Zakłady produkcyjne wracają do pracy po przestoju związanym z koronawirusem. Większość na zmniejszonych mocach.
Po Wielkanocy wiele firm postanowiło, że nie może już dłużej nie produkować. Do życia wraca branża motoryzacyjna. Powrót do funkcjonowania zakładów w Poznaniu, Swarzędzu i Wrześni od przyszłego tygodnia zapowiedział już Volkswagen. „Rozruch następować będzie etapami, a wielkość produkcji uzależniona będzie od dostępności części, rozporządzeń administracyjnych, rozwoju sytuacji na rynkach zbytu i związanych z nią kalendarzy produkcyjnych” – podaje oficjalny komunikat VW. Od trwającego bądź przyszłego tygodnia do pracy wracają też polskie fabryki Toyoty w Jelczu-Laskowicach i Wałbrzychu dostarczające silniki oraz komponenty do aut hybrydowych.
W obu przypadkach uruchomienie zakładów jest ściśle związane z międzynarodową sytuacją firm – w przypadku Volkswagena chodzi przede wszystkim o zaopatrzenie pozaeuropejskich rynków; praca Toyoty w Polsce jest zaś uwarunkowana zapotrzebowaniem na jej części we francuskiej fabryce w Valenciennes korzystającej z podzespołów wyprodukowanych w Polsce.
Do wznowienia działań przygotowuje się także PSA ze swoimi zakładami w Gliwicach i Tychach. Czas przestoju w wielu fabrykach wykorzystano na dopasowanie produkcji do nowych okoliczności i zasad dla pracowników – w Oplu na podłogach znajdują się oznaczenia pomagające zachować odległość między ludźmi, a prace zaplanowano też tak, by przyjeżdżające części były objęte kwarantanną. Do pracy wróciło też część firm blisko współpracujących z branżą – na nowo zaczęły działać przedsiębiorstwo oponiarskie Dębica i olsztyński Michelin. Jak przyznaje rzecznik Michelin Ewa Konopka, firma na razie uruchomiła część taśm i stopniowo, w tempie uzależnionym od zmieniającej się sytuacji, będzie wracać do pełnych mocy produkcyjnych. Co najmniej do końca tygodnia ma na razie zostać zawieszona produkcja tyskiego Fiata.
Swoje działanie postanowiło też wznowić wiele producentów AGD. Do pracy wróciła Amica, która jednocześnie przystąpiła do redukcji wynagrodzeń – pracownicy produkcyjni zarobią o 20 proc. mniej do 19 lipca w zamian za skrócony czas pracy. Członkowie zarządu i rady nadzorczej na ten czas zgodzili się na obniżkę pensji o 30 proc., a prezes całkowicie się jej zrzekł.
Do pracy w zakładach w Łodzi, Radomsku i Wrocławiu przystąpił Whirlpool, a zgodnie z zapowiedzią, ruszyły też linie produkcyjne łódzkiego BSH produkującego m.in. pod markami Bosch czy Siemens. Podobnie robi Electrolux – działa już pięć fabryk firmy. Jej władze, choć deklarują, że do całkowitego zamknięcia fabryk już nie dojdzie, to nie wykluczają kilkudniowych przestojów w zależności od liczby zamówień. A te obecnie kształtują się inaczej niż w czasach sprzed epidemii – kwarantanna powoduje spadek sprzedaży w sklepach stacjonarnych i zmienia oczekiwania klientów – jak mówi przedstawicielka Electrolux Dominika Kosman, klienci coraz częściej potrzebują piekarników parowych do pieczenia chleba czy oczyszczaczy powietrza.
– Jako kraj jesteśmy europejskim liderem w produkcji sprzętu AGD. To sprawia, że wielu zachodnich kontrahentów wręcz prosiło nas o utrzymanie pracy w fabrykach, bo wiele urządzeń produkuje się tylko w Polsce. Wyższe temperatury i fakt gromadzenia zapasów sprawiają, że klienci potrzebują szczególnie lodówek i zamrażarek. Producenci mają jednak zauważalny problem z pozyskaniem komponentów – mówi Wojciech Konecki, dyrektor generalny w APPLiA Polska, związku pracodawców AGD. Działalność firm z tej branży również uzależniona jest od uruchomienia sprzedaży we Włoszech czy Hiszpanii.
Do swoich działań wróciło też część firm współpracujących z branżą budowlaną. Po świętach do pracy m.in. wrócił Velux produkujący okna dachowe, a także zajmujący się architekturą drewnianą Stelmet, którego największy wzrost zamówień przypada właśnie na wiosnę. Władze firmy przyznają, że liczą na stopniowe otwieranie się gospodarek zachodnich kontrahentów – to od nich zależy bowiem utrzymanie stabilności produkcji. ©℗