Chiny jako pierwsze dotknęła pandemia koronawirusa. Ale kraj też jako pierwszy sobie z nią poradził, skutkiem czego gospodarka pali tu na większej liczbie cylindrów niż na Starym Kontynencie czy Ameryce Północnej.
To okazało się przydatne, zwłaszcza przy sprzedaży środków ochrony osobistej czy sprzętu medycznego. W obliczu powszechnego zamykania granic i gromadzenia zapasów Państwo Środka było jedynym miejscem, gdzie rzeczy te można było nabyć praktycznie od ręki.
Przydało się to w wojnie informacyjnej do stworzenia narracji „Unia nic nie robi i musimy nieść jej pomoc”. Tyle że ta „pomoc” to były najczęściej zwykłe zakupy.
Państwo Środka może na pandemii skorzystać także pod innymi względami. Nawet jeśli drakońskie środki ostrożności wprowadzone tam w styczniu są efektem blamażu komunistycznej władzy, to ostateczne zwycięstwo w walce z wirusem jest imponujące. Zwłaszcza wobec tego, jak pandemia potoczyła się w Europie, a przede wszystkim w Stanach. Przy okazji okazało się też, że Chiny bardzo dobrze nauczyły się nawigować po korytarzach instytucji międzynarodowych, co widzieliśmy po tym, jak przedstawiciele WHO na początku pandemii chodzili na palcach wokół Pekinu i krytykowali kolejne państwa, które wprowadzały ograniczenia dla podróżujących liniami lotniczymi z Chin. Generalnie jednak organizacji udało się utrzymać status ciała eksperckiego. Pekin wykorzystuje też wojnę USA z WHO.
Ale ta przewaga konkurencyjna na niewiele się zda, jeśli gospodarki krajów − odbiorców chińskich produktów dalej będą znajdowały się w stanie koronawirusowego zamrożenia. We wtorek władze w Pekinie opublikowały dane, zgodnie z którymi eksport w marcu był niższy o 6,6 proc. w stosunku do marca 2019 r., podczas gdy wartość ta dla stycznia i lutego wyniosła 17 proc. To jednak w marcu SARS-CoV-2 zaczął swój tryumfalny pochód po świecie, w związku z czym jego wpływ na chiński eksport będzie można ocenić dopiero za 2−3 miesiące.