Truizmem jest stwierdzenie, że wiek XXI będzie wiekiem Azji, wydaje się jednak, że nie dotarł on jeszcze do polskich decydentów. Choć nastąpiła intensyfikacja relacji z państwami azjatyckim – zwłaszcza z Chinami – ma to niewielki wpływ na politykę – zwłaszcza gospodarczą – Polski.
Nadal koncentrujemy się na obszarze euroatlantyckim. Unia Europejska, Stany Zjednoczone i Rosja to podstawowe podmioty, które dominują w naszej polityce. Jest to w znacznej mierze usprawiedliwione położeniem. Jednak położenie w coraz większym stopniu determinowane jest również tym, co się dzieje w Azji. To właśnie ten kontynent wyznacza tempo rozwoju współczesnego świata. I to on będzie decydował o przyszłości. Także Europy.
Prognozy na najbliższe 30–40 lat pokazują zasadniczą zmianę proporcji sił pomiędzy najważniejszymi ośrodkami. I choć przewidywania różnią się w szczegółach, wszystkie potwierdzają, że Chiny będą najpotężniejszym państwem XXI w. Według raportu PwC pt. „The Long View. How will the global economic order change by 2050” na drugiej pozycji znajdą się Indie, a USA spadną na trzecią. Do pierwszej dziesiątki trafi jeszcze Indonezja (na czwartej pozycji) i Japonia na pozycji ósmej. Natomiast Niemcy spadną na pozycję dziewiątą, a Wielka Brytania znajdzie się na pozycji dziesiątej. Także inne azjatyckie państwa wyraźnie poprawią swoje wyniki w światowym rankingu. Na przykład Wietnam z miejsca 32 podniesie swoją pozycje na 20, a Filipiny z 28 na 19. Z kolei Turcja wyprzedzi w rankingu Francję. Ten raport przewiduje utrzymanie się Rosji na pozycji szóstej. Warto tu dodać, że w pierwszej dziesiątce znajdą się także Brazylia i Meksyk. Natomiast Polska zmieni pozycję 23 na 30. Udział Chin w światowym PKB wzrośnie do 20 proc., Indii do 15 proc., a USA spadnie do poziomu 12 proc. Udział Unii Europejskiej zmniejszy się zaś do poziomu 9 proc.
Moim zdaniem ten raport jest nadmiernie optymistyczny, jeżeli chodzi o pozycje państw europejskich, bo katastrofa demograficzna i zmiana struktury narodowościowej większości państw naszego kontynentu najprawdopodobniej spowoduje głębsze spadki. Niemniej nawet takie przesunięcie w ekonomicznym rankingu będzie miało zasadnicze konsekwencje dla pozycji politycznej poszczególnych państw.
Rozwój świata pozaeuroatlantyckiego staje się najważniejszym wyzwaniem dla polityki i gospodarki naszego państwa. Dziś Polska koncentruje się na obszarze europejskim. Polski eksport w 2016 r. do Azji to tylko 6 proc. Nasza gospodarka, poza słowacką, charakteryzuje się największą zależnością od partnerów europejskich. To oznacza, że nie jesteśmy przygotowani do odpowiedzi na zmianę geografii rozwoju. Polska gospodarka ma charakter zaopatrzeniowy dla naszych zachodnioeuropejskich partnerów. Taki model rozwoju tylko utrwala peryferyjność wobec Zachodu Europy. Oznacza też dalszą degradację w ekonomicznych rankingach. Dziś to nie gospodarka Unii staje się naszym najważniejszym wyzwaniem, a gospodarki Azji. To nie problemy Unii, a świata pozaeuropejskiego stają się zasadniczym wyzwaniem. Konstatacja tego faktu powoduje, że należy w sposób zasadniczy przeformułować polską gospodarkę. A w znacznej mierze też polską politykę z opcji euroatlantyckiej na opcję bardziej globalną.
