Skutki epidemii Covid-19 coraz bardziej zagrażają globalnej gospodarce. Koncerny samochodowe zawieszają produkcję, linie lotnicze redukują personel, a MFW apeluje o podjęcie takich kroków jak w latach kryzysu finansowego - piszą w poniedziałek agencje.

Przerwanie łańcucha dostaw z Chin i innych krajów, zamykanie fabryk z powodu braku części albo kwarantanny, zawieszenie produkcji, a przede wszystkim spadek konsumpcji gospodarstw może "spowolnić gospodarkę USA aż do jej zatrzymania" - pisze Associated Press.

Najważniejszym zagrożeniem dla amerykańskiej gospodarki jest właśnie spadek wydatków indywidualnych konsumentów, którzy zazwyczaj napędzają 70 proc. wzrostu gospodarczego - pisze AP, cytując analityków, którzy uznają, że jeśli przez 30 dni liczne przedsiębiorstwa pozostaną zamknięte, "gospodarka skazana jest na recesję".

Grupa samochodowa PSA, produkująca między innymi marki Peugeot, Citroen i Opel, która zatrudnia we Francji 51 tys. pracowników, zamknie swoje zakłady w Europie do 27 marca - poinformował zarząd koncernu.

Renault zamknie w poniedziałek i wtorek cztery fabryki w Hiszpanii - dwie w Valladolid, w Palencii i Sewilli. "Część naszych dostawców znajduje się w strefach, w których transport został zablokowany" - wyjaśnił rzecznik Renault w Hiszpanii.

Zakłady te zatrudniają niespełna 10 tys. pracowników i produkują między innymi silniki diesla i benzynowe na potrzeby zakładów Renault w innych krajach oraz dla partnerów koncernu - firm Nissan i grupy Daimler (Mercedes).

Włosko-amerykański koncern Fiat Chrysler (FCA) poinformował w poniedziałek w komunikacie, że "zamknie większość swoich fabryk w Europie" do 27 marca. FCA jest producentem marek Fiat, Chrysler, Jeep, Maserati, Alfa Romeo, Dodge i Ram.

Brytyjskie koleje, którym grozi utrata płynności, zwróciły się już do rządu z prośbą o pakiet pomocowy w związku ze stratami spowodowanymi tym, że ludzie mniej podróżują, również dlatego, że wielu z nich pracuje z domu. Nowy gubernator Bank of England Andrew Bailey poinformował, że bank podejmie "szybkie kroki", by nie dopuścić, aby krótkoterminowe straty przełożyły się na długotrwały kryzys brytyjskiej gospodarki.

Skandynawskie linie lotnicze SAS ogłosiły, że od poniedziałku zwolnią tymczasowo do 10 tys. osób, czyli 90 proc. pracowników, oraz znacznie zredukują liczbę połączeń. Norwegian Air zapowiada zwieszenie 85 proc. lotów i tymczasowe zwolnienie 7,3 tys. pracowników. W podobnych tarapatach są niemal wszystkie linie lotnicze.

Rząd Norwegii ostrzegł, że trzeba się przygotować na falę bankructw, obiecał jednak, że przeznaczy co najmniej 100 mld koron (9,7 mld dol.) na wsparcie firm.

AP zwraca uwagę, że postępowanie poszczególnych rządów i banków centralnych nie jest skoordynowane, jak podczas kryzysu finansowego z lat 2008-2009. Tymczasem szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Kristalina Georgiewa ostrzega, że "w miarę, jak rozprzestrzenia się wirus, z każdą godziną potrzeba zsynchronizowanej globalnej akcji pomocowej (dla gospodarki) staje się coraz bardziej oczywista".

MFW ocenia, że wdrożenie takich rozwiązań jak w latach kryzysu finansowego może się okazać konieczne. Georgiewa zaapelowała też do rządów, by sięgnęły po środki fiskalne, by ratować gospodarki przed długotrwałymi problemami wywołanymi przez epidemię.

Notowania ropy typu Brent spadły w stosunku do piątku o 9,9 proc. do 30,47 dol. za baryłkę, a amerykańskiej ropy WTI - o 7 proc. do 29,51 dol. za baryłkę. Ceny surowca spadają, ponieważ rosną obawy o spowolnienie Chin oraz gospodarki globalnej z powodu epidemii, a zatem o spadek popytu.

Spadki cen ropy, które mogą "wywołać falę bankructw w przemyśle energetycznym USA, gdzie koszt produkcji baryłki ropy jest często wyższy niż w Arabii Saudyjskiej i innych krajach eksportujących ropę" - ostrzegł dziennik "The Hill".

Moody's Analytics prognozuje, że spadki na rynkach akcji zmniejszają szanse prezydenta Donalda Trumpa na reelekcję.

Mimo niedzielnej interwencji Fed oraz pięciu największych banków centralnych świata w Europie spadły wszystkie najważniejsze indeksy giełdowe; paneuropejski STOXX stracił 7,9 proc., londyński indeks FTSE100 - 6,9 proc., paryski CAC 40 - 8,8 proc., a we Frankfurcie DAX stracił 7,6 proc.

Po otwarciu nowojorskiej giełdy gwałtowne spadki doprowadziły do zawieszenia notowań na pewien czas.

Ekonomistów i inwestorów zaniepokoiły szczególnie w poniedziałek dane z Chin, gdzie spadek wydatków gospodarstw oraz aktywności firm przemysłowych okazał się w poniedziałek gorszy, niż przewidywano.

Sprzedaż detaliczna spadła w Chinach o 20,5 proc. w ujęciu rok do roku, a produkcja fabryk zmniejszyła się o 13,5 proc. Po opublikowaniu tych danych bank ING obniżył prognozę wzrostu chińskiej gospodarki do 3,6 proc., czyli najniższego poziomu od lat 70.

Jak pisze AP, chińskie fabryki, które produkują części dla zagranicznych producentów - np. samochodów, komputerów, telewizorów, czy smartfonów - ostrzegają, że miną miesiące, zanim wrócą do pełnych mocy produkcyjnych.

Fed, który obniżył niespełna dwa tygodnie wcześniej stopy procentowe, poinformował w niedzielę, że obniża stopy funduszy federalnych do 0-0,25 proc. i rozluźnia normy dotyczące rezerw bankowych, by zwiększyć podaż kredytów. Bank centralny USA wdroży też w poniedziałek program skupu aktywów (tzw. luzowanie ilościowe - QE) o wartości 700 mld dol.

Rezerwa Federalna rozpoczęła też skoordynowaną kampanię wraz z Bank of England, bankami centralnymi Japonii, Kanady, Szwajcarii i Europejskim Bankiem Centralnym (EBC), by zapewnić globalną płynność systemu finansowego dzięki obniżeniu oprocentowania kredytów dolarowych.

Podjęcie takich kroków ma sprawić, że banki na świecie będą nadal miały wystarczający dostęp do dolarów USA, by móc udzielać pożyczek przedsiębiorstwom działającym poza Stanami Zjednoczonymi.