W wielu pojawiających się w ostatnich dniach komentarzach i opiniach o rozwiązaniach proponowanych przez rząd jako elementy tzw. „tarczy antykryzysowej” mające chronić przedsiębiorców są one oceniane jako niewystarczające, pozorne czy nieprzystające do rzeczywistych warunków prowadzenia działalności gospodarczej. Jako remedium w szczególnej sytuacji spowodowanej ograniczeniem wielu zakresów działalności, a co za tym idzie ograniczeniem możliwości właściwego wykonywania umów przez przedsiębiorców, wskazuje się na możliwość skorzystania z kodeksowej zasady „rebus sic stantibus”.
Zgodnie z tą zasadą, zawartą w art. 3571 Kodeksu cywilnego, jeżeli z powodu nadzwyczajnej zmiany stosunków (z którą obecnie niewątpliwie mamy do czynienia) spełnienie świadczenia przez dłużnika (stronę umowy) byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą, czego strony nie przewidziały przy zawarciu umowy, sąd może – po rozważeniu interesów stron - oznaczyć sposób wykonania zobowiązania, wysokość świadczenia lub nawet orzec o rozwiązaniu umowy. Orzekając sąd uwzględni zasady współżycia społecznego. Tymi zasadami sąd musi kierować się także, gdy orzekając o rozwiązaniu umowy zdecyduje się ustalić sposób dokonania rozliczeń między jej stronami.
Istotnym elementem, decydującym o ograniczonej przydatności tej klauzuli w aktualnej sytuacji, jest właśnie oparcie możliwości zastosowania klauzuli rebus sic stantibus wyłącznie na orzeczeniu sądu. Przedsiębiorca nie jest zatem uprawniony do skutecznego, bezpośredniego żądania zmiany warunków umowy od jej drugiej strony, ani tym bardziej do samodzielnego złożenia oświadczenia woli w tym zakresie i jednostronnej zmiany sposobu jej wykonywania czy warunków rozliczeń. Na tej drodze może on jedynie próbować renegocjować warunki umowy, a w razie powodzenia odpowiednio ją aneksować – w każdym razie jedyną możliwą drogą prywatnoprawną jest tu porozumienie się stron. W jego braku pozostaje wystąpienie do sądu z odpowiednim powództwem – i tu pojawia się sedno problemu.
Przedsiębiorca bowiem występując do sądu o – nazywając rzecz potocznie - zmianę warunków umowy nie może samowolnie zaprzestać jej wykonywania czy też od razu zacząć wykonywać ją w sposób, jakiego uznania dochodzi przed sądem. W zdecydowanej większości przypadków może zatem zdarzyć się, że rozstrzygnięcie sądowe zapadnie być może już po upływie terminu do spełnienia wynikającego z umowy świadczenia, a to oznacza zdecydowanie ograniczoną przydatność tego rozwiązania do doraźnego rozwiązywania problemów przedsiębiorców zmagających się z kryzysem utrudniającym czy uniemożliwiającym im właściwe wykonanie zawartych umów. Mamy bowiem do czynienia nie tylko ze znanym, pogłębiającym się zjawiskiem przewlekłości postępowań prowadzonych przed niedoinwestowanymi i niewystarczająco obsadzonymi sądami, lecz dodatkowo także ze wstrzymaniem funkcjonowania sądów w okresie epidemii.
Niestety, brak świadomości rzeczywistych uwarunkowań możliwości skorzystania z klauzuli rebus sic stantibus wynika z zadawanych na co dzień pytań przedsiębiorców i może prowadzić do podejmowania niewłaściwych działań, które w konsekwencji mogą doprowadzić do dodatkowego pogorszenia sytuacji przedsiębiorcy.
Autor jest radcą prawnym, partnerem zarządzającym w Kancelarii BSO Prawo & Podatki