Polityło: Eksperci szacują, że niedługo wartość rynku dowozu jedzenia przegoni e-turystykę
DGP
Cały kraj jest w strefie czerwonej, restauracje nie mogą serwować posiłków na miejscu. To złote czasy dla firmy dostarczającej jedzenie?
Ta sytuacja rzeczywiście przyspieszyła rozwój naszego sektora. Największe wzrosty obserwowaliśmy na początku epidemii, gdy w marcu i kwietniu ludzie zostali w domach i zaczęli więcej zamawiać. Oczywiście cieszymy się, że coraz więcej osób korzysta z naszej aplikacji, ale ostatnie miesiące to też okres pełen wyzwań w dziedzinie bezpieczeństwa. Musimy dbać o kurierów, klientów i pracowników restauracji. W związku z tym m.in. wprowadziliśmy bezkontaktową dostawę pod drzwi, zamawiamy dla naszych kurierów maski i płyny do dezynfekcji, razem z restauratorami wprowadzamy rozwiązania eliminujące lub ograniczające kontakt pomiędzy dostawcą a personelem w lokalu.
Każdy tydzień przynosi kolejne rekordy zakażeń. Kurierzy się nie boją?
Na początku pandemii rzeczywiście wszyscy martwiliśmy się o bezpieczeństwo kurierów. Dlatego niezwłocznie wprowadziliśmy adekwatne środki ostrożności. Z perspektywy czasu wiemy, że sprawdziły się. Dlatego dzisiaj, nawet pomimo rekordowo wysokich liczb zakażeń, jesteśmy spokojniejsi.
Według danych PizzaPortal.pl wartość rynku dowozu jedzenia w Polsce wyniosła pod koniec 2019 r. 6,6 mld zł – i była o 10 proc. większa niż w 2018 r. Jak to wygląda teraz?
Na pewno możemy się spodziewać wzrostu w co najmniej porównywalnym tempie. Nasz rynek jest sezonowy: jesienią i zimą rejestrujemy duże skoki, latem następuje spowolnienie. Wiele będzie więc zależało od rozwoju sytuacji epidemiologicznej w czwartym kwartale i od tego, czy dojdzie do ewentualnego drugiego lockdownu. Niektórzy eksperci szacują, że niedługo wartość rynku dowozu jedzenia przegoni e-turystykę.
Dla turystyki COVID-19 jest poważnym ciosem.
Ale nawet bez efektu pandemii nasza branża szybko rośnie i niedługo e-delivery będzie jednym z największych rynków w skali globalnej.
Jakie byłoby tempo wzrostu w br. bez pandemii?
W przypadku naszej firmy dwucyfrowe. Co do całego rynku trudno powiedzieć, bo jest on silnie zdywersyfikowany pod względem profilu poszczególnych graczy. Na przykład Pyszne zaczynało swoją działalność od modelu marketplace, czyli kojarzenia nabywcy i restauracji, bez dostaw, którymi zajmowały się poszczególne restauracje. Wolt natomiast obsługuje transakcje od początku do końca, dostarczając zamówienia ze wszystkich współpracujących z nami lokali i wydaje się, że ta część rynku rośnie szybciej. Według mnie dzieje się tak dlatego, że w tym modelu jesteśmy w stanie w pełni kontrolować jakość usług na każdym etapie, co użytkownicy doceniają.
Przybyło ich w pandemii?
Tak, szczególnie w marcu i kwietniu, ale nie mogę ujawnić konkretnych liczb. Z obecnym okresem też wiążemy duże nadzieje.
Polski rynek na tle światowego to szybko rosnące, ale wciąż małe dziecko?
Polski rynek jest bardzo atrakcyjny, o czym świadczy silna konkurencja: działa na nim aż pięciu dużych graczy. Dla Wolta szczególnie ważne jest to, że w Polsce mamy dużo miast o populacji 200–300 tys. osób, bo nasz schemat obsługi zamówień i przydzielania ich kurierom działa w takiej skali najefektywniej.
Mówi pani o silnej konkurencji. Ale to raptem pięć liczących się firm – oprócz was Pyszne.pl, Uber Eats, Bolt Food i Glovo.
