Nowoczesne gospodarki karmią swój wzrost innowacjami wykuwanymi głównie przez sektor prywatny. Także nad Wisłą przedsiębiorcy powoli przekonują się, że warto podjąć to ryzyko. Jednak dla realnej szansy na wdrożenie w Polsce ekonomii przyszłości potrzeba jeszcze szerszego otwarcia na innowacje i większej odwagi przedsiębiorców do współtworzenia całego ekosystemu wspierania rozwoju.
Ostatnie lata w polskiej gospodarce to festiwal rosnącej aktywności w sferze badań i rozwoju. Wygląda na to, że udział wydatków B+R na poziomie ponad 1 proc. PKB będzie początkiem trendu wzrostowego. Przez ostatnią dekadę udało się zbudować szkielet ekosystemu B+R – w jego skład wchodzą liczne i wymierne granty, ulgi oraz zachęty, oferowane przez sektor publiczny. Biznes potrafi z nich korzystać – tylko w 2018 r. w programie NCBR „Szybka Ścieżka”, najpopularniejszym wśród przedsiębiorców źródle finansowania nowatorskich projektów, zgłoszono 1200 wniosków na łączną kwotę ponad 9,5 mld zł.
Jednak stan obecny w dziedzinie wkładu B+R w polską gospodarkę musimy traktować jako etap, a nie finisz. Hurraoptymizm studzą bowiem twarde liczby: nasza strata do czołówki wyścigu jest wciąż ogromna. Sięgając do danych Banku Światowego, widzimy jak na dłoni, że w udziale wydatków na B+R w PKB wciąż bardzo daleko nam do takich gospodarek jak Niemcy, Francja, Korea Południowa, Japonia czy Stany Zjednoczone. Polska jest wyraźnie poniżej unijnej średniej (2 proc.) i daleko za Niemcami (ponad 3 proc.) czy USA (2,8 proc.) i grupą kilkudziesięciu innych państw. Co więcej, wyprzedzają nas także (i to dość wyraźnie) m.in. Czesi czy Estończycy.
Dlaczego badania i rozwój są tak istotną częścią nowoczesnej gospodarki? Bo za suchymi liczbami kryje się tu przepis na długoterminowe prosperity, osadzone na nader mocnych fundamentach. Przekonanie o tym płynie z wielu badań i analiz – dość powiedzieć, że Paul Romer, laureat Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii z 2018 r., dostał to wyróżnienie za dowiedzenie faktu, że B+R stały się kluczowym składnikiem sukcesu poszczególnych gospodarek. W dzisiejszych realiach tego typu działania postrzegane są jako paliwo rakietowe dla narodowych ekonomii. Jak działa ten mechanizm, udowadniają firmy z nowej, technologicznej fali, napędzające swój wzrost właśnie efektami prac B+R i jednocześnie gwałtownie zwiększające swoją wartość w oczach inwestorów. Alphabet (Google) czy Facebook w sprawozdaniach finansowych wykazują, że niemal od 15 do 20 proc. swoich przychodów ze sprzedaży inwestują właśnie w prace badawczo-rozwojowe.
Nawiązanie do firm i zarazem krajowych liderów nie jest tu przypadkowe. Choć od lat w kwestii B+R oczy firm działających w Polsce zwrócone są najczęściej na NCBR, to warto powiedzieć jasno: instytucje państwowe nie są w tym przypadku remedium na wszystkie bolączki czy potrzeby i nie mogą do takiej roli aspirować. Widmo pułapki średniego dochodu nie zniknie znad naszych głów dzięki zalewowi publicznych grantów. Możemy się cieszyć z obecności w Polsce np. największej na świecie (po rozbudowie), supernowoczesnej fabryki ogniw bateryjnych, ale jednocześnie nie możemy nie zadać pytania o to, dlaczego takowe ogniwa niemieckie fabryki eksportują w cenie dwukrotnie wyższej niż polskie zakłady. Pewne jest to, że same publiczne granty – choć kluczowe we wczesnej fazie rozwoju projektów – nie wystarczą, by machina zwana Polską innowacyjną napędzała się samoistnie z roku na rok. Taka fala finansowania wspartego środkami unijnymi może się w najbliższym czasie nie powtórzyć, a jeśli się powtórzy – warto być na nią jeszcze lepiej przygotowanym. Nadchodzi czas na to, by także prywatny biznes aktywniej włączył się we współtworzenie koncepcji kofinansowania B+R.
Około 46 proc. – taki jest udział polskich firm w ogólnej sumie wydatków na B+R w Polsce według wyliczeń Instytutu Statystycznego UNESCO. W krajach, w których machina innowacji pędzi pełną parą, udział prywatnego sektora w B+R sięga między 60 (np. Francja) a nawet 80 proc. (Korea Płd., Izrael, Japonia). Na otwartym rynku oznacza to, że przedsiębiorcy z innych krajów inwestują krocie w długoterminowe przewagi technologiczne i zamierzają je wykorzystywać, także konkurując na rynku polskim. Zatem warto, by już dziś polski biznes, korzystając z prosperity i dostępnych narzędzi, podniósł sobie poprzeczkę w kwestii inwestycji w badania i rozwój, docelowo mierząc się z wyzwaniem rzuconym przez zachodnie firmy. W innym przypadku z ambicji bycia europejskim tygrysem zostanie nam wspomnienie niewykorzystanych szans.