W ciągu pierwszych miesięcy 2019 r. stało się jasne, że strefa euro słabnie zbyt szybko, aby pozbawić ją wielkiej stymulacji monetarnej.
DGP
Lepszego dowodu na to, że gospodarka strefy euro znów wpadła w poważne tarapaty, w tym roku nie mieliśmy. Europejski Bank Centralny, który swoimi działaniami przez kilka ostatnich lat wyciągał strefę najpierw z ostatniej recesji, a potem z porecesyjnego marazmu, dał wyraźny sygnał, że zasadniczo zmienia plany i znów zamierza poświęcić się stawianiu osłabionej gospodarki na nogi. Zmiana dokonuje się w zaledwie trzy miesiące po tym, jak EBC zakończył skup obligacji w strefie euro.
Optymiści mogą uznać, że to dobrze, że EBC się zreflektował, zauważył nowe problemy i zamierza na nie reagować. Pesymiści mogą pozostać sceptyczni, bo skoro EBC zmienia plany, to znaczy, że problem jest bardzo poważny. W dodatku pojawia się w dość krótkim czasie po ostatniej recesji. W ciągu ostatnich paru lat strefa euro nie zdążyła się nawet porządnie odbić w górę i przejść fazy solidnego ożywienia. To może sugerować, że nadzwyczajne programy ratunkowe banku centralnego w dłuższym okresie nie są zbyt skuteczne.
Tym razem EBC pozostawił stopy procentowe bez zmian, bo nie ma jak ich obniżyć – od 2016 r. ta główna jest na poziomie zerowym, a depozytowa od 2014 r. jest nawet poniżej zera (obecnie -0,4 proc.). Ale za to zdecydował się na dwa inne ruchy, które mają zadziałać w podobny sposób jak obniżka – mają zachęcać i ułatwiać pożyczanie w bankach pieniędzy, które następnie puszczone w ruch mają ożywiać gospodarkę.
Po pierwsze, wydłużył okres, w którym gwarantuje, że stopy procentowe nie wzrosną. Do tej pory oficjalna formułka z jego komunikatów mówiła o tym, że pozostaną one bez zmian ”tak długo, jak trzeba, co najmniej do końca lata 2019 r.„. Teraz mowa już nie o końcu lata, ale o końcu roku. Okres gwarantowanych zerowych stóp procentowych w strefie euro wydłużono więc o cztery miesiące. Po drugie, EBC zapowiedział udostępnienie dla banków komercyjnych darmowych pożyczek, aby mogły one łatwiej finansować swoją własną akcję kredytową dla firm i gospodarstw domowych. Ich nazwa to TLTRO – to skrót od ”targeted longer term refinancing operations„, czyli ”ukierunkowane dłuższe operacje refinansujące„. EBC udzielał takich pożyczek już kilka lat temu i faktycznie wtedy pomogły one europejskiej gospodarce wyjść z kilkuletniego marazmu. Problem jednak w tym, że pożyczki te po czterech latach trzeba spłacić. Terminy spłat przypadają głównie na rok 2020. Chodzi łącznie o ponad 720 mld euro. Ponad połowa tych pożyczek jest w bankach włoskich i hiszpańskich. Branża bankowa poważnie obawia się tego, że po spłatach akcja kredytowa w Europie znów się załamie, co będzie oznaczać dodatkowy cios w i tak wyglądającą coraz gorzej europejską gospodarkę.
Dlatego w pomyśle nowych pożyczek chodzi głównie o rolowanie starych. Tak aby po spłacie starego zobowiązania i zaciągnięciu nowego nic się tak naprawdę nie zmieniło i dotychczasowy bodziec monetarny mógł działać dalej. Różnica polega jedynie na tym, że nowe pożyczki będą dwuletnie, a nie czteroletnie. Pierwsza ich aukcja zostanie zorganizowana we wrześniu tego roku, a potem podobne będą się odbywać co kwartał aż do marca 2021 r. Oprocentowanie będzie na poziomie głównej stopy procentowej w EBC, czyli 0 proc. Każdy bank komercyjny z siedzibą w strefie euro będzie mógł zgłosić się po kwotę nie większą niż 30 proc. portfela kredytowego, który posiadał na koniec lutego 2019 r.
Pomysł EBC na obronę przed spowolnieniem gospodarczym to zachęcanie do większej aktywności kredytowej obydwu stron – i banków, i potencjalnych kredytobiorców. Darmowe finansowanie niemal jednej trzeciej portfela kredytowego ma pomóc bankom utrzymywać przyzwoitą rentowność swojej działalności w czasach rekordowo niskich stóp procentowych i tym samym zachęcać je do zwiększania akcji kredytowej. A sam superniski poziom stóp ma zachęcać konsumentów i przedsiębiorstwa do tego, żeby te kredyty brać, a potem pożyczone pieniądze wydawać na produkty wytwarzane przez gospodarkę strefy euro.
Najnowsze decyzje EBC oznaczają też, że Mario Draghi nie będzie w stanie zakończyć swojej ośmioletniej kadencji na stanowisku szefa banku centralnego pierwszą od lipca 2011 r. podwyżką stóp. Jego kadencja upływa w październiku tego roku. Dziś jeszcze nie wiadomo, kto będzie jego następcą. Wiadomo natomiast, że ktokolwiek nim będzie, będzie przejmować stery w EBC w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej.
Europejski Bank Centralny, ogłaszając swoje najnowsze decyzje, zdecydował się też na zasadniczą zmianę prognoz gospodarczych. PKB strefy euro ma w tym roku rosnąć tylko o 1,1 proc. Jeszcze w grudniu bank twierdził, że tempo wzrostu w 2019 r. sięgnie 1,7 proc.
Ale trudno się tej zmianie dziwić. Według ostatnich danych Eurostatu pod koniec ubiegłego roku Włochy wpadły w kolejną w ciągu ostatnich kilku lat recesję, a Niemcy się o nią ocierają. Wskaźniki aktywności gospodarczej w strefie euro wyglądają najgorzej od 5–6 lat. Coraz wolniejszy wzrost w Chinach utrudnia europejskim firmom zarabianie na eksporcie, a ciągłe zagrożenie eskalacją wojen handlowych ze strony prezydenta USA Donalda Trumpa dodatkowo utrudnia prowadzenie biznesu. Kolejnym czynnikiem sprawiającym, że strefa euro może być za kilka miesięcy w poważnych kłopotach, są brexit i ewentualne powikłania gospodarcze z nim związane.
To wszystko sprawia, że optymistyczne prognozy i plany EBC z 2018 r. są już nieaktualne. Nowe prognozy i nowe plany EBC wskazują dobitnie, że trudne gospodarczo czasy wracają.