W Niemczech i Austrii urzędy antymonopolowe dbają o przejrzystość cen na stacjach paliw.
Mimo spadku cen ropy na rynkach hurtowych pod koniec ubiegłego roku, paliwa na polskich stacjach wcale znacząco nie staniały. Statystyki pokazały, że średnie marże, które w III kw. ub.r. bywały ujemne, w efekcie spadku cen ropy na świecie w grudniu dochodziły do nawet 90 gr na litrze, by obecnie spaść w okolice 40–50 gr. Kierowcom trudno oprzeć się wrażeniu, że kiedy ceny ropy rosną, koncerny podnoszą swoje dużo szybciej, niż są skłonne je obniżać, gdy koniunktura na rynkach się odwraca. – Tę obiegową opinię potwierdzają nie tylko analizy rynkowe, lecz także badania naukowców – tłumaczy Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Dylematy rozwiałaby większa przejrzystość cen, mogąca pojawić się na rynku dzięki porównywarkom. Danych o bieżących cenach w internecie nie brakuje. Takie informacje podają zarówno Komisja Europejska, jak i krajowe firmy analityczne, np. E-petrol, BM Reflex oraz organizacje branżowe. Jednak miejsca, w którym kierowcy mogliby porównać ceny poszczególnych sieci, nie ma. Inicjatywę w tej sprawie podjął notowany na giełdzie Unimot. Stworzył specjalną aplikację Tankuj24. W ubiegłym roku musiał jednak zawiesić projekt. – Użytkownicy oczekiwali ogólnopolskiego zasięgu aplikacji, czyli przyłączenia się do Tankuj24 największych koncernów paliwowych. Te z kolei traktowały projekt jako konkurencyjny i nie były skłonne do współpracy – wyjaśnił prezes Unimotu Adam Sikorski.
Podróżując samochodem po Zachodzie, można się natknąć na tablice z zestawionymi cenami paliw u kilku różnych sprzedawców z najbliższych stacji. Sytuację w zakresie dostępu do informacji o bieżących cenach paliw najbardziej radykalnie rozwiązały Austria i Niemcy. W Niemczech wprowadzono ustawowy obowiązek publikacji każdej zmiany ceny paliw przez stację i przesyłania tych informacji do wyspecjalizowanej jednostki przy Federalnym Urzędzie Antymonopolowym. Te dane są przekazywane za darmo konsumentom, którzy za pomocą aplikacji na smartfonach mogą sprawdzić ceny paliw na każdej stacji w dowolnym rejonie kraju. Austriacy poszli jeszcze dalej, bo oprócz konieczności publikacji cen każdego dostępnego paliwa, ceny można podnosić tylko raz dziennie (obniżek może być więcej). Obowiązuje też zakaz wprowadzania podwyżek przed okresami wzmożonego popytu, np. podróży świątecznych.
W Polsce sytuację na rynku paliw monitoruje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Regularnie sprawdza, czy oferowane kierowcom paliwa faktycznie mają jakość deklarowaną przez właścicieli stacji. A co z cenami? – Do UOKiK wpłynęły sygnały rynkowe dotyczące rzekomego stosowania przez spółki paliwowe niższych cen sprzedaży na rynku detalicznym niż w tym samym czasie na rynku hurtowym. Wstępnie analizujemy te sygnały i przyglądamy się sytuacji na rynku – odpowiada Maciej Chmielowski z biura prasowego UOKiK. Nie dostaliśmy jednak odpowiedzi na pytania, czy urząd antymonopolowy rozważa zaproponowanie przepisów, które zwiększyłyby przejrzystość, ani czy poparłby je, gdyby się takowe pojawiły.
– Problemy widoczne w Polsce nie są nowe. Martwić jednak może to, że nikt się nimi szczególnie nie przejmuje. Tam, gdzie urzędy antymonopolowe starają się walczyć z asymetrią informacji na rynku paliw oraz systemowo uprzywilejowaną pozycją koncernów paliwowych, widać realne obniżki cen – wyjaśnia Marcin Lipka. Zaznacza jednak, że aby w obecnej strukturze rynku konsumenci mieli dostęp do aktualnych cen paliw przez 24 godziny na dobę i bez żadnych dodatkowych kosztów, potrzebne są zmiany legislacyjne, które zmusiłyby stacje paliw do publikacji aktualnych cen benzyny, diesla czy LPG.