Dług publiczny po raz pierwszy zmalał także nominalnie.
W ciągu ostatnich tygodni było wiele sygnałów, że sytuacja finansów publicznych w ubiegłym roku była najlepsza od lat. Deficyt w kasie państwa zamiast prawie 60 mld zł był o przeszło połowę niższy. Samorządy też nie zamknęły roku planowaną na ponad 13 mld zł dziurą, notując niespełna 288 mln zł deficytu. Do tego ubiegły rok przyniósł największy od 2011 r. wzrost nominalnego PKB o 6,7 proc.
To wszystko złożyło się na najniższy w historii sięgający 1,5 proc. PKB deficyt sektora finansów publicznych. W ciągu roku deficyt zmniejszył się o 0,8 pkt proc. Wynik jest lepszy nie tylko od przewidywań Ministerstwa Finansów. Pobił także prognozy Komisji Europejskiej, która oceniała jesienią, że zamkniemy rok deficytem sięgającym 1,7 proc. Wstępne dane o sektorze finansów będą zapewne zauważone także przez agencje ratingowe, które sygnalizowały ostatnio, że spodziewają się poprawy sytuacji fiskalnej, ale nie tego, że będzie ona aż tak znacząca. „O ile tylko uznane będą one przez agencje jako trwała poprawa” – zwracają uwagę analitycy PKO BP.
Dług i deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych / Dziennik Gazeta Prawna
Optymizm studzi nieco Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku, i przypomina, że chociaż niski deficyt cieszy, to coraz więcej państw członkowskich UE ubiegły rok zamknie nadwyżką. – Nie należy mechanicznie utożsamiać obniżenia deficytu z trwałym uzdrowieniem finansów publicznych, bo w warunkach ustabilizowanych finansów, przy tak wysokim tempie wzrostu popytu krajowego, powinniśmy byli odnotować ok. 1,5–2,0 proc. PKB nadwyżki – zwraca uwagę ekonomista. I przypomina, że istotna będzie analiza struktury dochodów i wydatków publicznych, bo pozwoli to ocenić, czy spadek deficytu to zasługa koniunktury, czy raczej uszczelnienia systemu podatkowego.
Szacunki to dobra wiadomość dla rządu, bo przy założeniu, że koniunktura gospodarcza dopisze również w tym roku, pozwoli popuścić pasa w roku wyborczym. Tym bardziej że jesteśmy wciąż daleko od unijnego limitu deficytu na poziomie 3 proc. PKB. Historycznie niski deficyt musiał przełożyć się również na niski dług. Według GUS dług liczony metodą unijną wyniósł 50,6 proc. PKB i był o 3,6 pkt proc. mniejszy niż w 2016 r., przede wszystkim dzięki spadkowi długu Skarbu Państwa. W grudniu 2017 r. był on nawet nominalnie ok. 200 mln zł mniejszy niż rok wcześniej.
Jedną z przyczyn były wysokie dochody w budżecie, dzięki czemu MF nie musiał sprzedawać nowych obligacji. Ale istotne były również różnice kursowe: umocnienie złotego w 2017 r. zmniejszyło zagraniczną część długu o ponad 26 mld zł. Co dalej z długiem? Według ekonomistów banku ING będzie nadal malał w zestawieniu z PKB. Na koniec tego roku może wynieść 49,4 proc. PKB, na koniec przyszłego – 48,5 proc. Kluczem jest ciągle dobra koniunktura w gospodarce. – To powinno poprawić ściągalność podatków i utrzymać deficyt na niskim poziomie. W takich warunkach realny jest dalszy spadek długu liczonego jako procent PKB – ocenia Jakub Rybacki z ING.