W piątek agencja S&P Global Ratings potwierdziła długoterminowy i krótkoterminowy rating Polski w walucie obcej na poziomie "BBB+/A-2", utrzymując stabilną perspektywę ratingów. Długoterminowy i krótkoterminowy rating w walucie krajowej został potwierdzony na poziomie "A-/A-2", również ze stabilną perspektywą.
Główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak powiedział PAP, że decyzja nie była zaskoczeniem - zdecydowana większość analityków i ekonomistów spodziewała się właśnie takiej, a nie innej. Jego zdaniem, patrząc na uzasadnienie decyzji wydaje się, że wyrażane przez agencję obawy o czynniki instytucjonalne, które leżały u podstaw obniżeniu ratingu Polski na początku 2016 r. są kompensowane przez bardzo dobrą sytuację gospodarczą Polski i poprawę sytuacji fiskalnej.
"Gdyby nie to, że agencja S&P nadal obawia się o wpływ pewnych zmian instytucjonalnych, czy niepewności dotyczących otoczenia instytucjonalnego, na finanse publiczne i gospodarkę w długim terminie, to zapewne mielibyśmy decyzję o poprawie przynajmniej perspektywy ratingu. Najwyraźniej agencja dość ostrożnie podchodzi do oceny Polski. Nie wydaje się to uzasadnione, patrząc na historię polskiego ratingu agencji S&P w ciągu ostatnich 10-15 lat" - powiedział Bujak.
"Można się spodziewać, że przy utrzymaniu dobrych wyników polskiej gospodarki i dyscypliny w finansach publicznych w kolejnych kilkunastu miesiącach, S&P może podjąć decyzję o poprawie perspektywy ratingu Polski ze stabilnej do pozytywnej" - uważa ekonomista.
Jego zdaniem te warunki powinny zostać spełnione. "Spodziewam się, że wzrost gospodarczy Polski utrzyma się powyżej 4 proc. przynajmniej w ciągu najbliższych kilku kwartałów, w 2018 r. i w następnych latach nie powinien być dużo niższy. Sytuacja w finansach publicznych pozostanie dobra, nawet może się nieznacznie poprawić względem poziomu deficytu w 2016 r." - powiedział.
"Szczególnie w tym roku wynik polskich finansów publicznych może być zaskakująco dobry" - sądzi Bujak. Według niego deficyt może być niższy niż oczekiwane przez S&P 2,6 proc. PKB. "Kolejne pozytywne niespodzianki, jeśli chodzi o wyniki gospodarki i wyniki finansów publicznych spodziewane przeze mnie względem prognoz S&P, mogą skłonić tę agencję do poprawy perspektywy ratingu Polski w ciągu kilkunastu miesięcy" - podkreślił ekonomista.
Analityk z Raiffeisen Polbanku Wojciech Stępień (ekonomiści tego banku wskazywali na możliwe podwyższenie ratingu przez S&P) zwrócił uwagę, że argumentem za obniżką ratingu w 2016 r., była obawa o wpływ niepewności instytucjonalnej na pogorszenie wyników gospodarki.
"W tym roku te obawy się nie zmaterializowały, bowiem wzrost gospodarczy jest bardzo dobry, dużym plusem jest też sytuacja finansów publicznych" - powiedział Stępień. Zwrócił uwagę, że zdaniem agencji wynika to częściowo z obecnej dobrej koniunktury, cyklicznego ożywienia gospodarczego, które mamy w całej Europie.
"Ale kwestie związane ze zmianami w systemie emerytalnym i problem starzenia się społeczeństwa, na które wskazuje S&P, pozostaną czynnikami niepewności w momencie, kiedy nie będziemy mieć w Polsce tak korzystnego otoczenia zewnętrznego. Okazuje się, że to argument decydujący z punktu widzenia agencji" - dodał analityk.
Jego zdaniem jest jednak szansa na podwyższenie ratingu Polski, jeżeli w otoczeniu gorszej koniunktury i niższego wzrostu gospodarczego uda się utrzymać dobrą sytuację finansów publicznych. "Czynnikiem niepewności pozostanie jednak wpływ reformy emerytalnej. Gdyby się okazało, że w przyszłym roku sytuacji nie pogarsza się przy niższym wzroście gospodarczym i bardziej odczuwalnym wpływie niższego wieku emerytalnego, to szansa na podwyższenie ratingu istnieje" - ocenił Stępień.
Według niego druga kluczowa dla podniesienia oceny Polski, to kwestie instytucjonalne i polityczne, np. spór z Komisją Europejską dotyczący zmian w sądownictwie. "Nie wiemy, jak się to skończy. Gdyby udało się rozwiązać ten problem, to byłby to argument za podniesieniem ratingu w kolejnych kwartałach" - powiedział analityk.
Także główny ekonomista Pekao uważa, że po spełnieniu określonych warunków możliwe jest podniesienie perspektywy ratingu, a potem samej oceny wiarygodności kredytowej Polski.
Jego zdaniem w styczniu zeszłego roku (kiedy agencja obniżyła rating Polski), S&P za bardzo podała się retoryce prasowej dotyczącej kwestii politycznych. "Myślę, że dziś S&P ma świadomość, iż to był błąd i tamta decyzja była przereagowaniem. Niemniej agencje ratingowe nie mogą zbyt często zmieniać swoich ocen. Tym bardziej, że mamy jednak pewne ryzyka makroekonomiczne na horyzoncie - nie w perspektywie paru kwartałów, ale dłuższej" - zwrócił uwagę Mrowiec.
"W obecnej sytuacji, zanim agencja zdecyduje się na jakiś ruch - mam nadzieję, że będzie to najpierw podniesienie perspektywy, a potem samego ratingu - będzie chciała zobaczyć, jak polska gospodarka zareaguje na trochę słabszy wzrost" - wyjaśnił ekonomista.
Poinformował, że ekonomiści są zgodni co do tego, że szczyt cyklu koniunkturalnego będziemy mieć jeszcze w tym roku, albo w przyszłym, raczej pierwszej połowie roku. "Mówiąc ogólnie, jesteśmy w fazie silnego wzrostu, który - mam nadzieję - jeszcze potrwa. Agencja będzie chciała zobaczyć, jak gospodarka, a w szczególności deficyt sektora finansów publicznych będzie się zachowywała w kolejnych kwartałach i latach" - powiedział.
Zwrócił uwagę na istotne zmiany strukturalne, które mają miejsce, np. obniżenie wieku emerytalnego, co obciąża budżet i pozbawia gospodarkę pewnej części pracowników. Mrowiec zaznaczył, że zanim S&P zdecyduje się na jakieś ruchy, będzie chciała się przekonać, jak zmiany te przełożą się na gospodarkę.