Altus TFI likwiduje fundusze, część przenosi do zależnego TFI, czyli Rockbridge, blokowane są czasowo lub redukowane umorzenia certyfikatów. Wygląda jak paniczne likwidowanie marki Altus.
Z punku widzenia klienta jest to oczywiście trudne, ale musimy sobie zdać sprawę z czego obecna sytuacja wynika. Cienka czerwona linia została przekroczona pod koniec sierpnia i na początku września. Pierwsze wydarzenie to zatrzymanie głównego akcjonariusza Altusa Piotra Osieckiego oraz byłego członka zarządu Jakuba Ryby. Druga sprawa to artykuł w portalu Business Insider, w którym pojawiła się informacja o tym, że stracimy licencję. Co prawda został on szybko zdementowany przez KNF, ale swój skutek przyniósł. Mieliśmy więc wrzesień i sytuację, w której od 60 do 100 proc. klientów – w zależności od funduszu – złożyło wniosek o wykupienie ich certyfikatów. Nie znam takiej sytuacji z rynku, żeby w ciągu jednego miesiąca tylu klientów przyszło do instytucji finansowej i powiedziało: oddajcie mi moje pieniądze. W krótkim czasie zgłaszają się do nas tysiące osób. Możemy więc zakładać a w zasadzie mamy pewność, że nie wszyscy przyszli z wnioskiem o wycofanie pieniędzy, bo sami tak pomyśleli. Nie ma możliwości, żeby taka jednomyślność wystąpiła u tylu klientów w ciągu 2-3 tygodni.
Zakładacie, że ktoś ich namówił do takiego kroku np. dystrybutorzy waszych funduszy, czyli głównie banki. Może wystarczyły im to co zobaczyli we wszystkich mediach, czyli informacje o zatrzymaniu założyciela i de facto właściciela Altusa.
Nie chcę mówić, że nasi dystrybutorzy z sektora bankowego im kazali to zrobić, ale wiele osób informowało nas, że decyzję podjęło po dość jednoznacznym sygnale jaki otrzymali od pośredników oferujących nasze fundusze. To jest jedyne uzasadnienie takiej skali odpływu klientów od nas. Nie dziwię się, że ktoś zdecydował się poinformować klienta o sytuacji w jakiej jest Altus, szczególnie gdy pojawiają się informacje, że stracimy licencję, co jest dużo ważniejsze niż zatrzymanie Piotra czy Kuby. Do tego reakcje na artykuł BI ze strony nadzoru, czyli zawiadomienie do prokuratury, pojawiło się dopiero dwa tygodnie po fakcie. Duża część wykupów certyfikatów została już wtedy złożona.
Z tego co Pan mówi wynika, że złej sytuacji TFI winne są banki, bo ostrzegły osoby, którym oferują wasze fundusze.
Nie. Chodzi mi o to, że informując klientów o sytuacji Altusa, nie pokazali całej prawdy, czyli tego z czym się będą wiązały masowe wnioski o wykup certyfikatów. To sytuacja zbliżona do tzw. runu na bank, czyli masowego wycofywania oszczędności w jednym momencie. Żaden bank nie jest w stanie tego obsłużyć. My paradoksalnie moglibyśmy to zrobić. W większości funduszy we wrześniu portfele składały się w ponad 90 proc z aktywów publicznych, czyli akcji lub obligacji możliwych do sprzedania dość szybko. Mogliśmy je sprzedać, ale gdy mówimy o szybkim zbyciu aktywów rzędu ponad 3 mld zł, to klienci muszą się liczyć ze stratą rzędu 40-50 proc. Czy kogoś to zadowoli? Gdyby klient od banku-dystrybutora usłyszał: idź do Altusa po pieniądze, ale odzyskasz pewnie tylko połowę, to nie sądzę żebyśmy mieli taką skalę wykupów. Tu mam duży żal do moich kolegów z bankowości, że nie powiedzieli klientom jakie będą skutki czegoś co kolokwialnie mogę nazwać rzezią czy eutanazją ich oszczędności. W trosce o te oszczędności podjęliśmy szereg kroków w interesie klientów, by uchronić ich przed tak ogromnymi stratami.
