Batalia o przywrócenie eksportu polskiego mięsa drobiowego do Chin wkracza na ostatnią prostą. To ważne w sytuacji, gdy na unijnym rynku coraz bardziej rozpychają się producenci z Brazylii.
– Na początku lipca do Polski przybędą wysokiej rangi urzędnicy z Chin. Mamy nadzieję, że dojdzie wtedy do podpisania umowy o współpracy W ostatnich dniach prace nad nią nabrały tempa – deklaruje Łukasz Dominiak, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa. I dodaje, że na początku czerwca Chińczycy odpowiedzieli na poprawki zgłoszone przez stronę Polską w lutym tego roku. – Dali nam zaledwie tydzień na ustosunkowanie się do odpowiedzi, co może wskazywać na to, że chcą dopiąć formalności podczas najbliższej wizyty – dodaje Łukasz Dominiak.
Przypomnijmy: w listopadzie 2017 r. Pekin zgodził się na uchylenie wprowadzonego rok wcześniej zakazu w stosunku do Polski. Embargo stanowiło o wstrzymaniu przyjmowania naszego drobiu w związku z epidemią ptasiej grypy. Ostatecznie pod koniec roku zostało ono zniesione – ale tylko na jaja wylęgowe i pisklęta. Uchylenie embarga na mięso drobiowe uzależniono od podpisania nowego dokumentu o warunkach współpracy.
Polscy producenci wiążą wielkie nadzieje z Chinami. Szczególnie że nowy dokument o współpracy zezwala na wysyłkę do nich lotek i łapek kurzych, które w krajach UE są odpadami, a w Azji rarytasem, na którym można zarobić. Ocenia się, że do Państwa Środka mogłoby trafiać od nas 150 tys. ton mięsa wartych 200 mln euro. Przed blokadą tego rynku z Polski szło ok. 15–20 tys. ton rocznie. Tym samym Chiny dołączyłyby do czołówki największych odbiorców polskiego mięsa drobiowego. Obecnie na pierwszym miejscu są Niemcy. Ich udział w eksporcie wynoszącym w 2017 r. 1,197 mln ton wyniósł 16,3 proc. Drugie miejsce należy do Wielkiej Brytanii – 8,6 proc., a trzecie do Czech – 6,9 proc.
Te 150 tys, ton to optymistyczny scenariusz zakładający, że drób do Chin będą mogły eksportować wszystkie zakłady, które się o to starają. Obecnie prawo do wysyłki ma pięć ubojni. Kolejnych 20 ubiega się o przyznanie zezwolenia – dodaje Dominiak.
Zdobywanie nowych rynków zbytu jest niezwykle ważne – podkreśla Bartosz Urbaniak, szef bankowości Agro BNP Paribas. Z produkcją na poziomie 2,8 mln ton mięsa drobiowego rocznie jesteśmy już liderem w Unii Europejskiej, ale jego spożycie w kraju pozostaje na stałym poziomie. No i wciąż wielką niewiadomą jest to, co stanie się po brexicie. Może okazać się, że rynek pomniejszonej UE będzie musiał dodatkowo rocznie wchłonąć 500 tys. ton mięsa, które wysyła teraz do Wielkiej Brytanii. Do tego dochodzi rosnąca konkurencja ze strony taniego mięsa drobiowego napływającego na unijny rynek z Brazylii.
– Koszty jego produkcji w tym kraju są o 30 proc. niższe niż w Polsce. To pozwala Brazylijczykom wygrywać w walce o unijnych konsumentów – komentuje Magdalena Panasiuk-Krasińska, wiceprezes ds. handlu w firmie Superdrób.
Obecnie z Brazylii do krajów UE importowane jest 400 tys. ton mięsa rocznie.
– Jeszcze rok temu było to 500 tys. Na skutek działań podejmowanych przez organizacje branżowe import został ograniczony. Spadła też o połowę liczba ubojni, które mogą eksportować – wyjaśnia Łukasz Dominiak.
Krajowa Rada Drobiarstwa – Izba Gospodarcza podkreśla, że o rozwój eksportu muszą zadbać też sami producenci. Łamanie przepisów o ochronie zwierząt przez hodowców drobiu, o czym informowaliśmy we wtorkowym wydaniu DGP – nie powinny się zdarzać.
– Hodowcy i producenci, którzy dopuszczają się nieprawidłowości, muszą ponieść konsekwencje. Dlatego będziemy wnioskować w Głównym Inspektoracie Weterynarii o przeprowadzenie kontroli. W interesie sektora jest eliminacja przypadków naruszeń obowiązujących przepisów w zakresie dobrostanu – słyszymy w KRD IG.
45 proc. produkcji mięsa drobiowego w Polsce wysyłany jest na eksport
7 proc. stanowi mięso drobiowe w całości eksportu artykułów rolno-spożywczych
137 mln ton szacuje się, że tyle wyniesie konsumpcja drobiu na świecie w 2026 r., czyli wzrośnie ona o 14 proc. w stosunku do obecnego stanu