Średnie wydatki z prywatnych kieszeni na restauracje i hotele wzrosły o 9,7 proc.
Z roku na rok rosną nasze dochody, a wraz z nimi zmienia się też styl życia rodaków. Widać to między innymi w rosnących systematycznie wydatkach na restauracje i hotele. W ubiegłym roku w przeliczeniu na osobę w gospodarstwie domowym wyniosły miesięcznie prawie 59 zł i były o 9,7 proc. wyższe niż w roku poprzednim – wynika z danych GUS.
Według prof. Krystyny Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, autorki wielu opracowań związanych z gastronomią, w restauracjach celebrujemy nie tylko wesela i chrzciny, ale także imieniny i urodziny oraz na przykład zmianę pracodawcy czy awans. Popyt na te usługi stale rośnie. Dlatego przybywa też restauracji. Jeszcze w 2000 r. było ich tylko nieco ponad 8,5 tys., a w 2017 r. już ponad 20,1 tys.
Chętniej korzystamy też z hoteli, ponieważ przy rosnących dochodach i rekordowo niskim bezrobociu możemy sobie pozwolić na częstsze wyjazdy turystyczne i związane z wypoczynkiem.
W efekcie w ubiegłym roku wydatki liczone na osobę na restauracje i hotele pochłaniały 5 proc. ogólnych wydatków gospodarstwa domowego – o 0,4 pkt proc. więcej niż w roku poprzednim i o 3,6 pkt proc. więcej niż w 2000 r.
Mimo poprawy wypadamy jednak niekorzystnie na tle krajów Unii Europejskiej. Według ostatnich danych Eurostatu udział wydatków liczonych nie na osobę, lecz na całe gospodarstwo domowe wyniósł w 2017 r. 3,6 proc. ich całych wydatków przy średniej dla Wspólnoty wynoszącej 8,8 proc. Gorzej pod tym względem jest tylko w Rumunii (3,1 proc.), a podobnie na Litwie ( 3,7 proc.). Na Węgrzech jest to 9,2 proc., w Czechach 9 proc., w Bułgarii 6,9 i na Słowacji 6,2 proc. Najlepszy pod tym względem wskaźnik uzyskują gospodarstwa domowe na Malcie (20,2 proc.), na Cyprze (17,5 proc.), w Hiszpanii 16,8 proc. i Grecji (15,4 proc.).