Ceny polskich obligacji będą zależały od tego, co usłyszą inwestorzy we Frankfurcie i w Waszyngtonie. Ale będą się nami interesować dopiero w przyszłym roku.
W całym ubiegłym roku przedstawiciele Ministerstwa Finansów odbyli za granicą 69 spotkań z 226 inwestorami. Od stycznia do maja tego roku było już aż 65 spotkań, a urzędnicy z ul. Świętokrzyskiej zapukali do 207 rynkowych graczy. Do tego, że polskie obligacje to zyskowna i bezpieczna lokata kapitału, resort finansów w ostatnich miesiącach przekonywał od obu Ameryk przez Europę, Bliski Wschód po daleką Azję. Efekty? Kapitał zagraniczny ma w swoim portfelu papiery skarbowe za blisko 210 mld zł. To najwyższe zaangażowanie w historii danych sięgającej 2004 r.
Co skłania inwestorów do kupowania naszego długu? Dobra koniunktura gospodarcza. Po solidnym spowolnieniu w 2016 r. I kw. przyniósł mocne odbicie dynamiki wzrostu PKB, do 4 proc. r./r., a ankietowani przez nas analitycy spodziewają się, że II kw. mógł być tylko nieznacznie gorszy. Do tego dochodzi komfortowa sytuacja budżetowa. Pierwsze półrocze przyniosło blisko 6 mld zł nadwyżki, niemal 18-proc. wzrost dochodów podatkowych i utrzymane w ryzach wydatki. Rośnie też liczba ekonomistów, którzy są przekonani, że chociaż cały rok zamkniemy deficytem, to może on być nawet o połowę niższy niż zapisany w ustawie limit ok. 60 mld zł.
– Impulsy do zmiany cen obligacji płyną dzisiaj z rynków zewnętrznych. Czynniki krajowe nie mają większego znaczenia – mówi Mateusz Sutowicz, analityk Banku Millennium. Tym bardziej że MF ściął mocno podaż papierów, dzięki sięgającej 80 mld zł poduszce płynnościowej w kasie państwa. Do końca września chce sprzedać dług wart nie więcej niż 10 mld zł. Może sobie na to pozwolić, bo sfinansował już 70 proc. potrzeb pożyczkowych. To powoduje, że do końca tego roku oczy inwestorów będą skierowane na to, co dzieje się za granicą. A tam karty rozdają dwa największe banki centralne: USA i strefy euro.
ikona lupy />
Zaangażowanie inwestorów w obligacje złotowe / Dziennik Gazeta Prawna
– Fed będzie kontynuował normalizację polityki pieniężnej, co znaczy, że stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych będą stopniowo rosły, a z Europejskiego Banku Centralnego płyną sygnały o lekkim odwrocie od łagodnej polityki monetarnej – wyjaśnia Mateusz Sutowicz. EBC utrzymał w lipcu stopy procentowe i parametry programu skupu aktywów na niezmienionym poziomie. Prezes banku Mario Draghi prezentował zaś swoje gołębie oblicze, wskazując, że EBC nie porzucił możliwości kupowania obligacji krajów z euro za więcej niż obecne 60 mld euro miesięcznie. Członkowie banku uznali zaś, że dyskusja na temat zmian w programie powinna się odbyć jesienią.
Co sygnały z EBC i Fedu oznaczają dla naszych obligacji? Wyższe rentowności szczególnie papierów 10-letnich, a może także 5-letnich. Obligacje o krótszej zapadalności mogą pozostać stabilne, bo w ich przypadku inwestorzy mocniej patrzą na ręce członków Rady Polityki Pieniężnej i próbują zgadnąć, kiedy pojawią się wyraźniejsze głosy o potrzebie podniesienia kosztu pieniądza. – To jest jednak temat na przyszłość. W tym roku, a być może także przyszłym, RPP nie podniesie stóp procentowych – uważa Mateusz Sutowicz. Takie sygnały wysyła od wielu miesięcy prezes NBP Adam Glapiński, wskazując, że prognozy mówiące o szybkim wzroście PKB nie przekładają się na inflację, a wzrosty wynagrodzeń są na takim poziomie, że trudno mówić o presji płacowej.
Nie wszystkich jednak przekonuje scenariusz, mówiący o tym, że rada aż tak długo nie będzie miała nic do roboty. – Trendy w polityce pieniężnej głównych banków centralnych będą popychały rentowności naszych papierów w górę. Być może też w 2018 r. będzie więcej dyskusji w RPP o tym, że stopy procentowe powinny być nieco wyższe. Już dzisiaj mówi o tym dwóch, trzech członków rady. Do tego grona mogą dołączyć kolejni – mówi Marcin Sulewski, ekonomista BZ WBK.
W przyszłym roku uwagę znów może zacząć przykuwać kondycja publicznej kasy. Szczególnie że w tym roku w ogóle nie znajduje się ona na radarze nie tylko kapitału zagranicznego, ale też lokalnych graczy. Wszystko będzie zależało jednak od tego, co pokaże MF w projekcie ustawy budżetowej na 2018 r. i jak będzie postępowała poprawa ściągalności danin. Rząd może też liczyć, oprócz inwestorów z zagranicy, na krajowe banki. Te optymalizują się przed podatkiem od aktywów, z którego jest wyłączony rządowy dług, i chętnie pożyczają MF. Ich portfel na koniec maja miał wartość 248,5 mld zł i tylko dwa razy w historii był wyższy – w lutym i maju tego roku.
W przyszłym roku dobre owoce dla rządu mogą przynieść planowane zmiany w OFE. Zastąpienie obecnych funduszy emerytalnych, które nie mogą inwestować w obligacje skarbowe, nowymi, które takich zakazów nie będą miały, powinno wzmóc popyt na dług. Bank Handlowy szacuje, że razem z Funduszem Rezerwy Demograficznej w ZUS będą mogły przeznaczyć na zakup obligacji 20 mld zł w 2018 r. i kolejnych latach.