Przyjęty we wtorek przez rząd wstępny projekt budżetu na 2020 r. zakłada, że nie będzie deficytu.
Jak zwróciła uwagę Urszula Kryńska z PKO BP, choć zasadniczo budżet wykazywał wyższy deficyt w okresie gorszej koniunktury, to nie ma tu sztywnej reguły.
"Obok roku 2016 wysoki deficyt odnotowano w 2010 r. (44,5 mld zł) a także 2004 r. (41,4 mld zł) oraz w 2015 r. (42,6 mld zł) i 2013 r. (42,1 mld zł)" - wskazała ekonomistka PKO BP. Zwróciła jednak uwagę, że porównywalność danych nominalnych dla tak długiego okresu jest ograniczona.
"Budżet był budowany wg. zmieniających się zasad, np. do 2009 r. do budżetu państwa zaliczano też budżet środków europejskich. Ponadto mieliśmy do czynienia ze zmianą wartości pieniądza oraz nieprzerwanym wzrostem gospodarczym, dlatego więcej o sytuacji finansów publicznych mówi deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w relacji do PKB (który obecnie też jest na rekordowo niskim poziomie)" - zauważyła.
Jak dodała, w trakcie roku zdarzało się, że budżet był nowelizowany, a planowana kwota deficytu podnoszona. "Wielokrotnie też faktyczny deficyt był niższy od planu, najlepsze ostateczne wykonanie w stosunku do planu było w 2018 (deficyt 10,4 mld zł wobec 41,5 mld zł) oraz w 2017 (25,4 mld zł wobec 59,3 mld zł)" - przypomniała.
Z kolei Grzegorz Ogonek z Santandera zwrócił uwagę, że najwyższe poziomy deficytu w budżecie centralnym wyrażone jako procent PKB występowały na początku lat dwutysięcznych – deficyt przekraczał wtedy 4 proc. PKB.
"Było to w czasie wyraźnego hamowania wzrostu gospodarczego i inflacji w Polsce – wzrost nominalnego PKB spowolnił między 1998 a 2003 rokiem z ponad 16 proc. do ok. 4 proc. Z kolei między latami 2004 a szczytem koniunktury w 2007 r. doszło do stosunkowo szybkiej redukcji deficytu budżetu centralnego, do 1,3 proc. PKB. Wobec globalnego kryzysu finansowego saldo polskiego budżetu centralnego rozrosło się w 2010 r. do 3 proc. PKB" - przypomniał ekonomista.
Jak wskazał, kolejne lata 2011-2016 to dość stabilne wyniki budżetu centralnego w latach, oscylujące wokół 2 proc. PKB – nawet wtedy gdy wzrost gospodarczy wyhamował do ok. 1,5 proc. (lata 2012-2013), a kraj dotknęła deflacja (lata 2014-2016) – czyli kluczowe czynniki kształtujące bazę podatkową.
"W latach 2017-2018 doszło do wyraźnej poprawy salda, do odpowiednio -1,3 proc. PKB i -0,5 proc. PKB" - podkreślił Grzegorz Ogonek. W jego ocenie przyczyniły się do tego zarówno ożywienie gospodarcze, działania poprawiające wpływy z VAT, jak i wyraźna poprawa na rynku pracy zmniejszająca potrzebę wspierania systemu ubezpieczeń społecznych z budżetu centralnego.
Karol Pogorzelski z ING Banku Śląskiego wskazał, że kondycja budżetu państwa jest znacznie silniej uzależniona od koniunktury gospodarczej niż od polityki ministerstwa finansów. "Gdy bezrobocie spada, wynagrodzenia rosną a firmy notują zyski budżet państwa nie tylko ściąga więcej podatków i składek na ubezpieczenia społeczne, lecz także może mniej wydawać, np. na świadczenia dla bezrobotnych" - ocenił Pogorzelski.
"W ostatnim 30-leciu, niski deficyt mieliśmy w ostatnich fazach gospodarczego boomu. Tak było pod koniec lat 90. (przed kryzysem dot-comów), gdy deficyt sięgnął 2,1 proc. PKB oraz w 2007 r. tuż przed globalnym kryzysem finansowym, gdy deficyt wyniósł 1,8 proc. PKB. W ostatnim okresie dobrej koniunktury (który w Polsce trwa od co najmniej 2012 r.), poprawa kondycji finansów publicznych była nieco głębsza, m.in. dzięki skutecznemu uszczelnieniu systemu podatkowego, więc deficyt osiągnął tez niższy poziom: 0,4 proc. PKB" - dodał. Jego zdaniem z tych samych powodów w przyszłym roku jest niewielka szansa na poprawę tego wyniku i osiągnięcie zrównoważonego budżetu.
"Polska gospodarka wchodzi już bowiem w fazę spowolnienia, w ślad za gospodarką światową, która odczuwa negatywne skutki wojen handlowych. Wzrost gospodarczy w przyszłym roku wyniesie ok. 3,5 proc. r/r, zdecydowanie mniej niż rok temu (5,1 proc. r/r). w takich warunkach dużo trudniej będzie Ministerstwu Finansów poprawiać ściągalność podatków i trzymać w ryzach wydatki (zwłaszcza po ostatnio wdrożonym impulsie fiskalnym)" - ocenił. Ekspert ING BŚ wskazał też, że polityka Ministerstwa Finansów wpływa w pewnym stopniu na średni poziom deficytu budżetowego w dłuższym terminie, tzw. deficyt strukturalny.
"W Polsce deficyt ten utrzymuje się na poziomie ok. 2 proc. PKB. Można powiedzieć, że to umiarkowany poziom na tle innych państw Unii Europejskiej. Państwa północnej Europy, zwłaszcza Niemcy i Holandia są bardziej przywiązane do dyscypliny budżetowej i od kilku już lat utrzymują nadwyżkę budżetową. Zaś południe Europy (Włochy, Hiszpania), w tym Francja utrzymują zaś stosunkowo wysokie deficyty (ok. 3 proc. PKB). Polska na tym tle znajduje się gdzieś pośrodku" - zauważył.