Prezes KGHM Marcin Chludziński komentuje w rozmowie z DGP ostatni rok działalności spółki. Mówi o znaczącej poprawie sytuacji w chilijskiej inwestycji w Sierra Gorda.
Wyniki za 2018 r. mogły być lepsze? Wzrost przychodów o 1 proc., spadek produkcji miedzi o 3 proc.
Jak na tak wymagający rok spadek produkcji miedzi płatnej tylko o 3 proc. to wbrew pozorom duży sukces. Było to związane m.in. z awarią pieca hutniczego, trwającą aż do marca 2018 r. – to piec odpowiadający za jedną trzecią mocy produkcyjnych – oraz planowy remont drugiego. Jesteśmy też zadowoleni z optymalizacji działań w kopalni Sierra Gorda. Od niedawna wszystko, co się dzieje w naszych aktywach w Chile, możemy śledzić na bieżąco, nawet na telefonach. Dotyczy to bieżącej produkcji albo potencjalnych awarii. Znaczącą poprawę sytuacji w Chile widać już w wynikach za 2018 r., a w styczniu 2019 r. produkcja miedzi zwiększyła się tam nawet o 20 proc. w porównaniu do stycznia 2018 r.
Czy jeśli ten trend się utrzyma, to miliardowe odpisy z tytułu utraty wartości Sierra Gorda mogłyby zostać odwrócone?
Działania optymalizacyjne w projekcie spowodowały, że w drugiej połowie 2018 r. Sierra Gorda osiągała coraz lepsze efekty. Żeby odwracać odpisy, musimy mieć 100-proc. pewność. Jeśli tendencja produkcyjna ze stycznia się utrzyma, nie wykluczam takiego rozwiązania, ale będzie to poprzedzone szczegółową oceną sytuacji. Sierra Gorda miała przynosić zyski znacznie wcześniej, miała też znacznie mniej kosztować w kontekście nakładów inwestycyjnych. Ale praca w 2018 r. przynosi efekty.
Nie ma jeszcze raportu NIK po badaniu zakupu za ok. 10 mld zł przez KGHM w 2012 r. kanadyjskiej Quadry, w tym Sierra Gorda, ale z wystąpienia pokontrolnego, które opublikowała PAP, wynika, że przyniosła ona 20 mld zł strat. Herbert Wirth, szef Polskiej Miedzi, za którego kadencji dokonano zakupu, przestrzega przed oceną efektywności Sierry już teraz, bo to zupełnie nowa kopalnia.
Nie chciałbym odnosić się do raportu, który nie jest opublikowany, mogę komentować jedynie znane już liczby i fakty. Założenia pierwotne dotyczące Sierra Gorda w momencie przejęcia były zupełnie inne niż rzeczywistość. Ta inwestycja to dla nas wyzwanie historyczne, z którym wciąż się mierzymy. Zaczynamy odnosić sukcesy, ale to efekt działań w 2018 r. Wielu lubi przyznawać się do ojcostwa sukcesu, ale w tym projekcie dopiero niedawno możemy mówić o pozytywnych osiągnięciach. Mogę jednak zapewnić, że zakasaliśmy rękawy. Wyniki wprowadzenia nowej polityki zarządzania w Chile napawają optymizmem. To wiele znaczących zmian, np. optymalizujemy remonty w myśl zasady „lepiej zapobiegać niż leczyć”, nie czekamy na awarie.
KGHM jest największym w Polsce konsumentem energii elektrycznej. Potrzebuje ok. 2,5 TWh z ok. 170 TWh krajowej produkcji. Jak sobie radzicie z zamieszaniem legislacyjnym związanym z zamrożeniem cen prądu na poziomie z 2018 r.?
Nie mamy problemów z umowami, bo są one długoterminowe i nie kupujemy z miesiąca na miesiąc, mamy też hedging cenowy (zabezpieczenie – red.). Cieszymy się, że pojawił się projekt aktów wykonawczych do tej ustawy, bo sytuacja będzie zapewne jaśniejsza. Zaczęliśmy też realizować założenia strategii z grudnia 2018 r. i zwiększać udział energii ze źródeł własnych. Dziś to 25 proc., w najbliższych latach ma się zwiększyć do 50 proc. Zakończyliśmy wybór lokalizacji dla farm fotowoltaicznych, trwa ocena ekonomiczna tych projektów. Niebawem ruszymy z inwestycjami. Liczymy się z unijnym dążeniem do neutralności gospodarki dla środowiska w perspektywie 2050 r. Zaczynamy współpracę z samorządami mającymi duże tereny, które chcą skomercjalizować pod produkcję energii.
