"Twardo negocjujemy, walczymy do upadłego w Komisji Europejskiej nie dlatego, że tylko interes stoczni tego wymaga. Powiedziałbym wręcz przeciwnie - być może w interesie stoczni byłaby ta prostsza, upadłościowa procedura prywatyzacji" - powiedział Tusk dziś dziennikarzom w Sejmie.
We wtorek unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes zapowiedziała, że zaproponuje KE podjęcie negatywnej decyzji w sprawie polskich stoczni.
"My walczymy o pieniądze podatnika"
"My walczymy o pieniądze podatnika, bo stocznie są dłużne gigantyczne pieniądze takim instytucjom jak ZUS, Fundusz Ubezpieczeń Społecznych - czyli pieniądze, które są własnością podatnika. Jeśli nie będzie innej możliwości, dalej będziemy szukali konsekwentnie takiej prywatyzacji, która uratuje polskie stocznie" - zapowiedział szef rządu.
Premier powiedział też, że jego wpływ na najwyższych urzędników KE doszedł już do "pewnej granicy". PiS i SLD apelowały do premiera o jego osobiste zaangażowanie w sprawę ratowania polskich stoczni.
"Chodzi o to, żeby stocznie w Polsce nadal produkowały statki"
Zdaniem Tuska warto polski know-how i polskie możliwości - jeśli chodzi o stocznie - utrzymać. "Chodzi o to, żeby stocznie w Polsce nadal produkowały statki" - podkreślił.
"Dla nas najważniejsze jest przygotowanie takiej sytuacji prawnej i takiej atmosfery, aby - po ewentualnej negatywnej decyzji KE - stocznie były traktowane ciągle jako całość w procesie prywatyzacji, żeby nikt nie pokawałkował tych stoczni" - zaznaczył szef rządu.
12 września resort skarbu przesłał KE plany restrukturyzacji polskich stoczni. ISD Polska (właściciel stoczni Gdańsk) proponuje połączenie zakładów w Gdańsku i Gdyni. Konsorcjum Mostostal Chojnice chce kupić stocznię Szczecin. Jeśli Bruksela ich nie zaakceptuje, zakłady będą musiały zwrócić pomoc publiczną, którą otrzymały po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, a to może oznaczać ich bankructwo.