie pomniejszy ona deficyt budżetowy. Deficyt będzie mniejszy niż zapisane w ustawie 52 mld zł z jeszcze jednego powodu: wzrost gospodarczy będzie prawdopodobnie wyższy, niż zakładał rząd. – A to oznacza większe wpływy z podatków – mówi Piotr Bielski z BZ WBK. I dlatego ekonomiści spodziewają się stosunkowo dużego spadku deficytu. – Łącznie może być niższy o blisko 10 mld zł, a nawet więcej – uważa Piotr Kalisz z Citi Handlowego.
Analitycy ostrożnie wypowiadają się o szansach na spadek niektórych wydatków. Jeszcze niedawno można było w ciemno zakładać niższe koszty obsługi długu publicznego. Projektując budżet, resort finansów założył, że obsługa długu Skarbu Państwa będzie kosztować około 35 mld zł. Tymczasem od początku tego roku systematycznie spadały rentowności obligacji skarbowych i umacniał się złoty, co dawało nadzieję na spadek kosztów obsługi.
– Zamieszanie wokół Grecji znacznie jednak zwiększa ryzyko, zmienność na rynku może się jeszcze długo utrzymywać – mówi Piotr Kalisz. Dlatego nie należy opierać prognoz wykonania budżetu na przewidywaniu kursu złotego.