Opór Rosji przed przedłużeniem ograniczeń w wydobyciu ropy może zafundować kierowcom tańsze paliwo na świąteczne wyjazdy.
Ograniczenia w produkcji doprowadziły cenę ropy do najwyższego poziomu od dwóch lat / Dziennik Gazeta Prawna
Kończące się dziś w Wiedniu posiedzenie Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) ma podjąć decyzję w sprawie przedłużenia ograniczeń w wydobyciu ropy naftowej. 14 państw członkowskich chce, żeby porozumienie obowiązywało do końca przyszłego roku, czyli o dziewięć miesięcy dłużej, niż dotychczas uzgodniono. Takie rozstrzygnięcie jeszcze niedawno wydawało się niemal pewne. Teraz jednak na najbardziej prawdopodobnym scenariuszu pojawiły się rysy. Chodzi o Rosję.
Nie jest ona członkiem OPEC, ale również zdecydowała się ograniczyć produkcję. Przystąpienie do porozumienia naszych wschodnich sąsiadów było jednym z kluczowych czynników, dzięki któremu udało się doprowadzić do wzrostu cen ropy.
– Rosjanie nie są przeciwni utrzymaniu ograniczeń w wydobyciu, ale mają wątpliwości, czy decyzję o ich przedłużeniu trzeba podejmować już teraz. Pojawiły się spekulacje, że zostanie ona odłożona na styczeń lub nawet marzec przyszłego roku. Taki scenariusz byłby na pewno zaskoczeniem dla rynku. Wzrost notowań ropy w ostatnich tygodniach opierał się między innymi na przekonaniu, że decyzja zapadnie już dziś – mówi Rafał Zywert, analityk Biura Maklerskiego Reflex.
Analitycy firmy paliwowej BP oszacowali, że brak decyzji może doprowadzić do spadku cen ropy o 8 dol. za baryłkę. Prognozy banków inwestycyjnych nie są tak radykalne i najczęściej mówią o przecenie rzędu 4 dol. Wczoraj baryłka gatunku Brent na giełdzie w Londynie kosztowała 63 dol. Cena surowca rośnie nieprzerwanie od połowy czerwca. Od tego czasu poszła w górę o 40 proc. Jest najwyższa od dwóch lat. Przed rokiem, kiedy OPEC informował o uzgodnieniu ograniczeń w produkcji o 1,8 mln baryłek dziennie (ok. 2 proc. globalnej produkcji), baryłka kosztowała niecałe 50 dol.
Według agencji Bloomberg Rosjanie zwlekają z przedłużeniem porozumienia, bo chcieliby od razu uzgodnić, w jaki sposób jego sygnatariusze będą się z ograniczeń w produkcji wycofywać. OPEC z reguły robił to po swojemu – każdy z członków zaczynał w tajemnicy przed pozostałymi państwami zwiększać wydobycie, co prowadziło do spadku cen. Rosjanie chcieliby, żeby z umowy wychodzić w bardziej uporządkowany sposób. Ich głos ma duże znaczenie, bo wydobywają ponad 10 mln baryłek dziennie, najwięcej na świecie. Wspólnie z OPEC kontrolują ponad 40 proc. globalnej produkcji.
– Jeśli inwestorzy dostaną to, co chcieli, czyli przedłużenie ograniczeń w wydobyciu do końca przyszłego roku, to ceny mogą jeszcze wzrosnąć o kilka dolarów. Bo uczestnicy porozumienia pokażą, że potrafią być skuteczni – ocenia Zywert.
Wzrost notowań ropy pociągnął za sobą podwyżki cen paliw na krajowych stacjach. Z danych portalu E-petrol wynika, że średnia cena litra etyliny 95 poszła w górę w ostatnich czterech miesiącach o ponad 8 proc. i wynosiła wczoraj 4,68 zł. Za litr oleju napędowego płaciliśmy średnio 4,54 zł, o 10 proc. więcej niż ponad koniec czerwca. Przed większymi podwyżkami krajowych kierowców uchronił przede wszystkim umacniający się względem dolara złoty. Nasza waluta, po przejściowym osłabieniu, znów zyskuje na wartości. Jeśli porozumienie OPEC – Rosja nie zostanie przedłużone, a rynek zareagował spadkiem cen, to mielibyśmy szasnę na tańsze świąteczne wyjazdy.
Nim członkowie OPEC zebrali się w Wiedniu, organizacja opublikowała długoterminowe prognozy dotyczące rynku ropy. Wynika z nich, że mimo szybkiego wzrostu liczby użytkowanych aut elektrycznych ropa jeszcze długo będzie głównym źródłem energii na świecie. W 2040 r. popyt na nią ma wynosić 114 mln baryłek dziennie, o 14 proc. więcej niż obecnie. Także Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA), afiliowana przy Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju skupiającej najwyżej rozwinięte państwa na świecie, w listopadowej analizie sugeruje, że w najbliższych latach popyt na ropę będzie wzrastał. Instytucja ocenia, że elektryczna rewolucja nie będzie miała wpływu na ceny ropy przynajmniej do połowy przyszłej dekady.