Spółki, w których udziałowcy mniejszościowi mają mniej niż 15 proc. akcji, nie powinny trafiać na giełdę – uważają przedstawiciele KNF i inwestorzy.
W końcu tego tygodnia upływa termin zawieszenia notowań AD Drągowski, pośrednika na rynku nieruchomości. Warszawska giełda, na żądanie Komisji Nadzoru Finansowego, 2 kwietnia na miesiąc zawiesiła obrót akcjami firmy. Urząd nadzorujący rynek kapitałowy zdecydował się na ten krok m.in. z powodu ogromnego, kilkudniowego wzrostu kursu spółki. Od 24 marca, w ciągu siedmiu dni, kurs firmy wzrósł o ponad 1000 proc. Stało się tak, mimo że ogromna większość akcji skupiona jest w rękach rodziny Drągowskich, założycieli firmy. Jak podała KNF, do momentu wznowienia notowań spółki GPW powinna uporządkować sprawy wokół niej, szczególnie w zakresie ograniczonej płynności jej akcji.
– Przypadek Drągowskiego pokazał, że niezbędne są zmiany w regulacjach giełdowych w zakresie zasad dopuszczania spółek do obrotu. Free float powinien być liczony w stosunku do wszystkich akcji – mówi Łukasz Dajnowicz z Komisji Nadzoru Finansowego.
Obecnie jednym z warunków dopuszczenia akcji do obrotu jest to, aby w rękach akcjonariuszy kontrolujących mniej niż 5 proc. głosów na walnym zgromadzeniu znajdowało się co najmniej 15 proc. akcji objętych wnioskiem o dopuszczenie. Według KNF w rękach drobnych akcjonariuszy powinno znajdować się 15 proc. wszystkich akcji spółki.
AD Drągowski spełnił aktualnie obowiązujący warunek: w czasie debiutu we wrześniu 2008 r. do obrotu weszło zaledwie 400 tys. akcji serii B z 9,35 mln zarejestrowanych. Rodzina Drągowskich kontrolowała wszystkie z niemal 9 mln akcji, które nie weszły do obrotu, i 81,2 proc. akcji przeznaczonych do handlu na GPW. Do mniejszościowych akcjonariuszy należało 18,8 proc. akcji serii B.
– Propozycja Komisji wygląda na bardzo sensowną. Przy okazji tego, co się stało z AD Drągowskim, widać, że gdy wszyscy skupili się na tym, aby na giełdę wpuszczać jak najwięcej spółek, najzwyczajniej zapomniano o jakości. Nie chodzi tylko o jakość fundamentalną, ale szeroko rozumianą, również bezpieczeństwa obrotu – mówi Grzegorz Zalewski, specjalista DM BOŚ.
Dodaje, że nakaz, aby w rękach udziałowców mniejszościowych było co najmniej 15 proc. wszystkich akcji spółki, może ograniczyć liczbę debiutów na GPW. Jednak wchodzenie na parkiet spółek, w których niemal wszystkie akcje znajdują się w jednym ręku, niewiele daje rynkowi. Za to akcjonariusze większościowi mogą łatwo manipulować ceną akcji wprowadzonych do obrotu.
Z postulatami KNF zgadzają się też przedstawiciele inwestorów.
– Postulat Komisji to krok w dobrą stronę. Obawiam się, że zmiany dotyczące free float mogą nie wystarczyć, aby wyeliminować ryzyko braku płynności czy prób manipulacji, ale poza tym rozwiązaniem nic więcej raczej nie da się wprowadzić – mówi Błażej Bogdziewicz z BZ WBK AIB TFI.
Znaczne rozproszenie akcjonariatu i duży udział akcjonariuszy mniejszościowych to jedno z głównych kryteriów, jakimi kierują się najwięksi na GPW inwestorzy, gdy biorą udział w ofercie publicznej.
– Bardzo rzadko profesjonalny inwestor jest gotowy inwestować w spółkę, w której jest mniej niż 20 proc. akcji w wolnym obrocie – mówi członek zarządu jednego z największych domów maklerskich.
KNF nie deklaruje jeszcze, czy na początku maja obrót akcjami AD Drągowski zostanie wznowiony czy będzie wnioskowała o przedłużenie zawieszenia. Wskazuje jednak, że sama spółka zapowiedziała emisję akcji z prawem poboru dla właścicieli akcji dopuszczonych do obrotu i przedstawiła nadzorowi harmonogram działań zmierzających do rozproszenia akcjonariatu. Na prośbę KNF podpisała też m.in. umowę z animatorem, który ma dbać o płynność akcji na GPW. Do Komisji nie dotarły za to jakiekolwiek propozycje z GPW, dotyczące m.in. zmian w regulaminie giełdy.