Być może dystrybutor działał w interesie swojego klienta, bo to jego reputacja ucierpi jako pośrednika, gdy stracicie licencję albo będziecie zamrażali wykup certyfikatów. Te ryzyka się materializują, bo nadzór prowadzi postępowanie administracyjne, które może skończyć się odebraniem Altusowi zezwolenia na prowadzenie działalności, a zamrożenie wypłat środków jest już faktem.
Jeżeli w sprawie możliwego niedopełnienia jakiejś formalności, w której wszczęto postępowanie podjęto by decyzję o odebraniu licencji to chyba byłby pierwsze taki przypadek na świecie i naprawdę ciężki absurd.
Ale gwoli anegdoty powiem, że w przypadku dwóch funduszy mamy wnioski o wykup ponad 90 proc. certyfikatów, które zrealizowaliśmy bez redukcji wykupów z niewielką stratą dla klientów. To były fundusze obligacji skarbowych, więc miały super płynne aktywa. Z drugiej strony są na rynku TFI oferujące głównie fundusze obligacji korporacyjnych, które są wyceniane liniowo, żeby pokazywać klientom ciągły wzrost, a to są aktywa niepłynne, których nie da się szybko spieniężyć. W tym przypadku nie słyszę o rekomendacjach banków, żeby inwestorzy uciekali z pieniędzmi bo jest to niebezpieczne dla klientów. Ciekawe ilu naszych klientów, którzy wyszli z naszych bardzo bezpiecznych funduszy obligacji skarbowych zostanie namówionych na inwestycje w mniej bezpieczne i mniej płynne fundusze z dużym udziałem obligacji korporacyjnych? Patrząc na wyniki sprzedaży w ostatnich kwartałach tych funduszy (są one liderami rankingów sprzedaży) obawiam się, że wielu.
W przypadku naszych funduszy akcyjnych oczywiście mogliśmy zrealizować prawie wszystkie żądania wykupu, ale wtedy narazilibyśmy klientów, a także nas samych, bo inwestujemy też gros własnych pieniędzy razem z klientami, na potężne i sięgające kilkudziesięciu procent straty.
Klienci mogą jednak nie zrozumieć zamrożenia ich pieniędzy na pół roku.
Po zatrzymaniu Piotr i Jakuba oraz artykule o utracie licencji, widzieliśmy paniczną ucieczkę naszych klientów. To oczywiste, ale z drugiej strony występuje też masowo wyprzedaż i gwałtowne spadki kursów spółek z naszego portfela, w których jako akcjonariusz ujawniamy się z pakietami akcji powyżej 5 proc. Powstał nawet taki indeks giełdowy WIG-Altus, który od początku września traci blisko 20% procent w trochę ponad miesiąc choć każdy rozumie że spadki te zupełnie nie wynikają z wewnętrznej sytuacji tych spółek.. Staramy się więc wyjść z pod presji by działać racjonalnie i możliwie jak najwięcej pieniędzy oddać naszym klientom. Dzięki naszym krokom wysłaliśmy jasny sygnał, że nie będzie żadnego „fire sale” aktywów Altusa. Będziemy sprzedawać tylko po cenach, które odpowiadają wartości godziwej.
Być może te spadki to efekt tego, że wcześniej Altus „napompował” na giełdzie wyceny tych spółek, bo to było w interesie funduszy, w których portfelach się znajdowały.
To ciekawa uwaga, na którą odpowiem obserwacją z naszej giełdy. W każdej ze spółek, gdzie Altus zszedł poniżej 5 proc. progu, czyli nie jest już ujawniony jako akcjonariusz, nagle kursy odbijają o kilkanaście procent. To dowód, że nie wyceny były wygórowane, ale problemem była nasza obecność jako udziałowca. Wszyscy antycypowali, że skoro są u nas masowe umorzenia certyfikatów, to będziemy wyprzedawać akcje tych spółek, a za tym idzie spadek kursu. Wielu wykorzystało to, żeby sprzedać akcje jeszcze przed nami zakładając, że i tak będziemy zmuszeni to zrobić. Późniejszy odkup przecenionych walorów dałbym im możliwość dobrego zarobienia na stratach klientów Altusa. Stąd nasza decyzja, że likwidujemy fundusze otwarte bo tam musielibyśmy sprzedawać akcje w trybie dziennym niezależnie od uzyskiwanych za nie cen. Ma to trwać maksymalnie półtora roku, ale będziemy starali się zrobić to szybciej. Od likwidowanych funduszy nie pobieramy już opłaty za zarządzanie.
Jednak wciąż pobieracie ją od funduszy, które zamroziliście, co znów trudno pewnie zrozumieć klientom.
Decyzja o zamrożeniu części funduszy na pół roku jest dla posiadaczy certyfikatów niewątpliwie trudna, ale oznacza ona maksymalizację oczekiwanej wartości odkupionych środków dla klientów. To działanie w ich interesie, bo chroni ich przed potężną stratą. To mocny sygnał dla rynku: Altus nie musi pod presją czasu wyprzedawać aktywów, nie liczcie, że zarobicie kosztem naszych klientów. Opłatę oczywiście pobieramy, bo aktywnie zarządzamy tymi funduszami i planujemy to dalej robić przez kolejne lata.
Jednak przenosząc fundusze do Rockbridge de facto przyznajecie, że jest ryzyko długotrwałej likwidacji TFI jeśli utraci licencję, a to lata czekania na pieniądze.
Ten proces wynika z dwóch rzeczy. Jest odpowiedzią na oczekiwania naszych dystrybutorów i klientów. Nasze kompetencje w zarządzaniu będą takie same. Jednak jeśli słyszymy od klientów: skoro nie wiadomo co z waszą licencją i jest ryzyko jej utracenia – w co jako zarząd nie wierzymy – to przenieście je do TFI, które nie jest obciążone żadnymi ryzykami. W ten sposób będziemy mogli powrócić do normalnej działalności i dalej zarabiać pieniądze dla Klientów jak przez poprzednie 9,5 roku, ale bez wiszącego nad nami zagrożenia utraty zezwolenia. I druga – tym razem dobra okoliczność jest taka, że jest to zgodne ze strategią Rockbridge, która zakłada szybki wzrost aktywów.
Marka Altus jest dzisiaj reputacyjnie martwa?
Dopóki mamy kolegów w areszcie trudno będzie zmienić percepcję Altusa bo większość ludzi uważa, że w areszcie siedzą ludzie winni, a jak wiemy nie koniecznie jest to prawda. Umiem sobie wyobrazić, że dzisiaj ta marka wiele nie zdziała, ale wróci do gry za jakiś czas. Na szczęście w naszej branży to nie szyld i marka zarabia pieniądze tylko ludzie. A tych mamy najlepszych na rynku i to w minionych latach udowodnili. Zespół mimo trudnych czasów został ten sam i jest dodatkowo zmotywowany żeby udowodnić po raz kolejny swoją wartość.
Jednak z usług Altusa zrezygnował też norweski fundusz majątkowy, który ma na całym świecie setki miliardów dolarów aktywów. Taki sygnał też na pewno wpłynął na postrzeganie przez klientów detalicznych.
Fundusz odszedł po zatrzymaniu Piotra Osieckiego, a nie dlatego, że wierzy w jego winę czy był niezadowolony z tego jak zarządzamy jego aktywami. To wynika z ich compliance, czyli wewnętrznych regulacji. Co więcej ten fundusz, który nam rzekomo nie ufał, zwiększył jeszcze aktywa zaangażowanie w Altusie i Rockibridge w sierpniu, czyli wtedy gdy wszyscy mówili o naszej współpracy z GetBackiem i już od długiego czasu mieliśmy z tego powodu słaby PR..