Dziś stajemy przed podobnym wyzwaniem jak po upadku komunizmu. Wówczas musieliśmy przeorientować naszą gospodarkę z kierunku rosyjskiego na zachodnioeuropejski. Wybraliśmy również model neokolonialnego rozwoju, gospodarki zaopatrzeniowej wobec naszych zachodnich partnerów. Nie był to najbardziej optymalny model rozwoju. Ten model dziś jest niekompatybilny z azjatyckim wyzwaniem, a w naszych relacjach z gospodarkami azjatyckimi jesteśmy państwem, które jest przedmiotem ich zainteresowania. Przy czym z naszej strony nie ma dostatecznej odpowiedzi. Ta sytuacja zagraża powtórzeniem neokolonialnego modelu rozwoju, tym razem ze strony przede wszystkim gospodarki chińskiej.
Dziś jedyną zauważalną odpowiedzią na azjatyckie wyzwanie jest działalność LOT-u budującego swoją azjatycką siatkę połączeń. To stanowczo za mało. Odpowiedź musi uwzględniać plan budowy nowego jedwabnego szlaku. Jest to projekt zarówno ekonomiczny, jak i geopolityczny. I w obu wymiarach może być korzystny dla naszego kraju. Nowy jedwabny szlak prowadzący przez Rosję będzie czynnikiem wzmacniającym chińską presję na Kreml, aby zachowywał się pokojowo.
Odpowiedź na azjatyckie wyzwanie ma też związek z relacjami Polski z Rosją, która jest dziś głównym chińskim sojusznikiem. Odpowiedź na to wyzwanie jest możliwa bez uregulowania relacji z Moskwą. Jednak takie uregulowanie przyczyniłoby się do intensyfikacji naszych relacji z Pekinem. Rosja, podobnie jak Chiny, jest dziś mocarstwem rewizjonistycznym z tą różnicą, że to drugie państwo zmienia układ sił, budując gospodarkę, a pierwsze – budując siły zbrojne. Problem naszych relacji z Moskwą polega na tym, że podstawowym celem bezpieczeństwa Polski jest utrwalenie postzimnowojennego układu w Europie Środkowo-Wschodniej. Rosja ma cel przeciwny – dąży do zasadniczej zmiany tego układu sił. Europa Środkowo-Wschodnia jest jednym z czterech podstawowych kierunków zainteresowania rosyjskiej polityki. Jak dotychczas próba ekspansji na kierunku zachodnim przynosi porażki. Zajęcie Krymu i separatyzm Donbasu powodują integrację narodową społeczeństwa ukraińskiego, co przekreśla możliwość podporządkowania sobie tego państwa.
Ta polityka spowodowała też rozmieszczenie natowskich, w tym amerykańskich, sił na wschodniej flance NATO. Uruchomiła również politykę zwiększania nakładów obronnych w państwach europejskich. Dalsza kontynuacja rosyjskiej ekspansji może tylko zintensyfikować wyścig zbrojeń, którego Rosja nie może wygrać. Świadomość zablokowania rosyjskiej ekspansji na tym odcinku może otworzyć opcję uregulowania wzajemnych relacji na stopie znacznie mniej konfrontacyjnej i korzystnej dla obu stron. Dla państw europejskich warunkiem zmiany polityki wobec Rosji jest jej odejście od militaryzacji Kaliningradu, Białorusi i Bałtyku. Geopolityczna rywalizacja mocarstw będzie wciągała Rosję w obszar zachodniego Pacyfiku i wschodniej oraz środkowej Azji, a także Kaukazu i Bliskiego Wschodu. Także zagospodarowanie bogactw Arktyki wymaga uregulowania relacji z państwami Zachodu. Odprężenie w Europie wzmocniłoby także pozycję Moskwy wobec Pekinu. Przyszłość Rosji zależy bardziej od rozwoju sytuacji na obszarze pozaeuropejskim. Dlatego może powstać strefa współpracy pomiędzy Unią Europejską, w tym Polską, a Rosją. Rezygnacja Moskwy z ekspansji na jej zachodniej flance może spowodować odblokowanie współpracy gospodarczej i stworzenie strefy buforowej obejmującej Królewiec, Białoruś i Ukrainę. Zwiększyłoby to poczucie bezpieczeństwa i umożliwiło rozwinięcie współpracy. Oczywiście Białoruś pozostałaby w strefie politycznych i ekonomicznych wpływów Rosji, tak jak Ukraina pozostałaby w strefie wpływów amerykańskich i niemieckich. Natomiast w wymiarze militarnym ten obszar miałby charakter buforowy. To trudne wyzwanie dla Moskwy, ale w dłuższej perspektywie dla niej korzystne.