Obawy przed zawyżaniem cen w związku z pandemią okazały się nieuzasadnione. Po trzech miesiącach monitoringu cen produktów Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów stwierdził, że sytuacja rynkowa po nagłym wzroście cen niektórych produktów na przełomie marca i kwietnia wróciła do normy. Chwilowy wzrost nie skutkował karami dla przedsiębiorców.
DGP
– Konsumenci zauważyli, że nie grożą im niedobory towarów, przestali masowo wykupywać niektóre produkty ze sklepów. Jednocześnie ceny towarów, co do których zaobserwowaliśmy największy wzrost cen – np. mięsa – wróciły do naturalnego poziomu. W przypadku niektórych produktów (np. rękawiczek jednorazowych) popyt przewyższył podaż, stąd wystąpiły chwilowe braki towaru w sklepach, ale i to wróciło do normy. W związku z tym nie zostały nałożone kary – wskazuje biuro prasowe UOKiK. Deklaruje jednak, że wciąż przygląda się sytuacji rynkowej.
Początkowo zaniepokojenie budziło zwłaszcza windowanie cen przy okazji robienia przez Polaków pandemicznych zapasów żywności i środków higieny. – W ewidentny sposób było to żerowanie na strachu i nie miało uzasadnienia ekonomicznego. Dlatego rozpoczęliśmy kontrolę uwidaczniania cen, w szczególności w podmiotach, względem których otrzymywaliśmy skargi konsumenckie – mówią przedstawiciele urzędu.
Jak stan pandemii przełożył się na przyznawane przez Inspekcję Handlową kary – nie wiadomo. – Ze względu na wolumen realizowanych kontroli w Inspekcji Handlowej (w 2019 r. zrealizowano 19 tys. kontroli) nie dysponujemy szczegółową analizą pozwalającą na wydzielenie kar nałożonych przez inspektorów IH – informuje UOKiK.
Jak podkreśla urząd, sam monitoring miał na celu nie tylko przeciwdziałanie naciąganiu klientów, ale też dostarczenie wiedzy na temat produktów najbardziej narażonych na wzrost cen. Dlatego UOKiK postulował dołączenie do tarczy antykryzysowej możliwości ustanowienia maksymalnych cen i marż na wybrane produkty bądź usługi. Z tego instrumentu również jednak nie skorzystano – resort rozwoju nie wydał żadnych rozporządzeń. – Nie wykluczamy możliwości skorzystania z tego mechanizmu przez ministra rozwoju w przyszłości – zastrzega jednak urząd w przesłanej odpowiedzi.
– Nie dotarły do nas sygnały o karach nakładanych na przedsiębiorców przez UOKiK w związku ze „sztucznym zawyżaniem cen”. Niemal od początku epidemii w Polsce podkreślaliśmy, że cena towaru na półce jest wypadkową popytu i podaży, a próby odgórnej jej regulacji są skazane na porażkę. Doświadczenie pokazało, że mieliśmy rację. Trzeba stwierdzić, że instrumenty umożliwiające ingerencję w ceny nie były potrzebne, na co najlepszym dowodem jest fakt, że rynek znalazł równowagę, zanim zostały one na szerszą skalę wykorzystane – mówi Jakub Bińkowski, dyrektor departamentu prawa i legislacji w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Jak dodaje, znacznie cenniejszą inicjatywą okazało się przeciwdziałanie nadużyciom wprowadzającym konsumentów w błąd co do właściwości oferowanych produktów i usług, które zrealizowano w porozumieniu z największymi sieciowymi platformami sprzedaży – m.in. Allegro.
W związku z koronawirusem urząd nakłada też kary za niepoinformowanie klientów o naliczaniu dodatkowej opłaty za dezynfekcję (tzw. opłaty covidowe) czy wykorzystanie pandemii przez najsilniejszych graczy na rynku rolno-spożywczym do niewłaściwego rozliczania się z kontrahentami. Jak zaznacza UOKiK, po jego interwencji do rolników i dostawców trafiło 575 mln zł przeterminowanych należności.