Szef PFR uczestniczył w prezentacji "Ankiety koniunkturalnej 2018. Polska w ocenie inwestorów zagranicznych" przygotowanej przez Polsko-Niemiecką Izbę Przemysłowo-Handlową. Nasz kraj zajął w niej drugie miejsce po Czechach pod względem atrakcyjności inwestycyjnej państw europejskich. W badaniu przeprowadzonym przez Polsko-Niemiecką Izbę Przemysłowo-Handlową we współpracy z 13 izbami bilateralnymi w Polsce uczestniczyło 300 firm zagranicznych działających w Polce oraz ok. 1,7 tys. w Europie.
"Przewagi Polski w optyce inwestorów zagranicznych to członkostwo w UE, jakość kadr, dostępność poddostawców oraz coraz lepsza infrastruktura" - wynika z badania. 90 proc. inwestorów obecnych na naszym rynku deklaruje, że ponownie zainwestowałoby w Polsce, choć podkreśla, że "dostępność wykwalifikowanych pracowników maleje".
"Pod względem tworzonych miejsc pracy w przemyśle zajęliśmy wiodące miejsce, co potwierdza, że Polska cały czas jest postrzegana jako kraj bardzo atrakcyjny pod względem lokowania inwestycji bezpośrednich" - mówił szef PFR.
Borys zwrócił uwagę, że "strumień inwestycji bezpośrednich" jest zróżnicowany, jeśli chodzi o źródła pochodzenia. Podkreślił, że z jednej strony jest duże zainteresowanie naszym rynkiem inwestorów np. z Azji (Korei Południowej czy Japonii), którzy postrzegają nasz kraj również, jako miejsce, które może być "bazą do ekspansji w ramach UE".
"Z drugiej strony notujemy też stały napływ inwestycji z krajów UE. Ale pojawiły się również, zwłaszcza w sektorze finansowym, inwestycje związane z Brexitem" - powiedział. Dodał, że "w obszarze usług finansowych nasz kraj oferuje, dzięki wykwalifikowanej kadrze pracowników, wielu międzynarodowym instytucjom finansowym" atrakcyjne warunki do lokowania centów usług.
Zaznaczył, że coraz więcej tych aktywności w usługach finansowych dotyczy bardziej zaawansowanych kompetencji analitycznych, informatycznych.
Borys zwrócił uwagę, że atrakcyjność inwestycyjna Polski w coraz mniejszym stopniu bierze się z niższych kosztów pracy. "Z jednej strony jest barierą dla inwestorów to, że wynagrodzenia rosną, co z perspektywy pracowników i gospodarki jest czymś pozytywnym, natomiast udaje się ten wzrost wynagrodzeń kompensować wzrostem kwalifikacji, wysokim poziomem osób z dobrym wykształceniem" - powiedział.
Podkreślił, że wydajność w polskim sektorze usług i przemysłu rośnie bardzo szybko. "Niepożądanym zjawiskiem byłoby to, gdyby wzrostowi wynagrodzeń nie towarzyszył wzrost produktywności w sektorze przedsiębiorstw. Wywierałoby to presję na rentowność sektora przedsiębiorstw, opłacalność inwestowania w Polsce, jak również tworzyłoby ryzyko pojawienia się inflacji" - wskazał. Przypomniał, że dane za ostatnie kilka miesięcy pokazują, że produktywność, wydajność w sektorze przedsiębiorstw w Polsce dogania tempo wzrostu płac. "Gospodarka rozwija się zatem w zdrowy sposób" - mówił.
Dodał, że w ostatnich trzech kwartałach "mamy do czynienia z przyspieszeniem dynamiki inwestycji też w sektorze przedsiębiorstw". "To jest model rozwoju i wzrostu najbardziej optymalny z perspektywy i inwestorów i potrzeb lokalnej gospodarki - ocenił Borys.
Jak mówił, "ważne jest, by Polska wspólnie z kilka innymi krajami naszego regionu była postrzegana jako główna fabryka Europy". Zaznaczył, że przemysł daje korzyści, jeśli chodzi o potencjał rozwojowy. "W przemyśle można np. uzyskać przyrosty wydajności dużo łatwiej niż w sektorze usług" - mówił.
Według niego zarówno Polska, jak i UE mają szansę w tym rokui przyszłym na "dobrąj koniunkturę, która przełoży się na dobre wyniki sektora przedsiębiorstw i na dalszy wzrost tempa wynagrodzeń".
Szef Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu Tomasz Pisula zwrócił zaś uwagę prawidłowość związaną z inwestycjami, chodzi o to, że "W Polsce wyraźnie widać efekt kuli śniegowej, tzn. pojawienie się jednego rozpoznawalnego inwestora z danej branży sprawia, że natychmiast zjawia się u nas jego konkurencja".
Pisula zaznaczył, że w portfolio inwestycyjnym PAIH na pierwszym miejscu są firmy i koncerny amerykańskie (...), następnie inwestorzy z Niemiec. "W zależności od tego, czy patrzymy na nakłady inwestycyjne, liczbę projektów, czy miejsc pracy, druga pozycja niemiecka jest czasami zagrożona przez inwestorów z Dalekiego Wschodu: Japończyków, Koreańczyków, także pojawiają się duże chińskie inwestycje" - wyliczył.
Dodał, że pod względem sektorów najwięcej inwestycji dotyczy "usług dla biznesu i dużych centrów rozliczeniowych". "Ale są też potężne projekty produkcyjne, głównie z szeroko rozumianego sektora motoryzacyjnego" - mówił. Jak mówił, "wartość inwestycji w porównaniu do analogicznych kwartałów roku ubiegłego wzrosła o ok. 10 proc.".