Nawet jeśli jednak przeniesiecie fundusze do Rockbridge'a to zasadniczo jest to jedynie zmiana opakowania, bo to TFI kontroluje Altus, we władzach zasiadają ci sami ludzie. Jaka jest pewność, że ktoś będzie chciał kupować certyfikaty i je dystrybuować?
Takiej pewności nie mam, ale dla klientów to zaleta, bo jeśli będą ci sami zarządzający to jest ogromna szansa na tak dobre wyniki jak te, które były w Altusie przez wiele lat.
Jaki będzie rynek funduszy po tym co widzimy dzisiaj wokół TFI? Nadzór prowadzi postępowania administracyjne, fundusze trafiają na listy ostrzeżeń publicznych, być może będą utraty zezwoleń.
Mamy dzisiaj w Polsce, jeśli chodzi o nastawienie klientów taką sytuację jak po upadku banku Lehman Brothers. To zupełnie odwrotnie niż jest na całym świecie. Co się stanie na naszym rynku jak się pogorszy globalny sentyment? No cóż. Dodawanie dzisiaj negatywnych emocji, nie wydaje mi się właściwym kierunkiem.
Czyli państwo ma nic nie robić, jeśli dochodzi do nieprawidłowości, bo zniszczy rynek kapitałowy?
Nie, ale dziwnym trafem nieprzyjemne rzeczy zdarzają się ostatnio tylko prywatnym TFI, które nie są częścią dużych grup bankowych.
Znów wracamy do złych banków-dystrybutorów i dobrych TFI, które chcą tylko pomnażać pieniądze klientów.
Zwróciłbym uwagę, że za chwilę wchodzą w życie nowe przepisy tzw. dyrektywa MiFiD II, która potencjalnie zmienia o 180 stopni rozliczenia pomiędzy TFI a bankami. Nie wierzę w teorie spiskowe, ale wierzę w prosty rachunek ekonomiczny. Do 21 października, czyli dnia wejścia w życie dyrektywy, dowolna instytucja finansowa mogąca dystrybuować certyfikaty funduszy i pobierać za to niemałe prowizje, po wejściu w życie MiFiD II ten sam dystrybutor będzie musiał pobieranie takiej prowizji głęboko uzasadnić. W praktyce oznacza to, że będzie trudniej utrzymać rentowność tych aktywów. Skoro więc będzie mi trudniej pobierać pieniądze od TFI, to może skupię się na własnej ofercie produktowej. Ona może nie generować takich stóp zwrotu, ale jest bezpieczniejsza, bo należy do naszego bankowego TFI i znacząco ułatwia to utrzymanie „starego” poziomu dochodu dla danej grupy finansowej.
Wróćmy do tego jak będzie wyglądał rynek funduszy po tym co dzisiaj dzieje się z Altusem i innymi TFI.
Trudno będzie zatrzymać odpływy środków z TFI, bo ten proces jest już bardzo zaawansowany. Jeśli nawet nasza konkurencja cieszyła się, że dotyczy to na początku Altusa, to ta fala już do nich dociera i nie uciekną przed nią. Czeka nas trzęsienie ziemi na rynku TFI, a podgrzewanie emocji je przyspiesza. Fala dokonała wielkich zniszczeń w Altusie, ale myślę, że to jest już poza nami i dzisiaj możemy policzyć straty i myśleć jak odbudować biznes. Natomiast do innych dopiero ta fala dociera. Spodziewam się, że docelowo na rynku powstanie swoisty oligopol, w którym wiodącą rolę będą odgrywały państwowe TFI należące do grup bankowych czy PZU. To się odbędzie ze szkodą dla klientów i całego rynku kapitałowego.