Koleżanki i koledzy z innych krajów, w których działa Wolt, często mają do czynienia tylko z jednym rywalem. W tym kontekście Polska jest dla nas obok Szwecji najbardziej konkurencyjnym rynkiem w Europie. Są branże, w których i 20 graczy nie stanowi problemu, natomiast w sektorze dostaw jedzenia przy pięciu naprawdę jest dziś ciasno.
Czy to znaczy, że można się spodziewać konsolidacji? W skali globalnej to wyraźna tendencja. Na początku roku doszło do fuzji dwóch gigantów: Just Eat i Takeaway.com, do którego w Polsce należy Pyszne.pl. A w połowie roku ta połączona firma ogłosiła akwizycję amerykańskiego GrubHub, po której w 2021 r. powstanie największy poza Chinami gracz w branży.
To prawda, światowy rynek konsoliduje się w bardzo dynamicznym tempie i myślę, że podobnie będzie w Polsce. My też mieliśmy kilka ofert sprzedaży, ale ich nie przyjęliśmy. Nasza strategia zakłada długoterminową obecność na rynku.
Skoro wy nie jesteście na sprzedaż, to kto jest?
Trudno powiedzieć.
A kto będzie kupował? Znowu hiszpańskie Glovo?
Nie znam planów zakupowych Glovo. Ale rzeczywiście są dość aktywni na polu transakcji i to w obie strony. W Polsce kupili Pizzaportal, natomiast we wrześniu sprzedali niemieckiej firmie Delivery Hero swoje operacje w Ameryce Łacińskiej.
Wolt ciągle jest start-upem?
Już z tego wyrośliśmy.
W Polsce współpracujecie z 1,3 tys. restauracjami w siedmiu miastach. Rozszerzycie sieć?
Tak. Prawdopodobnie w tym roku pojawimy się w jeszcze jednym dużym mieście.
Którym?
Teraz nie mogę powiedzieć. W przyszłym roku zamierzamy dodać kilka kolejnych miast. Powiększamy też zespół kurierów, których obecnie mamy ponad tysiąc.
Od września dostarczacie w Warszawie zakupy z sieci SPAR. Dojdą kolejne miasta i sklepy?
Generalnie chcemy rozwijać sektor zakupów, gdyż widzimy w nim duży potencjał. Na razie planujemy rozszerzenie współpracy ze SPAR-em o dodatkowe miasta. Ale chętnie dołączymy też do naszego portfolio nowych partnerów: zarówno sieci, jak i małe lokalne sklepy. O dostarczaniu zakupów myśleliśmy już przed pandemią, która tylko przyspieszyła decyzje w tej sprawie. Zbudowaliśmy infrastrukturę technologiczną pozwalającą dostarczać cokolwiek w pół godziny, chcemy ją więc wykorzystywać, a obecna sytuacja temu sprzyja, zapotrzebowanie jest coraz większe.
Co to są „dark kitchens” i czy widzicie w nich szansę wzrostu?
To restauracje, które nie mają sal ze stolikami, a jedynie kuchnie, gotują więc tylko na wynos. Bardzo interesujący sektor. Na razie w Polsce nie jest duży, ale ten model działania może pomóc klasycznym restauracjom teraz, gdy nie mogą przyjmować gości. Natomiast dla tych, którzy od razu nastawiają się na funkcjonowanie jako dark kitchen, oznacza to niższe nakłady inwestycyjne i koszty operacyjne.
Wasza branża potrzebuje czegoś od państwa?
Jest w Polsce kilka niejasnych regulacji prawnych, których doprecyzowanie bardzo by nam pomogło. Dotyczy to np. dostaw alkoholu. Interpretacja przepisów w tym obszarze stanowi wyzwanie.
Uber dostarcza alkohol.
Tak. My wciąż obserwujemy i badamy uwarunkowania prawne w kwestii sprzedaży na naszej platformie.
W tym roku rynkowi dostaw pomaga pandemia. Co będzie, gdy się skończy?
Jest jeszcze tyle niewykorzystanego potencjału, że ten sektor na pewno będzie się nadal dynamicznie rozwijał. Pandemia tylko przyspieszyła wzrost, który i tak by nastąpił.