W najbliższych latach na budżetach firm niekorzystnie odbije się nie tylko wyższa płaca minimalna. Będą też musiały dokładać się do oszczędności emerytalnych.
W najbliższych latach na budżetach firm niekorzystnie odbije się nie tylko wyższa płaca minimalna. Będą też musiały dokładać się do oszczędności emerytalnych.
Zapowiedziane już wcześniej pomysły i nowe obietnice wyborcze PiS powodują, że szybko wzrosną koszty pracy dla przedsiębiorców. Chodzi w sumie o trzy rozwiązania, które mogą na siebie wzajemnie oddziaływać. Pierwsze to pracownicze plany kapitałowe (PPK), które są już wdrażane w firmach powyżej 250 zatrudnionych. Dwa kolejne mają się stać faktem w przyszłym roku. To start cyklu podwyżek płacy minimalnej oraz zniesienie limitu składek na ubezpieczenie społeczne, czyli tzw. trzydziestokrotności. PPK podwyższa koszty pracy wszystkich pracowników, którzy do niego przystąpią. Po stronie pracodawcy to przynajmniej 1,5 proc. Płaca minimalna podniesie koszty zatrudniających osoby z niższym wynagrodzeniem; na drugim biegunie będzie zniesienie limitu składek, które podwyższy koszty pracowników zarabiających powyżej 12,6 tys. zł brutto miesięcznie.
Rosnące koszty mogą zmniejszyć zapał pracodawców do wdrażania PPK.
– Wyższe płace minimalne spowodują wyższą kontrybucję ze strony pracodawców. To dla wielu z nich będzie trudno osiągalne, choć PPK w tym roku dotyczy największych firm, dla których nie będzie to tak odczuwalne – mówi DGP Leszek Juchniewicz, ekspert Pracodawców RP.
Z punktu widzenia pracodawców najprostszą drogą do obniżenia kosztów jest niski udział pracowników w PPK.
– Nie ma widocznej tendencji, by zniechęcać czy nakłaniać ludzi, by się wypisywali z programu. Ale mówimy o dużych pracodawcach, którzy są na celowniku Państwowej Inspekcji Pracy – mówi DGP Antoni Kolek z Instytutu Emerytalnego.
Jednak we wszystkich firmach kumulacja wzrostu kosztów pracy może prowadzić np. do wycofania się z dodatkowych dopłat pracodawców do PPK. Ustawa mówi, że jeśli pracownik nie wystąpi z programu, to do jego 2-proc. składki pracodawcy muszą dołożyć swoje 1,5 proc., a mogą jeszcze dobrowolnie 2,5 proc. – Zrobią to, co muszą, ale nic więcej, bo zwiększa się sfera niepewności – uważa Kolek.
Przed PPK nie będzie pracodawcy łatwo uciec. Chociaż kary za zniechęcanie załogi do oszczędzania w programie zostały złagodzone – przedsiębiorcy nie grożą już dwa lata pozbawienia wolności – to wciąż znajdują się tam drakońskie sankcje finansowe. Jeśli szef będzie nakłaniał swoich podwładnych do wypisania się z PPK, wówczas może dostać grzywnę w wysokości 1,5 proc. funduszu wynagrodzeń w swojej firmie.
Najmniejsze firmy są też najbardziej wrażliwe na zmianę płac minimalnych. W przypadku dużej firmy – przedsiębiorstwa zatrudniające ok. 860 osób (według danych GUS jest to przeciętne zatrudnienie w firmie powyżej 250 osób) – wpłaty na PPK zwiększą całkowite koszty zatrudnienia o 0,9 proc., przy założeniu, że pracodawca płaci 1,5 proc. wpłaty na PPK bez wpłaty dodatkowej.
Pomysłodawcy PPK pod presją związków zawodowych przygotowali rozwiązanie, które ma skłonić także najmniej zarabiających – 120 proc. minimalnego wynagrodzenia, do oszczędzania w nowym systemie. Im, dzięki podwyżce najniższych płac, może się to wreszcie bardziej opłacać, co z kolei stanie się zmorą dla pracodawców, którzy muszą się szykować na wyższy wzrost kosztów pracy.
– Proponowany wzrost płacy minimalnej w 2020 r. nie powinien powodować negatywnego wpływu na PPK. Z drugiej strony to większe grono ludzi, których stać będzie na oszczędzanie – podkreśla w rozmowie z DGP Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
Podwyżka kosztów zatrudnienia, a zwłaszcza zniesienie limitu składek na ubezpieczenia społeczne może skłonić tych, którzy zarabiają bardzo dobrze, do zachowania jak najwyższych dochodów.
– Takie osoby będą szukały optymalizacji podatkowej lub, jak nie będzie możliwości, to mogą nie chcieć przystępować do PPK, skoro i tak będą miały wyższe składki i emerytury w ZUS – mówi Antoni Kolek.
Wczoraj w mediach społecznościowych pojawiły się spekulacje, że płaca minimalna w budżetówce będzie niższa niż zapowiedziana przez PiS na ostatniej konwencji. Jak wskazują nasi rozmówcy z rządu, nie ma takich zamiarów, tym bardziej że Trybunał Konstytucyjny mógłby takie rozwiązanie zakwestionować.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama