Deficyt finansów publicznych wzrośnie w tym roku nawet do 7,7 proc. PKB – szacują ekonomiści Banku Credit Agricole.
Szukanie odpowiedzi na pytanie, jak duży będzie koszt pakietu osłonowego – to będzie główny temat ekonomicznych dociekań w nadchodzącym tygodniu. Poprawki, jakie w pośpiechu wprowadzano do projektu specustawy, tylko zagmatwały obraz. Ale z dokumentów, do których dotarliśmy, można nakreślić przynajmniej sposób myślenia, jaki przyjął rząd, próbując znaleźć pieniądze na wsparcie firm i ich pracowników.
Najważniejsza zasada: rząd zamierza wykorzystać każdą dostępną formułę, która pozwoli mu nie zwiększać wydatków. To dlatego specustawa w wielu punktach modyfikuje regulacje ustawy o finansach publicznych, co ma pozwolić na swobodne przesuwanie pieniędzy między częściami budżetu. Rządzący sięgną też po sprawdzone już wcześniej metody, jak finansowanie wydatków pożyczkami, a nie dotacjami. Przykład to pomysł, by Fundusz Pracy mógł udzielić pożyczki Funduszowi Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, którego kasa świeci pustkami, a który będzie musiał sfinansować instrumenty wsparcia dla przedsiębiorców, gdy w wyniku epidemii spadną im obroty. Na razie plan bazowy jest taki, że FGŚP wyda to, co ma, czyli ok. 800 mln zł. To wystarczy na wypłacanie postojowego (połowy minimalnej pensji plus składki na ZUS) dla 87 tys. pracowników, a także na dopłaty do pensji (40 proc. średniej) w przypadku ograniczenia czasu pracy dla kolejnych 54,4 tys. osób.
Spora część rozwiązań jest zaplanowana tak, by w całorocznym bilansie państwowych finansów nie było uszczerbku. Tak zadziała np. przesunięcie zaliczek na podatek do 1 czerwca. Spowoduje to ubytek w budżecie w marcu i kwietniu o 9,7 mld zł, ale rząd zakłada, że w całym roku ubytku nie będzie, bo podatnicy zapłacą tę należność.
Wzrostu wydatków nie da się jednak uniknąć. Rząd zakładał jeszcze przed naniesieniem poprawek prezydenckich – czyli możliwości zawieszenia składek na ZUS dla mikrofirm i samozatrudnionych w przypadku spadku przychodów o ponad połowę – że tegoroczne bezpośrednie transfery do firm i pracowników wyniosą ok. 15 mld zł. W finansach publicznych miała powstać wyrwa rzędu 12 mld zł, głównie w budżecie Funduszu Pracy (8,2 mld zł) i Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (2,6 mld zł). Ale po prezydenckich poprawkach te wyliczenia są już nieaktualne. Prezydent Andrzej Duda, prezentując swoje propozycje, powiedział, że ich miesięczny koszt to 13 mld zł.
To wszystko sprawia, że na tym etapie prac nad pakietem niezmiernie trudno wyliczyć, o ile zwiększy się deficyt finansów w tym roku. To, że wzrośnie, mamy jak w banku. Ale żeby policzyć o ile, trzeba by wiedzieć nie tylko, o ile wzrosną wydatki, lecz także jak bardzo spadną dochody. Co z kolei zależy od głębokości gospodarczego spowolnienia, które coraz bardziej wyraźnie rysuje się na horyzoncie.
− Nasze pierwsze prognozy, według których PKB w tym roku mógł wzrosnąć o 1,2 proc., mogą byćvjuż nieaktualne. Robiliśmy je przed kilkoma decyzjami, które diametralnie zmieniły sytuację, czyli przed zamknięciem granic i przed uruchomieniem programu powrotów do domu, co może przełożyć się na wzrost bezrobocia i obniżenie płac. No i wiele wskazuje na to, że szkoły będą zamknięte dłużej, niż do Wielkanocy – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole.
Bank sporządził symulację, co może stać się z finansami publicznymi w tym roku w dwóch scenariuszach. Pierwszy zakłada głębokie spowolnienie gospodarcze, ale utrzymanie wzrostu gospodarczego na poziomie 1,2 proc. PKB. W takim wariancie tylko z powodów koniunkturalnych deficyt wzrósłby o 0,8 proc. PKB, rządowa tarcza antykryzysowa dołożyłaby dodatkowe 2,2 proc. PKB, poprawki prezydenckie to koszt 0,7 proc. PKB. Do tego trzeba by doliczyć jeszcze brak dochodów z przekształcenia OFE w IKE (0,8 proc. PKB), lekko zbilansowany oszczędnościami w wydatkach rzędu 0,2 proc. PKB. Bank przed epidemią zakładał, że deficyt wyniesie 1,8 proc. PKB, więc w scenariuszu spowolnienia teraz wylicza, że mógłby on wzrosnąć do 6,1 proc. PKB.
Ale jest jeszcze drugi scenariusz, który zakłada, że polska gospodarka wpadnie w recesję i PKB skurczy się o 2 proc. Wtedy wpływ koniunktury na deficyt będzie znacznie silniejszy, wyniesie 2,4 proc. PKB. W scenariuszu recesyjnym dziura w finansach wyniosłaby nawet 7,8 proc. PKB.