Z radością, i to dużą, żeby nie napisać: straszną, chciałbym państwa poinformować, że w Krajowym Rejestrze Sądowym zaczyna się XXI wiek. Ostatnio pobrałem przez internet… odpis pełny. Dokładniej była to informacja odpowiadająca odpisowi pełnemu, ale przepisy nakazują traktować ją na równi z opatrzonym pieczątkami dokumentem, a mam ją w wersji elektronicznej. Zaoszczędziłem 60 zł oraz, co najważniejsze, czas.



Ale prawdziwe oszczędności zaczęły się przy pozyskiwaniu sprawozdań finansowych spółek. Pośrednim efektem tej rewolucji jest to, że w sezonie ogórkowym gazety gospodarcze mają dużo bardzo treściwych treści. Opublikowana w DGP analiza spółek i fundacji powiązanych z ojcem Rydzykiem wymagałaby spędzenia kilku dni w KRS, nie tylko w Warszawie, ale i w Toruniu. W miarę czytania wyłaniałyby się kolejne podmioty i należałoby domawiać kolejne teczki. A gdyby akta były „w czytaniu”? Podobno niektóre spółki ciągle powoływały i odwoływały prokurentów tylko po to, aby ich akta zawsze były u sędziego. W bardziej rozwiniętych organizacjach należałoby odwiedzić jeszcze więcej sądów. Bo podmioty powiązane mogły mieć swoje siedziby w Bydgoszczy lub Trójmieście (tu pamiętamy o końcówkach).
Teraz by ściągnąć kolejne sprawozdania należy wykonać tylko odrobinę pracy i czasami wspomóc uczenie maszynowe… pojazdów autonomicznych Google’a. Bo dokładnie to musimy uczynić, gdy chcemy udowodnić, że nie jesteśmy robotem. W ciągu ostatniego miesiąca przekazałem temu koncernowi dużo mojej eksperckiej wiedzy dotyczącej tego, jak rozpoznać znaki drogowe, sygnalizację świetlną czy witryny sklepowe.
I czuję się wykorzystywany. Bo samochody autonomiczne nie będą jeździły za darmo, a wielkie koncerny technologiczne nie płacą w Europie należytych podatków. A tu? Nasze polskie ministerstwa zmuszają mnie do transferu mojego know-how za granicę i zapewne nawet o tym nie wiedzą. Dlatego proszę Ministerstwo Finansów oraz Ministerstwo Sprawiedliwości o pomoc w ściągnięciu moich należności z firmy Google. Szczególnie tych związanych z moją empirycznie pogłębioną wiedzą o tym, jak wyglądają łodzie motorowe.
Wracając do sprawozdań, nie wszystkie spółki jeszcze opublikowały swoje raporty za 2017 rok. To bardzo stare przyzwyczajenie jest. Pamiętam rekordzistów, którzy latami nic nie składali. Rzekomo z obawy przed konkurencją. Pamiętam też rok, gdy w Monitorze Polskim B, bo kiedyś sprawozdania były tam publikowane, w ciągu miesiąca ukazały się wszystkie zaległe raporty wielkich firm audytorskich, konsultingowych i prawnych. Legenda miejska głosi, że zmusił ich do tego ówczesny minister skarbu. Kiedy ogłoszono przetargi na audyt dużych spółek Skarbu Państwa, jednym z warunków było posiadanie odpowiednich sił i środków do wykonania zlecenia. A bilans i rachunek wyników potencjał firmy ukazują. Kiedy więc wraz z ofertami jako załączniki złożone zostały raporty roczne (takie ładne ze zdjęciami uśmiechniętych młodych ludzi tworzących silny merytoryczny zespół), minister zapytał grzecznie: co to jest? Dla niego sprawozdaniem finansowym było wyłącznie to, które zostało opublikowane zgodnie z obowiązującymi przepisami w piśmie do tego przeznaczonym.
Ale to już historia. Teraz, w związku z uruchomieniem nowego systemu wyłapanie spółek, które złamały prawo, będzie bardzo proste. Później sprawą zajmą się… policjanci z wydziałów do spraw przestępstw gospodarczych (wcześniej sądy wyślą zawiadomienia do prokuratur). Sądzę, że dużo bardziej skutecznym rozwiązaniem byłoby ustanawianie dla takich firm kuratorów. Jeżeli zarząd nie jest w stanie zrealizować swojego podstawowego obowiązku związanego z rachunkowością, nie powinien być zarządem.
Powszechna dostępność sprawozdań sprawiła, że będąc kierownikiem jednostki, należy uważać, co i jak się prezentuje. Spółka akcyjna Inkubator Internetowych Innowacji z Warszawy w połowie grudnia ub. r. sprzedała wszystkie udziały w dwóch internetowych portalach. I została jej wyłącznie gotówka. Jakie więc wskazała istotne czynniki ryzyka dla swojej działalności? „Według stanu na dzień bilansowy, spółka posiadała jedynie gotówkę, a więc istotnym czynnikiem ryzyka jest wypłacalność Alior Banku SA, w którym spółka posiada rachunek bankowy”. Jest to o tyle interesujące, że w sprawozdaniu finansowym jednej ze sprzedanych spółek (Stockwatch.pl sp. z o.o. z Warszawy) tylko ten bank jest wymieniony jako jeden z najważniejszych klientów.
Zastanawiam się, czy to z powodu tego właśnie czynnika ryzyka ostatecznie nie doszło do połączenia Banku Pekao z Alior Bankiem. Z pewnością nie wiedział o nim dwa miesiące temu Jarosław Kaczyński, gdy wydawał na tę fuzję zgodę.