Piotr Osiecki pomógł Abrisowi przejąć windykatora i wprowadzić go na giełdę. Dzisiaj wrocławska firma jest z nim oraz jego TFI na wojennej ścieżce i próbuje odzyskać 100 mln zł.
Piotr Osiecki pomógł Abrisowi przejąć windykatora i wprowadzić go na giełdę. Dzisiaj wrocławska firma jest z nim oraz jego TFI na wojennej ścieżce i próbuje odzyskać 100 mln zł.
Relacje Piotra Osieckiego, założyciela, głównego akcjonariusza i przez wiele lat prezesa Altus TFI, z GetBackiem sięgają co najmniej 2015 r. Wtedy to grupa Idea Bank podjęła decyzję o sprzedaży windykacyjnej spółki i zaczęła poszukiwania inwestora. Na doradcę wybrała bank inwestycyjny Morgan Stanley, którego warszawskim biurem kierowała wtedy Alicja Kornasiewicz, była wiceminister skarbu i prezes Banku Pekao. Sam GetBack znalazł doradcę w osobie Piotra Osieckiego.
– To on de facto połączył GetBack z Abrisem, a właściwie z konsorcjum funduszy private equity, na czele których stał Abris – mówi nam osoba związana z rynkiem kapitałowym, która przyglądała się wówczas tej transakcji. Z wyjaśnień Piotra Osieckiego, które złożył GetBackowi i prokuratorom, wynika, że w przeszłości współpraca była bliska i zepsuł ją dopiero wybuch afery z udziałem windykatora, gdy ten przestał obsługiwać obligacje i stanął na krawędzi bankructwa.
Dzisiaj relacje pomiędzy Abrisem i kontrolowanym przez niego GetBackiem a Altusem są lodowate. Windykator walczy o odzyskanie pieniędzy za zakup konkurencyjnej spółki EGB Investments, którą kontrolowało kilkanaście funduszy zarządzanych przez TFI Osieckiego. On sam ma w tej sprawie zarzuty i trafił nawet na trzy miesiące do aresztu. Pod koniec listopada opuścił go za poręczeniem majątkowym w rekordowej wysokości 108 mln zł. Prokuratura uważa, że Osiecki i były wiceprezes Altus TFI Jakub Ryba wyrządzili szkodę majątkową GetBackowi w wysokości co najmniej 160 mln zł. Miało do niej dojść właśnie przy sprzedaży za ponad 207 mln zł EGB. Według śledczych jej wartość nie przekraczała 47 mln zł, a menedżerowie, sprzedając ją wrocławskiemu windykatorowi, mieli świadomość faktycznej niższej wartości firmy i działali wspólnie z innymi osobami dla osiągnięcia korzyści majątkowej.
Osiecki został zatrzymany 31 sierpnia. Wcześniej przez przeszło dwa miesiące prowadził z GetBackiem rozmowy o odwróceniu transakcji sprzedaży EGB. Strony nie doszły do porozumienia, ale zarząd windykatora wspierany przez radę wierzycieli nie składa broni. Opisywaliśmy już w DGP, że kilka dni po tym, jak Osiecki trafił do aresztu, do Altusa przyszło pismo z GetBacku, w którym ten proponuje polubowne rozwiązanie, jeśli TFI zapłaci 120 mln zł. Nikt w Altusie rozmów nie podjął. Po tym, jak Osiecki opuścił areszt, rada wierzycieli przygotowała uchwałę, w której znów proponuje ugodę i korektę ceny za EGB tym razem na poziomie 100 mln zł.
– Altus TFI, w imieniu zarządzanych funduszy, nie znajduje żadnych podstaw do korekty ceny sprzedaży akcji EGB Investments. Propozycje złożone przez fundusze zarządzane przez Altus TFI w zakresie zawarcia porozumienia zmierzającego do wsparcia GetBacku w obecnej sytuacji, zmierzały do uwzględniającego interes obu stron rozwiązania zawartych umów z rozliczeniem wzajemnych świadczeń, alternatywnie dokapitalizowania GetBacku i wsparcia w ten sposób procesu restrukturyzacji w poczuciu odpowiedzialności za los pokrzywdzonych obligatariuszy oraz stabilizację rynku finansowego – to odpowiedź TFI przesłana DGP. Dodatkowo Altus uważa, że rada nie ma uprawnień do stawiania się w roli wymiaru sprawiedliwości i rozstrzygania, że windykator odniósł jakąkolwiek szkodę, kupując EGB.
Dzisiaj umowa jest kwestionowana przez prokuraturę, Komisję Nadzoru Finansowego, zarząd GetBacku i głównego akcjonariusza spółki – fundusz Abris. Chociaż jego przedstawiciel zasiadający w radzie nadzorczej windykatora poparł zakup EGB. Poprosiliśmy Abris o informacje, czy w przeszłości cokolwiek zwróciło ich uwagę w transakcji, za którą dzisiaj kilka osób ma postawione zarzuty. Osiecki zeznał bowiem, że umowa sprzedaży nie była nigdy przez nikogo podważana, a wątpliwości wokół niej pojawiły się dopiero wtedy, gdy wybuchła afera.
– Proces negocjowania warunków zakupu akcji EGB Investments przez GetBack był długi i żmudny. Wiele pierwszych propozycji było kwestionowanych przez Wojciecha Łukawskiego, który, z racji pełnionej funkcji członka RN, był w najbardziej kluczowych momentach obecny przy prowadzeniu transakcji. Jednak liderem procesu i stroną odpowiadającą za końcowy efekt oraz poinformowaną w 100 proc. z pierwszej ręki o wszystkich składowych transakcji byli członkowie zarządu – odpowiada fundusz i zwraca uwagę, że to były prezes Konrad K. przedstawiał zakup jako jednoznacznie korzystny dla GetBacku (m.in. za tę umowę ma dzisiaj zarzuty). Innymi słowy Abris czuje się poszkodowanym i wprowadzonym w błąd w sprawie umowy z funduszami zarządzanymi przez Altusa.
Oferta, jaką ma dla Altusa GetBack, zakłada też ugodę prokuratorską – jeśli TFI odda część pieniędzy, które zarządzane fundusze zarobiły na transakcji z windykatorem, to główny akcjonariusz Altusa Piotr Osiecki (który sam przez jeden z funduszy posiadał udziały w EGB) ma szansę zostać lepiej potraktowany przez prokuraturę. Brzmi to jak propozycja z amerykańskiego filmu, ale z naszych ustaleń wynika, że zarząd GetBacku dysponuje w tej sprawie ekspertyzą prawną i rozmawiał o takim rozwiązaniu z prokuraturą prowadzącą śledztwo.
– Celem nadrzędnym jest odzyskanie pieniędzy, aby spłacić w większym wymiarze poszkodowanych obligatariuszy. Nikomu nie zależy na tym, aby menedżerowie Altusa siedzieli w areszcie czy trafili do więzienia – mówi nam osoba zbliżona do windykatora.
Z naszych ustaleń wynika, że sposób zawarcia ugody przygotowała GetBackowi reprezentująca go jako poszkodowanego kancelaria prawna. Warunkiem, aby do niej doszło, jest jednak przyznanie się przez podejrzanych do winy. Wówczas prokuratura mogłaby wnieść do sądu – zamiast aktu oskarżenia – wniosek o skazanie oskarżonego bez rozprawy. Jest to możliwe na obecnym etapie, bo menedżerowie Altusa mają postawione zarzuty, ale prokuratura nie skierowała do sądu aktu oskarżenia. Jednym z warunków, aby do tego doszło, jest też naprawienie szkody.
– Omawiano ten wariant ze śledczymi. Rozwiązanie opiera się na konsensusie podejrzanego z pokrzywdzonym i prokuratorem, uwzględniającym finansowe interesy pokrzywdzonego – twierdzi nasz informator.
Piotr Osiecki jednak nie przyznaje się do winy, a całą transakcję sprzedaży EGB wielokrotnie przedstawiał jako w pełni transparentną, przeprowadzoną na zasadach rynkowych i przy udziale niezależnych firm doradczych oraz kancelarii prawnych.
Co ciekawe, chociaż dzisiaj wrocławski windykator walczy z właścicielem Altusa o duże pieniądze, to w przeszłości ich współpraca biznesowa była bliska. Próbujemy odtworzyć te relacje na przestrzeni ostatnich lat.
