Co więcej, to trend, który zostanie z nami na dłużej. Głównie za sprawą gastronomii.
Od czwartego kwartału 2019 r. ceny masła w Polsce, z uwagi na większą podaż na rynkach międzynarodowych, obniżały się. Dodatkowo w wyniku wprowadzonych obostrzeń związanych z COVID-19, w tym przede wszystkim znaczącym ograniczeniem działalności restauracji i hoteli w większości krajów UE, w kwietniu 2020 r. ich spadki przyspieszyły.
W efekcie w Polsce pod koniec maja 2020 r. producenci sprzedawali masło w blokach średnio po 12,16 zł za kg, czyli po cenach najniższych od blisko czterech lat. Od końca maja mamy jednak do czynienia z ich sukcesywnym wzrostem. Dziś u producentów trzeba już zapłacić 14,32 zł za kg – zaledwie o 0,7 proc. mniej niż przed rokiem, choć wciąż jest to poziom o 13 proc. niższy od średniej z lat 2015–2019. Ale, zdaniem ekspertów, będzie się to zmieniać.
– Stopniowe znoszenie obostrzeń w gastronomii i organizacji spotkań wpłynęło na wzrost popytu, który rośnie również ze strony gospodarstw domowych – zauważa Paweł Wyrzykowski, analityk sektora food&agri w Banku BNP Paribas.
Agnieszka Maliszewska, dyrektor biura Polskiej Izby Mleka dodaje, że to efekt nasilającego się trendu, zgodnie z którym odchodzi się od innych tłuszczów utwardzonych na rzecz zdrowszego produktu. Do tego dochodzi wzmożony eksport, co jest związane z konkurencyjną ceną unijnego masła na rynku światowym. W I połowie 2020 r. wolumen jego eksportu z UE był o 36 proc. większy niż w analogicznym okresie przed rokiem. Dwucyfrowe wzrosty są też notowane w przypadku Polski.
– W związku z tym należy oczekiwać, iż zapotrzebowanie na masło będzie stale rosło. Będzie jednak odpowiedzią na większy popyt, a nie wynikiem spekulacji, jak to miało miejsce w poprzednich latach – uważa Agnieszka Maliszewska. Dlatego zdaniem ekspertów nie powinno dojść do sytuacji takiej, jak trzy lata temu, kiedy to cena tego produktu osiągnęła rekordowy poziom – ok. 27 zł za kg. Szczególnie, że jego podaż na rynku światowym będzie się zwiększać, gdyż zaczął się sezon produkcji mleka w Nowej Zelandii.
Warto zauważyć, że ostatnie wzrosty cen masła nie były jeszcze odczuwalne dla konsumentów. W lipcu br. w detalu za 200-gramową kostkę masła trzeba było zapłacić średnio 5,38 zł, czyli o 2 proc. mniej niż w maju br. i o 5 proc. mniej niż w grudniu 2019 r. To zasługa sieci handlowych, które jednak ulegną z czasem odrabiającym straty po lockdownie producentom i zwiększą ceny na półce.
Drożeje nie tylko masło. Dotyczy to też cukru, również w detalu. Według GUS w pierwszych siedmiu miesiącach tego roku był on o 8,5 proc. droższy w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego, a w lipcu br. o 6 proc. droższy w stosunku do lipca 2019 r. To efekt obaw o zaopatrzenie w żywność wywołanych czasem kryzysu. Kraje gromadzą wówczas zapasy żywności, co prowadzi do wzrostu popytu na podstawowe produkty, w tym cukier. – Do tego blokada przemieszczania się spowodowała wzrost popytu w gospodarstwach domowych i wśród konsumentów przemysłowych. Cukier na większą skalę zaczął być też używany do produkcji alkoholu i farmaceutyków – tłumaczy Karolina Załuska, analityk sektora food&agri w Banku BNP Paribas. Teraz sytuacja powoli normuje się, jednak wiele zależy od dalszego przebiegu pandemii.