Czy w waszej strategii energetycznej znajdzie się miejsce dla biogazowni? Rolnicy z Dolnego Śląska walczą, by ich płody rolne mogły trafiać do energetyki, a nie na stół, bo uważają, że gleba jest skażona historyczną produkcją przemysłową w Zagłębiu.
Bierzemy takie inwestycje pod uwagę w naszym miksie energetycznym, choć skala nie będzie duża w porównaniu do naszego zapotrzebowania. Tyle że my nie chcemy tego robić z powodów podnoszonych przez rolników. Nasze pomiary nie wykazują skażenia metalami ciężkimi. Rozpatrujemy biogazownie jako jeden z wariantów pomocnych w rozwoju naszej energetyki.
W DGP od roku piszemy o dużym stężeniu arsenu w Głogowie, gdzie m.in. pracuje wasza huta. W ubiegłym roku wskaźniki przekroczeń były mniejsze niż w rekordowym 2017 r., ale nadal daleko do poziomu docelowego 6 ng/m sześc. Obiecujecie analizę specjacyjną, czyli oznaczenie poziomu arsenu, jaki jest przez KGHM emitowany, ale na razie na obietnicach się kończy.
Powinna się zacząć lada moment, bo jej przeprowadzenie determinuje praca nowego pieca zawiesinowego na pełnej mocy, tymczasem właśnie kończy się faza jego rozruchu. Chodzi o to, by pomiary były jak najbardziej wiarygodne. Dziś mamy satysfakcjonujący średni poziom 10 ng w Głogowie i 8 ng w Legnicy, gdzie pracuje nasza druga huta. To przy produkcji przemysłowej świetne wskaźniki. Proszę pamiętać, że poziom docelowy 6 ng jest bardzo restrykcyjny. Wciąż wdrażamy kolejne inwestycje, służące poprawie jakości powietrza – to setki milionów złotych. Już w marcu, na sesji rady miasta w Głogowie, opublikujemy wyniki badań poziomu arsenu u mieszkańców, przeprowadzone wspólnie z miastem. Potwierdzają one nasz optymizm dotyczący zdrowia mieszkańców.
Jakie wnioski wyciągnęliście po dwóch wypadkach w kopalni Rudna na początku roku?
Każda taka sytuacja kończy się u nas szczegółowym raportem. Wprowadziliśmy inny sposób zarządzania profilaktyką tąpaniową, by minimalizować ryzyko. Te wypadki utrudniły dostęp do części kopalni. Trwa usuwanie skutków tych zdarzeń, ale plan produkcyjny nie jest zagrożony. Wprowadzamy też nowy system identyfikacji ludzi w kopalni. To nie są tylko dyskietki magnetyczne przypisane do każdego górnika, ale także stosowany na świecie system człowiek – maszyna. Chodzi o to, by pracująca na dole maszyna, której operator ma ograniczoną widoczność, wyłączyła się automatycznie, gdy wyczuje człowieka w odległości mniejszej niż dwa metry. To na pewno poprawi poziom bezpieczeństwa. W amerykańskim prawie górniczym kopalnia nie zostanie dopuszczona do ruchu bez takiego rozwiązania.
Co z rozwojem elektromobilności?
Mamy już część floty elektrycznej samochodowej na powierzchni i na dole. Bateryjne maszyny pracują przy umieszczaniu ładunków wybuchowych w odwiertach. Wciąż czekamy na nowe rozwiązania. Dziś dla niektórych maszyn pobór mocy jest tak duży, że nie ma takich baterii, ale np. koparka w Sierra Gorda, która na łyżce mieści 150 ton, też działa na prąd. Tyle że jest zasilana z sieci.
Może więc to wy dokapitalizujecie ElectroMobility Poland?
Patrzymy z zainteresowaniem na ten projekt, ale nie jesteśmy na tym etapie rozmów i nie ma takiej decyzji.