W 2015 r. grupa Idea Banku postanowiła sprzedać GetBack. Doradcą windykatora został w tym procesie Piotr Osiecki, ale formalnie umowa została podpisana z firmą należącą do jego żony Altus Doradztwo Inwestycyjne (ADI) i opiewała na przeszło 5 mln zł. Już po wybuchu afery w ramach przeglądu działań poprzednich władz spółki badano wszystkie umowy i wówczas pojawiła się ta z ADI. Firma została przez nowy zarząd GetBacku wezwana do złożenia wyjaśnień, jakie usługi świadczyła. Udało nam się dotrzeć do odpowiedzi, jaką wysłał w tej sprawie Osiecki. Przyznał w niej, że był konsultantem w tym procesie i przedstawił szczegółowe kalendarium działań, które podjął, aby znaleźć kupca na windykacyjny biznes.
– Ilustruje ono ogrom pracy, jaki został włożony, aby z sukcesem zrealizować cele określone umową, tj. pozyskanie inwestora dla Getbacku. Dodatkowo pragnę nadmienić, że wynagrodzenie za tę pracę było dużo niższe niż obowiązujące standardy rynkowe i wyniosło finalnie 0,5 proc. wartości przeprowadzonej transakcji. Jednocześnie apeluję o wzajemny szacunek w relacjach, bowiem zupełnie niezrozumiałym jest dla mnie żądanie spółki Getback, która jest kontrolowana i należy do funduszu Abris, abym złożył wyjaśnienia, co zrobiłem w relacji z Abrisem, aby tenże Abris zainwestował w Getback. Przyznacie Państwo, że to dość groteskowe. Przedstawiciele Abris – zarówno p. Paweł Gieryński, jak i Wojciech Łukawski wielokrotnie dziękowali mi za pomoc w realizacji transakcji i potwierdzali jej pełne wykonanie – czytamy w piśmie wysłanym przez Osieckiego.
Z kalendarium wynika, że odbył w sumie kilkadziesiąt spotkań w latach 2015–2016 z inwestorami, a na liście są m.in. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, fundusz Centerbridge oraz Abris, który ostatecznie kupił GetBack. Wśród spotkań są także te z doradcą Idea Banku, czyli bankiem Morgan Stanley i oraz Haitong Bankiem, który pracował wówczas dla Abrisu.
Umowa z ADI jest dzisiaj przedmiotem zarzutów, jakie postawiono żonie Piotra Osieckiego, chociaż ten składał w tej sprawie wyjaśnienia w prokuraturze.
– Właściciel Altusa zeznał śledczym, że przedstawiciele Abris doskonale wiedzieli, kto w ramach tej umowy świadczył usługi i nigdy wcześniej jej nie kwestionowali. Twierdził też, że umowa z firmą jego żony i jej ujawnienie jest formą nacisku na niego, aby rozliczył transakcję zakupu EGB i zwrócił GetBackowi pieniądze. Poinformował również śledczych, że nagrał rozmowę w tej sprawie z przedstawicielem funduszu Abris, która ma potwierdzać jego słowa – twierdzi nasz informator i wskazuje, że nagranie powinno zostać zabezpieczone w telefonie Osieckiego podczas zatrzymania.
Spytaliśmy, czy przedstawiciele Abrisu kiedykolwiek wskazywali Piotrowi Osieckiemu, że jeśli nie zgodzi się na rozliczenie transakcji zakupu EGB, to ujawniona zostanie umowa pomiędzy GetBackiem a firmą jego żony Anny? W odpowiedzi fundusz zapewnił nas, że nie.
– Trudno jednak uznać, że nawet jeśli ta kwestia się pojawiła, to była szantażem czy wymuszeniem czegokolwiek, skoro prokuratura ma i tak dostęp do wszystkich dokumentów. Przedstawiciele GetBacku działali w tej sprawie, wykonując de facto uchwały rady wierzycieli, które zobowiązywały ich do odzyskanie części pieniędzy – podkreśla nasz rozmówca zbliżony do spółki.
Dzisiaj trudno zakładać, że którakolwiek ze stron będzie w stanie ustąpić. Altus jest w pełni przekonany o prawidłowości sprzedaży EGB, a prokurator z GetBackiem twierdzą, że było to oszustwo.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama