Kto weźmie złoża surowca koło Bytomia Odrzańskiego? Trwająca od czterech lat walka Polskiej Miedzi i Miedzi Copper wkracza w decydującą fazę.
Jak dowiedział się DGP, w resorcie środowiska doszło kilka dni temu do spotkania obu inwestorów, którzy walczą o koncesję na złoża miedzi w okolicach Bytomia Odrzańskiego. Według naszych rozmówców prezes KGHM Polska Miedź Marcin Chludziński dostał czas do końca ubiegłego tygodnia na to, by przygotować stanowisko w postępowaniu arbitrażowym wytoczonym przez Miedzi Copper – spółkę wchodzącą w skład kanadyjskiej Lumina Group. Od przełomu 2014 i 2015 r. strony spierają się o to, kto będzie wydobywał miedź z głębokich złóż Bytom Odrzański, Kotla i Niechlów, jak nazywa je kanadyjska strona (KGHM mówi o Bytomiu Odrzańskim i Kulów-Luboszyce).
Chodzi o gigantyczne pieniądze, bo zagraniczny inwestor skorzystał z BIT, czyli dwustronnej umowy o wzajemnej ochronie inwestycji i rozpoczął na przełomie 2014 i 2015 r. postępowanie w międzynarodowym arbitrażu. Według naszych źródeł roszczenia mogą sięgać nawet 5 mld zł.
Choć wydawało się, że decyzja sprzed kilku lat o podziale koncesji: Bytom Odrzański i Kotla dla Miedzi Copper, a Niechlów dla KGHM, jest szansą na kompromis, to obie strony ją zaskarżyły.
Minister środowiska uchylił swoje wcześniejsze decyzje, przekazując sobie samemu sprawy do ponownego rozpatrzenia i nakazując prowadzenie postępowań koncesyjnych od nowa. Kanadyjczycy nie zgodzili się z postanowieniami o uchyleniu koncesji i zaskarżyli je do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Sąd uznał skargi za uzasadnione i stwierdził, że uchylając swoje wcześniejsze decyzje o udzieleniu koncesji, minister środowiska działał niezgodnie z prawem. Jego wyroki zostały zaskarżone z kolei przez KGHM do NSA.
Wyrokami z 30 listopada 2017 r. NSA oddalił skargi kasacyjne KGHM i jednocześnie utrzymał w mocy wyroki WSA. Natomiast minister środowiska ma obowiązek ponownie rozstrzygnąć sprawy. Na razie jednak tak się nie stało. Ale za to polska strona w ramach postępowania arbitrażowego musi odpowiedzieć kanadyjskiej. I to lada moment.
– Termin na złożenie odpowiedzi na pozew w tej sprawie upływa pod koniec września – mówi DGP Sylwia Hajnrych, rzeczniczka i radca Prokuratorii Generalnej RP. To ta instytucja bowiem prowadzi sprawy w sporach międzynarodowych, których stroną jest państwo polskie.
W ciągu roku KGHM stracił na wartości ponad 31 proc.
W KGHM usłyszeliśmy, że w sytuacji arbitrażu spółka nie chce sprawy komentować, by „nie zaogniać sytuacji”. Kanadyjczycy też nie chcą na tym etapie sporu na jego temat rozmawiać. Główny geolog kraju Mariusz Orion Jędrysek potwierdził nam jedynie wizytę prezesa Chludzińskiego w resorcie środowiska. Ale szczegółów brak. Z naszych informacji wynika również, że około miesiąca temu w resorcie środowiska odbyło się spotkanie w sprawie koncesji KGHM z udziałem m.in. ministra Henryka Kowalczyka i jednego z wiceprezesów spółki.
– KGHM tak naprawdę nie powinien teraz nic robić, bo stroną w arbitrażu jest państwo polskie, które musi wydać decyzję w tej sprawie. Resort środowiska chciałby oczywiście, by doszło do porozumienia, bo wtedy nie ma zagrożenia w arbitrażu, ale „podział tortu” z kolei nie jest w interesie KGHM – mówi DGP osoba zbliżona do spółki.
