Ministerstwo Aktywów Państwowych zaproponowało poważną zmianę w funkcjonowaniu przedsiębiorstw w Polsce – nowelizacja kodeksu spółek handlowych ma przeprowadzić małą rewolucję w funkcjonowaniu zarządów i rad nadzorczych.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych pomysłów jest wprowadzenie doradcy rady nadzorczej, co oznacza w dużym skrócie, że rada nadzorcza będzie mogła podjąć uchwałę w sprawie zbadania na koszt spółki określonego zagadnienia dotyczącego działalności spółki lub jej stanu majątkowego przez wybranego doradcę. Ta instytucja, z pozoru neutralna, wymaga poważnych zmian, jeśli ma być funkcjonalna w spółkach prywatnych i nie budzić wątpliwości w relacjach korporacyjnych.
Przykładowo, projekt nowelizacji stawia wymogi kompetencyjne doradcy rady nadzorczej, ale nie przewiduje właściwie mechanizmu ich weryfikacji. Pomysł ma też nieścisłości, np. w przypadku spółek akcyjnych, jeśli doradca przeprowadza badanie, sporządza z niego sprawozdanie, natomiast w spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością projekt nie przewiduje już takiego obowiązku. Inną sprawą jest uprawnienie rady nadzorczej spółki akcyjnej do udostępnienia takiego sprawozdania akcjonariuszom.
Należy ocenić je negatywnie – sprawny przepływ informacji w spółce to jedna z podstaw jej dobrego funkcjonowania, natomiast odpowiada za niego zarząd, a nie rada nadzorcza i to do niego powinna należeć decyzja o udostępnieniu sprawozdania. Propozycją niezgodną z organizacją spółek jest też, aby doradca rady nadzorczej był uprawniony do uzyskania informacji od kontrahentów spółki. Podstawową zasadą jest, że za relacje spółka–kontrahenci odpowiada zarząd i struktura organizacyjna przez niego zarządzana. Wprowadzenie do tych relacji podmiotu z zewnątrz, nad którym kontrola jest ograniczona lub żadna, może być zagrożeniem dla reputacji przedsiębiorcy.
Projekt nowelizacji zawiera też sankcje karne, nie dosyć, że mogące utrudnić prace w spółce, to jeszcze nieproporcjonalne w stosunku do czynu. Rzecz najlepiej zobrazować przykładem. Rada nadzorcza spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, tak jak wskazuje projekt regulacji, podejmuje uchwałę w sprawie zbadania danego zagadnienia dotyczącego działalności spółki przez doradcę rady nadzorczej i zakreśla termin prac. Zarząd spółki zobowiązany jest zapewnić doradcy dostęp do dokumentów i udzielić wyczerpujących informacji, wyjaśnień, oświadczeń w sposób umożliwiający zakończenie prac w okresie określonym w uchwale rady nadzorczej. Kluczowa jest więc data wskazana przez radę nadzorczą.
Proponowany w nowelizacji art. 5872 par. 1 k.s.h. przewiduje m.in., że kto w terminie nie przekaże doradcy informacji, będzie podlegał grzywnie nie niższej niż 50 tys. zł albo karze ograniczenia wolności. Co więcej, par. 2 komentowanego artykułu wskazuje: ,,Jeżeli sprawca działa nieumyślnie – podlega grzywnie w wysokości 20 tys. zł”. Po pierwsze, biorąc pod uwagę tak wysoką grzywnę i fakt karania sprawcy, kiedy działa też nieumyślnie, nie tylko rada nadzorcza, ale i sam doradca, zyskują potężne i nieproporcjonalne narzędzie ingerencji w prace zarządu. Po drugie, tak ustalona kara grzywny nie uwzględnia charakteru i wielkości spółki czy stanowiska zawodowego, a tym samym majętności lub zakresu odpowiedzialności osób w niej pracujących. Po trzecie, wskazana kara jest skrajnie represyjna – trudno inaczej określić ograniczenie wolności lub minimalną grzywnę 50 tys. zł za choćby nieprzekazanie wyjaśnienia. Rzeczą oczywistą jest konieczność koordynacji terminowości przepływu informacji między zarządem a doradcą rady nadzorczej, ale tworzenie tak daleko idących mechanizmów mija się z celem i może wywołać negatywne skutki uboczne.
To tylko przykłady – instytucja doradcy rady nadzorczej potrzebuje wielu zmian, aby stać się transparentną, nie rodzić ryzyka dla dobrego imienia spółki czy ryzyka polegającego na kreowaniu sytuacji konfliktowych.