Wzajemne relacje USA i Chin przypominają stare polskie przysłowie: złapał Kozak Tatarzyna...
Chiny są największym amerykańskim wierzycielem. Około 70 proc. z prawie 2 bln dol. rezerw walutowych jest zainwestowanych w amerykańskie obligacje rządowe. Nic dziwnego, że gdy chiński premier Wen Jiabao publicznie zgłosił swoje obawy o bezpieczeństwo chińskich aktywów, spowodował duże zamieszane. Gdy odniósł się w ten sposób do pogarszającej się sytuacji w gospodarce amerykańskiej, dorzucił kolejny kamyczek do wymiany docinków pomiędzy dwoma krajami. Najpierw Chiny stwierdziły, że model gospodarczy w Stanach Zjednoczonych (niskie oszczędności, wysoka konsumpcja) był nie do utrzymania i spowodował obecny kryzys. Na odpowiedź Amerykanów nie trzeba było długo czekać: kryzys został spowodowany przez zalew chińskich oszczędności, który zepchnąl długoterminowe stopy procentowe na rekordowo niskie poziomy. Nie zapominajmy o tradycyjnych oskarżeniach o protekcjonizm z jednej strony, a sztuczne zaniżanie wartości chińskiej waluty z drugiej.
Z jednej strony jednoznaczne sformułowania pokazują, że Chiny stają się świadome swojej siły, ale z drugiej strony ich możliwości manewru są ograniczone z uwagi na tak znaczne zaangażowanie w amerykański dług.
Chiny i USA są na siebie skazane. Wzajemne relacje tych krajów kojarzą się ze starym polskim przysłowiem: złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma. Wprawdzie kupowanie amerykańskich obligacji przez Chiny jest niezbędne dla przetrwania gospodarki amerykańskiej, ale równocześnie amerykański konsument jest niezbędny do utrzymania nadwyżki w chińskim handlu zagranicznym. Gdyby Chinom naprawdę zależało na zredukowaniu zaangażowania w amerykański dług czy też na alokacji, dolar spadłby na łeb na szyję. Następnym krokiem byłaby podwyżka stóp procentowych w Stanach, co oznacza znaczną stratę wartości chińskich rezerw.
Oczywiście amerykańska strona rządowa szybko rzuciła się do obrony swojej polityki zwiększania zadłużenia oraz najnowszego pakietu stymulującego, twierdząc że konsekwencje pozostawienia gospodarki samej sobie, byłyby jeszcze gorsze. Biorąc pod uwagę, że deficyt w handlu zagranicznym Stanów Zjednoczonych spadł w styczniu o 20 mld dol. rok do roku, tego typu odpowiedź mogła służyć jako przypomnienie stronie chińskiej, że pakiety pobudzające gospodarkę amerykańską równocześnie wspierają i chińską.