Według naszych rozmówców znających sprawę powodów jest co najmniej kilka. Jednym z nich są oczywiście kończące się, już eksploatowane złoża miedzi w Polsce, na które dziś KGHM ma monopol. Z kolei zagraniczne aktywa kombinatu sprawiają firmie sporo kłopotów. I nie chodzi tylko o słynną chilijską Sierra Gordę, która obciążyła wyniki finansowe Polskiej Miedzi już kilkoma miliardami złotych strat z powodu odpisów z tytułu utraty wartości. 27 czerwca 2018 r. rząd Kanady, poprzez Governor-in-Council (Gabinet), wydał negatywną decyzję dotyczącą realizacji projektu Ajax „ze względu na przewidywane, znaczące niekorzystne skutki projektu dla środowiska”. Przyszłość tej inwestycji ważyła się przez kilka lat. Na Ajaksie suma odpisów z powodu utraty wartości aktywów przekroczyła 650 mln zł (inwestycje zaś sięgnęły dotychczas 600 mln zł). A spółka chciała zainwestować tam w sumie 1,6 mld dol. Przez osiem lat na spornym terenie nic się nie działo – wyjątkiem były krowy, o których pisaliśmy w DGP kilka miesięcy temu. KGHM ma tam ranczo przejęte „w spadku” przy zakupie kanadyjskiej Quadry w 2012 r. za niemal 11 mld zł. Zamieszkuje je ok. 500 krów, co pozwalało uniknąć spółce, zgodnie z kanadyjskim prawem, dodatkowych opłat środowiskowych.
W efekcie tych i innych okoliczności dziś KGHM wart jest na giełdzie nieco ponad 16,8 mld zł. W ciągu roku stracił na wartości ponad 31 proc. W ciągu pięciu lat ponad 33 proc.
O złoża w Polsce KGHM walczy z Kanadyjczykami też z innych powodów. Bytom Odrzański sąsiaduje z uruchomionym niedawno Głogowem Głębokim Przemysłowym (maksymalna głębokość zalegania miedzi to 1385 m pod ziemią), dlatego nie może zrezygnować na rzecz zagranicznego inwestora z zasobów, które są dla spółki naturalnym kierunkiem ekspansji.
Z kolei Miedzi Copper też zdaje się być zdeterminowana, by jednak swoją kopalnię miedzi w Polsce wybudować. Spółka – jak deklaruje – wydała już w Polsce m.in. na próbne odwierty i badania ok. 100 mln dol. Najwięcej pieniędzy, bo ok. 65 proc. tej kwoty, zostało zainwestowanych nie w sporne złoża, ale w Nowej Soli. To najbardziej zaawansowany projekt Kanadyjczyków, gdzie zaplanowane są jeszcze kolejne odwierty i trwa przygotowanie projektu kopalni. Inwestor zrezygnował za to z walki o złoże Mozów, gdzie resort środowiska nie wydłużył mu zgody na przeprowadzenie niezbędnych odwiertów, argumentując, że można było z nimi zdążyć w wymaganym terminie.
Jaka jest szansa na kompromis? Według naszych rozmówców obserwujących sprawę od samego początku, przy dzisiejszych technologiach KGHM miałby problem sięgnąć tak głęboko, jak zalegają złoża miedzi na spornych terenach, tymczasem kanadyjski inwestor twierdzi, że i na 2 km pod ziemią sobie poradzi. Niektórzy uważają nawet, że taka sytuacja mogłaby otworzyć pole do współpracy między zwaśnionymi stronami, ale droga do tego wydaje się bardzo daleka. Na razie nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytania, czy i na ile realne są szanse na porozumienie. Wiadomo jednak, że dla państwa polskiego, które zmaga się z pozwami w arbitrażach międzynarodowych, zarówno finansowo, jak i wizerunkowo doprowadzenie do ugody byłoby najlepszym rozwiązaniem.