Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów od minionej soboty w całym kraju została zawieszona działalność basenów, aquaparków, siłowni, klubów, centrów fitness z wyłączeniem placówek, które m.in. prowadzą działalność leczniczą czy współorganizują zajęcia sportowe dla szkół i uczelni. Zakazana jest także działalność saun, łaźni tureckich, parowych, solariów, salonów odchudzających i salonów odchudzających i salonów masażu.
W poniedziałek kierownictwo resortu rozwoju, pracy i technologii (MRPiT) przeprowadziło konsultacje z przedstawicielami branży fitness. Relacjonując przebieg tych rozmów, MRPiT zapewniło w komunikacie, że chce możliwie szybko odmrozić m.in. działalność basenów i siłowni.
We wtorek przedstawiciele branży fitness wyjaśniali dziennikarzom w Sejmie, jak ważne jest dla nich spełnienie postulatu, aby odmrozić ich działalność najpóźniej od soboty 24 października. Podkreślali podczas konferencji prasowej, że chodzi m.in. o utrzymanie 150 tys. miejsc pracy, w tym w 95 proc. dla kobiet zatrudnionych w siłowniach, na basenach, w aquaparkach, solariach, saunach, czy obiektach ze strefami spa i wellness.
"Po dość owocnym spotkaniu z wicepremierem Jarosławem Gowinem mamy nadzieję na otwarcie w najbliższą sobotę. Doszły nas słuchy, że jeden z przedstawicieli ministerstwa wskazuje, że jest to nierealny termin. My, jako branża fitness podtrzymujemy, że jest to ostateczny termin, żeby przywrócić naszą branżę do działania. Nie jesteśmy w stanie być dłużej zamknięci" - oświadczył prezes Polskiej Federacji Fitness Tomasz Napiórkowski.
Pytany, dlaczego właśnie ostatnia sobota miesiąca jest kluczowa, Napiórkowski zwrócił uwagę, że chodzi o "czynsze, kredyty, leasingi, pracowników i klientów". "Nasza branża działa w systemie abonamentowym. Jeśli wykupuję abonament na jakąkolwiek usługę i nie mam pojęcia, czy ona będzie aktywna w następnym tygodniu, czy miesiącu, to najzwyczajniej w świecie z niej zrezygnuję. Więc nasi klienci na pewno do soboty tę cierpliwość będą mieć. Wręcz jest nacisk społeczny ze strony klientów, żebyśmy otworzyli (swoje obiekty). W momencie, kiedy to nie nastąpi, wszystkie nasze kluby mogą spodziewać się fali rezygnacji, wniosków o zwrot pieniędzy, których przecież już nie mamy. Będzie to oznaczało falę zwolnień i definitywną falę bankructw" - dodał prezes PFF.
Prezes Saturn Fitness Adam Żerkowski mówił, że jego branża potrzebuje też wsparcia ze strony państwa, gdyż bez tego upadłości nie da się uniknąć nawet po szybkim wznowieniu działalności. "Jesteśmy dotknięci lockdownem po raz drugi. Fala rezygnacji, która już się rozpoczęła od marca, cały czas nas nęka. Teraz poszedł komunikat po raz kolejny, że kluby fitness, pływalnie są niebezpiecznymi miejscami. Nie jesteśmy w stanie przetrwać, zapłacić kredytów, wypłacić pensji, opłacić czynszu, leasingu i innych kosztów stałych" - mówił Żerkowski.
Zwrócił uwagę, że są to "olbrzymie koszty", rzędu 100-120 tys. zł miesięcznie w przypadku klubu o powierzchni ok. 1000 m2. Żerkowski zaznaczył, że miesięczne abonamenty są obniżane do kilkudziesięciu złotych, żeby tylko "aktywizować społeczeństwo", które jego zdaniem wciąż jest zbyt mało aktywne sportowo. Poinformował, że z usług fitness korzysta teraz 3 mln osób.
Według instruktorki fitness i trenerki personalnej Kamili Nowowiejskiej, drugi lockdown zaskoczył wszystkich - klientów, instruktorów, czy recepcjonistki. "Mamy kredyty i inne zobowiązania. Mamy rodziny, które musimy wyżywić. Opiekujemy się naszymi klientami, jak własnymi dziećmi. Żądamy niezamykania naszej branży" - podkreśliła. Przedsiębiorcy oczekują ponadto przedstawienia "racjonalnych" powodów drugiego lockdownu, czego ich zdaniem nie zrobili w poniedziałek przedstawiciele GIS. "Jedyny argument, jaki usłyszeliśmy, to ograniczenie kontaktu społecznego, który jak wiemy, jest wszędzie. Jeżeli mielibyśmy kierować się tylko taką argumentacją, musielibyśmy zamknąć wszystko" - zauważył Napiórkowski.
Prezes federacji fitness poinformował o złożonej w poniedziałek propozycji podwyższenia bardzo wysokich wytycznych sanitarnych w obiektach fitness z 7 m2 do 10 m2 na osobę w strefie żółtej oraz z 10 m2 do 12 m2 w strefie czerwonej oraz dystansu fizycznego z 1,5 metra, do co najmniej 2 metrów.
"Więc pomimo braku zakażeń, braku ognisk i najwyższych wytycznych sanitarnych, chcemy to podnieść na jeszcze wyższy poziom, uświadamiając rządzącym, że jako branża wiemy, co to znaczy odpowiedzialność" - podkreślił prezes Polskiej Federacji Fitness.